Powered By Blogger

sobota, 11 maja 2013

Nowe Opowiadanie ;*

   Zapraszam wszystkich serdecznie do czytania mojego  nowego opowiadania ! Będzie to chyba jedno z najbardziej mi bliskich historii . Nie podałam dokładnie o kim będzie...mam dla Was małą niespodziankę ;*

I still love you limitlessly.

Zostawcie po sobie ślad w postaci komentarza :) Byłabym wdzięczna, gdybyście to uczyniły :) Oczywiście jeżeli się podoba , chociaż krytykę także , jak to się mówi...przyjmę na barki :)

Pozdrawiam , Izaa Tarnoś :*

środa, 8 maja 2013

Rozdział 54.-ostatni + podziękowania :*

  -Cholera gdzie moja sukienka ?!-Eliza zaczęła krzyczeć na cały hotelowy pokój. Dojechali z Łukaszem do Warszawy godzinę temu. Kiedy Piszczek leżał wygodnie na łóżku , Piszczkowa zawzięcie szukała czarnej sukienki , którą miała założyć na ów pogrzeb.
    Usiadła bezradnie na skraju łóżka i popatrzyła przez okno.Pomyślała chwile ...
 -No taak !-przypomniała sobie ,gdzie może leżeć jej ubranie. Szybko rzuciła się na Łukasza , przy czym zrzuciła go z miękkiego materaca na twardą podłogę.-Jeeeest.-powiedziała z ulgą w głosie.
 -Ja się zaczynam Ciebie bać...-wyznał z uśmiechem na twarzy Łukasz.
 -Mogłeś się nie kłaść na moją sukienkę! Wygniotłeś ją !  Jak ja się teraz pokarze ?! -zaczęła krzyczeć .
 -Spokojnie,nie chciałem...-Łukasz wiedział ,że chciała się jak najlepiej zaprezentować przed rodziną. Chciała godnie przetrwać uroczystość pogrzebu jej brata..Mimo ,że to był jej rodzony brat nie czuła do niego więzi. Prze krzywdy ,które jej wyrządził nie umiała po nim  płakać , wyć. Nie ukrywała ,że było jej przykro ,w końcu to jej rodzina. 

  -Dobrze , kotku. Wybacz...-spuściła wzrok. -Sam rozumiesz...
  -Tak...tak.-uśmiechnął się .-Zbierajmy się , bo jest już 12.35.
  -Masz rację.-pobiegła do łazienki z uszykowanym strojem.
Gotowi pojechali pod kościół , który wskazała ciocia Irena. Mieli tam zaczekać na pozostałą część rodziny , w tym rodziców Elizy -Skalskich. Kwadrans przed 14 , na placu kościelnym zgromadziła się rodzina zmarłego Michała Skalskiego.
  Przygnębiająca uroczystość trwała ponad półtorej godziny. Eliza mimo własnych obietnic przepłakała większość czasu. Na cmentarzu było trzy razy gorzej niż w świątyni. Wszystkie pary oczu zwrócone były w stronę trumny. Eliza nie mogła na to patrzeć, było to dla niej zbyt przytłaczające.  Odeszła kilka kroków w tył i ujrzała swoją rodzicielkę , która prowadziła właśnie konwersacje z ciotką Ireną. Obie wylewały łzy ... płakały, tak strasznie płakały. Eliza odważyła się podejść do matki. Bez słowa przytuliła płaczącą kobietę , a ona jeszcze bardziej się wzruszyła. Mimo ,że wyrządziła jej takie piekło teraz przychodzi do niej i ją pociesza...  

Łukasz zaczął szukać wzrokiem Elizy ,kiedy uroczystość się skończyła. Po pewnym czasie odnalazł ją przy kobiecie w średnim wieku. Domyślił się ,że to jej matka ,a jego teściowa. Był nieco zdziwiony , kiedy zobaczył je obie. Eliza od początku ich znajomości pałała do niej nienawiścią. 
Piszczek podszedł do nich . Eliza uśmiechnęła się do niego i przedstawiła matce swojego męża. Ona spojrzała na mężczyznę i posłała mu przepraszające spojrzenie.
   -Zmieniłam się...przepraszam,wybaczcie.-wydukała.
   -Mamo , powiedziałam Ci coś przed chwilą.-rzekła Eliza.-To zamknięty rozdział...
Później była stypa. Było drętwo ,a atmosfera była smutna i przygnębiająca , ale to chyba normalne. Pod koniec ciocia Irenka wygłosiła pokrzepiającą przemowę , która każdego postawiła na nogi. Mówiła głównie o tym ,że kiedyś i tak się spotkamy tam na górze i ,że najwidoczniej taka była wola Boga a ludziom nie wypada jej kwestionować.
Z restauracji w której odbywała się stypa zebrani wyszli po niecałej godzinie. Ciocia Irena zaprosiła wszystkich dodatkowo do siebie, do domu. Nagotowała różnych potraw...
Wszyscy zasiedli przy stole i rozmawiali... humor się nawet polepszył. Eliza postanowiła iść się przewietrzyć i do tego zadzwonić do Agaty , która właśnie opiekowała się ich dziećmi. Wyszła na balkon i wybrała numer do przyjaciółki.
   -Hej Agatka, jak tam moje rozrabiaki ?-zapytała.
   -Hej myszko, wiesz Franio śpi , a Sara kłóci się z Kubą.
   -Haha , czyli jak zawsze.-uśmiechnęła się do siebie.-To fajnie...
   -A jak tam pogrzeb ?
   -No wiesz...dramat.-wyznała.
   -Hmm no rozumiem.
   -Strasznie było.-kontynuowała.-Spotkałam mamę...pogodziłyśmy się, bo nie potrafiłam dłużej tego ciągnąć. Moje dzieci muszą mieć dwie babcie.-uśmiechnęła się lekko.
    -Czyli dobrze się stało ,że pojechałaś.
    -W sumie tak.-przyznała.
   -Upsss..kochana muszę kończyć ! Franek płacze...
   -Kuczę Aguś nie wiem jak mam Wam dziękować..
   -Daj spokój , przyuczę Kubusia.-zaśmiała się.
   -Hahah, no dobrze. Pa.
   -No pa.-Eliza się rozłączyła i odwróciła z zamiarem powrotu do domu, ale zobaczyła ,że stoi za nią jej rodzicielka.-A to ty...-powiedziała niepewnie.
   -Masz dzieci ? -spytała poruszona.
   -Tak.-odpowiedziała dumnie.-Dwójkę.
   -To wspaniale..-odrzekła smutno i usiadła na progu.-Nawet nie wiesz jak żałuje tych lat.. od kiedy nie mamy kontaktu ?
   -5 lat ?
   -Chyba tak... masz już 24 lata , męża , dwójkę dzieci ...
   -I piekło za sobą , a to najważniejsze.-usiadła obok matki.
   -Nie chcesz mnie znać prawda ?
   -Kiedyś owszem , a teraz ? Teraz pragnę kontaktu z tobą , pragnę aby moje dzieci miały babcię . Rozumiesz ?
   -Na prawdę ?-nie dowierzała.
   -Tak ... Masz tego nie spieprzyć kolejny raz , bo Ci nie wybaczę.
   -Wiem Eliza , wiem . Postaram się !
   -Wyjechał.-powiedziała cicho.-To przez niego to wszystko.
   -Domyśliłam się...
   -Idziemy ? Do środka, opowiesz mi o moich wnukach .
   -Okej.-uśmiechnęła się lekko.
Opowiedziała matce o tym ,że tak naprawdę Sara nie jest jej córką. Powiedziała o swoich wszystkich przeżyciach i o tym jak bardzo cieszy się z życia.
Wieczorem Łukasz zaproponował żonie spacer ulicami Warszawy. Chodzili co mieście rozmawiając o swojej przyszłości. Lecz w końcu rozpętała się burza ... a im ? Im to w ogóle nie przeszkadzało. Uśmiechali się do siebie i dalej kroczyli przed siebie.
   -Widzisz ? Pogoda jest jak nasze życie. Spokojny dzień przerywa piekielna burza ,ale zaraz i tak będzie spokojnie..-mówił Łukasz.-I choćby nie wiem co , musi tak być.
    -Wiesz co kochanie ? -usiedli na murku.
    -Czasami najpiękniejsza prawda to szaleństwo...-


________________________________________________________
                                                                   KONIEC :)

Zdecydowałam ,ze epilogu nie będzie.

    Co chcę powiedzieć....kończę swoje trzecie opowiadanie. Zdziwiłam się ,że jest tak dużo wyświetleń ,komentarzy..codziennie byłam w szoku ! Dopiero pisząc poczułam się doceniona. Każdy komentarz to dla mnie taka chmurka... nawet najkrótsze słowo, sprawiało,że czułam się lepiej. Chociaż otrzymałam też komentarze niezbyt miłe, co mnie trochę ugasiło, lecz nie zniechęciło. Chciałam abyście wiedziały ,że to dzięki wam czuje się w tej chwili jak człowiek , szczęśliwy człowiek.  Mimo ,że miałam czasem gorszy humor , nawet bardzo kiepski , Wy mnie pocieszałyście i wspierałyście.
   Dla mnie ta historia jest wyjątkowa . Zawsze pozostanie w mojej pamięci i nie ukrywam,że pisząc to płacze...Naprawdę. Co ja gadam..w pamięci ? Ona zostanie w moim sercu ! <3 


Chciałabym podziękować osobą, które wspierały mnie komentarzami i razem ze mną tworzyły ten świat :
-Adrianna ,dziękuje Ci z całego serca! Za rozmowę i każdy komentarz ;*
-Monika Goetze, Tobie chciałabym podziękować najbardziej!
-Pyska , Jesteś osobą , jakby podobną do mnie , chciałabym Ci podziękować za Twoje komentarze , które dawały siłę i dają nadal ! Również za rozmowę ;*
-Like it , dziękuje Ci za każdy komentarz! Dzięki Tobie tak naprawdę zaczęłam pisać ;)
-Anna Wielądek , mówiłaś aby nie mówić Ci Anna , więc Aniu :D dziękuje Ci za to ,że komentowałaś każdy mój rozdział ! Dziękuje.
-WildChild09, dziękuje Ci za Twoje komentarze ,ale nie tylko...dziękuje Ci za to ,że Ty piszesz ! Dziękuje Ci z całego serca ,że komentowałaś mój każdy rozdział .
-Truskawkowa, dziękuje Ci za każdy komentarz i miłe słowo ! <3
Chciałabym podziękować również :
-Paula A ,
-Isabell Błaszczykowska,
-Klaudia Kotapka,
-Camilla,
-An ka ,
-Gabi Reus ,
-all,
-Wikuśka Buźka ,
-trampek.
I wszystkim o których zapomniałam . Oczywiście dziękuje każdemu Anonimowi <3
Dziękuje Wam z całego serca ! Ahaaa...


Dziękuje moim dwóm kuzynką - Justynie i Oli !  Dziękuje Wam , bo wiem ,że czytacie :* Wybaczcie ,że zaraziłam was Borussiomanią , ale cóż :D  Dziękuje za wsparcie <3

                                Jeszcze raz dziękuje i czekajcie na moje następne opowiadania , które
            pewnością się pojawią , a tymczasem zapraszam na :
Nic na świecie nie zdarza się przez przypadek.
                                                 UWIELBIAM WAS <3

wtorek, 7 maja 2013

Rozdział 53.

    Następnego dnia Eliza zaczęła myśleć nad swoim własnym życiu. Może jednak jechać na ten pogrzeb? Może faktycznie to dobra opcja. Rodzony brat...całe dzieciństwo razem . Może napotka tam swoją matkę i ojca... U ciotki Ireny była z Łukaszem nie dawno i dowiedziała się ,że matka Elizy zaczęła wszystko od nowa...zmieniła się.
    Eliza uroniła łzę... a po chwili zaczęła ryczeć! Wszystko wróciło... uśmiech brata i jej... wesołe dzieciństwo, czas w którym wszystko było prostsze...Powrócił ten obraz , obraz szczęśliwej rodziny. A teraz ? Teraz jej nie ma.   Elizę zaczął nękać kac moralny...może gdyby postarała się mu pomóc. Może wszystko byłoby inaczej.
   24 letnia Eliza przestała panować nad emocjami i jednym ruchem ręki zbiła szklankę. Prócz niej w domu nie było nikogo...Łukasz zabrał dzieciaki na plac zabaw. Młoda kobieta upadła na podłogę tuż obok stłuczonego szkła. Schowała twarz w dłoniach i zaczęła intensywnie ronić łzy.  Coś w niej pękło. Właśnie teraz zaczęła wychodzić na wierzch spaczony czas w którym była zagubioną nastolatką.
-Nieee , tak nie będzie.-powiedziała sobie w myślach.
   Podniosła się z podłogi i ostrożnie poszła do łazienki. Przemyła twarz zimną wodą , oparła się o umywalkę i zaczęła przyglądać się swoim nogą...z nadzieją ,że coś się zmieni , poprawi.  Po chwili popatrzyła w lustro. Miała rozmazany tusz do rzęs na policzkach. Wyglądała trochę jak smutny , ładny i kobiecy- klown. Uśmiechnęła się mimowolnie i zaczęła przemywać oczy płynem do demakijażu.  Zdecydowała ,że weźmie prysznic ,aby poczuć się rześko. Ustawiła zimną wodę i delektowała się przyjemnym chłodem. Po kilku minutach wyszła i ubrała spodnie od pidżamy oraz rozciągniętą bokserkę. Włosy spięła w koka . Tak było jej najwygodniej. Włączyła sobie utwór Ryska Riedela, czyli znanego w Polsce zespołu,Dżemu -Listy do M. Ta muzyka nastrajała pozytywnie, więc od razu jej wyraz twarzy stał się inny. Bardziej pogodny... Zaczęła odkurzać ,aby zapomnieć o wcześniejszym załamaniu. W taki sposób wysprzątała cały dom ,pomijając pokój Sary,a później poszła do siłowni i zaczęła ćwiczyć na bieżni. Gdy skończyła, była zmęczona , tak cholernie zmęczona...poczuła że żyje. Opadła na kanapę w salonie i spojrzała na ich rodzinne zdjęcie. Ich to znaczy jej , Łukasza i dzieciaków. Uświadomiła sobie ,że musi chronić swojej rodziny za wszelką cenę!  W pewnym momencie usłyszała dźwięk otwierających się drzwi. Domyśliła się ,że to Łukasz z dziećmi. Jej  domysły potwierdziły ciche rozmowy Sary z Łukaszem. Franek tylko wydawał z siebie dźwięki zadowolenia. Chwilę później znaleźli się przy niej. Sara miała dla Elizy mały bukiecik kwiatków ,które pewnie zakosili komuś z ogrodu. Na twarzy młodej matki i żony pojawił się duży uśmiech.  Łukasz trzymał w dłoniach jeszcze większy , tym razem kupiony w kwiaciarni bukiet krwisto czerwonych tulipanów.

   -Kochani dziękuje Wam.-wyściskała swoich najbliższych. -Jesteście wspaniali.-powiedziała  pełna szczęścia.
   -To ty jesteś wspaniała.-szepnął jej do ucha.
   -Kocham Was .-rzekła do całej rodzinki.-Saruś gdzie idziecie ?  -zobaczyła ,że Sara idzie do pokoju, a za nią małymi kroczkami przemieszcza się 1,5 roczny Franuś.
   -Bawić się!
   -No dobrze.-zaśmiała się i spojrzała na męża.-Łukasz...

   -Tak ?
   -Jedziemy na pogrzeb ! Do Polski .-oświadczyła bezkompromisowo.
   -Wiedziałem,że zmienisz zdanie...-spojrzał jej w oczy.-Zbyt dużo znaczy dla ciebie rodzina,abyś tak oschle traktowała tą z Polski. Dlatego Cię kocham.-musnął jej usta .
   -Myślałam nad tym..-wyznała.-Muszę tam jechać , muszę.
   -Wiem kochanie , ciocia Irenka dzwoniła do mnie...-powiedział.-Pogrzeb jest pojutrze o 14.
   -Jesteś kochany..-pocałowała go namiętnie w usta.-Ale nie pojedziemy jutro bo muszę iść na plan reklamy. 

   -Wiem , sprawdzałem loty, mamy o 10 właśnie pojutrze.-powiedział.
   -A z kim zostawimy dzieciaki ?
   -No nie wiem... załatwimy jakąś opiekunkę.
   -Racja.-uśmiechnęła się.-A co robimy dzisiaj ? -spytała.-Oojoj , muszę iść zrobić coś do jedzenia , bo pewnie jesteście głodni...
   -Trochę.-zaśmiał się.-To ja idę do moich maluchów.
Łukasz był dumny ze swojej żony. Wiedział ,że dla niej rodzina jest ważna i mimo ,że jej brat skrzywdził ją nie raz ona i tak go kocha , nawet teraz kiedy nie żyje. Sam nie wiedział jakby postąpił w jej przypadku. Nie byłoby mu łatwo.
 Piszczek otworzył drzwi do pokoju Sary i wszedł , ledwo przemieszczając się pomiędzy porozrzucanymi zabawkami po całej , lub większej części podłogi.
   -Córko , nie myślałaś aby trochę posprzątać w Twoim koloseum ?-powiedział całkiem poważnie.
   -Tak jest lepiej , nie ljubie sprzątać !
   -Ale trzeba sprzątać , bo się utopisz w tych śmieciach...
   -To nie śmieci !
   -A tam pod łóżkiem ? Te puste opakowania po krakersach i paczki po żelkach ? Saraa..
   -No jejciu...
   -Trzeba posprzątać , bo męża nie znajdziesz !
   -Pleciesz głupoty tatuś , jakoś  
Ömer mnie lubi...-uśmiechnęła się przebiegle.-On tez ma syf w pokoju..
   -Rany boskie...-Piszczek złapał się za głowę.-To wtedy byście się dobrali...
W tym samym momencie usłyszeli wołanie Elizy, która zaczęła wołać ich na obiad. Oni posłusznie poszli do kuchni. Na stole czekał już na nich gotowy kurczak.
___________________________________________________
Omer , czyli synek Nuriego ;D
Jutro ostatni ;< Jest mi przykro...ale niestety muszę skończyć.
Bierzcie udział w ankiecie , bo wtedy będzie mi łatwiej wybrać głównego bohatera *-* Do tej pory najwięcej głosów ma Marco ,ale jeszcze wszystko może się zdarzyć :D
Dziękuje Wam i pozdrawiam ;3

poniedziałek, 6 maja 2013

Rozdział 52.

   Przez ostatni tydzień Łukasz pokazywał się z jak najlepszej strony.  Zmienił się ... nie oskarżał już Elizy , wiedział ,że może jej ufać . Był naprawdę kochanym mężem i ojcem .  Można było powiedzieć,że ten incydent nauczył go wielu rzeczy , przede wszystkim ,że w jedną sekundę można zniszczyć sobie życie.
   Dzisiejszy dzień mieli spędzić w domu. Łukasz miał wolne, więc zaproponował ,aby zaprosić Kubę. Eliza przystała na ten pomysł. W między czasie sprawdziła pocztę. W końcu się doczekała odpowiedzi w sprawie kastingu na główną rolę w reklamie kosmetyków Playboy.
   -Jestttt ! -krzyknęła na cały dom.-Udało się ! Udało , udało ! -skakała po kanapie.
   -Ale co ?-zapytał niepewny Piszczek.
   -Już niedługo zobaczysz swoją żonkę w reklamie Playboya !
   -W reklamie czego , przepraszam ?!-wytrzeszczył oczy.
   -W reklamie kosmetyków matołku.-zaśmiała się.-Patrz muszę zadzwonić ...
   -Cieszę się z twojego sukcesu , kochanie.-dał jej całusa w policzek i uśmiechnął się beztrosko.-Piękna jesteś...
   -Dziękuje myszaku.-zmierzwiła jego włosy.-Idę do Franka , bo nie wiem co robi...
   -Dobrze, ja idę bo Kuba chyba przyjechał . Muszę mu bramę otworzyć...
   -Łukasz ! Mówiłam Ci ,żebyś dał mu ten pilot do bramy , bo biedaczek musi czekać.
   -Zapominam..
Łukasz poszedł otworzyć przyjacielowi bramę. Po niecałej minucie Kuba stał już tuż przy nim z dziwnym wyrazem twarzy. Jakby miał jakieś pretensje.
   -Powiedziałeś jej ?
   -Jeszcze nie.. nie chcę ,aby się martwiła na zapas.
   -Na jaki zapas chłopie ? Musisz jej powiedzieć chłopie.-uświadomił go.
   -Przecież wiem ... ale nie teraz.
   -A kiedy niby ? Najwyższy czas.
   -Nie chce jej psuć humoru... własnie dostała jakąś role w reklamie.
   -Nie kolego, idziesz teraz i mówisz! Przecież ona nigdy nie była do niego przywiązana...
   -Jednak brat to brat...

   -Przecież ona nawet nie zechce tam pojechać. Ale wiedzieć musi !
   -Dobra , chodź powiem jej. -uległ .
Dwaj weszli do domu i skierowali się do salonu , gdzie siedziała Eliza przeglądając umowę , którą wysłał jej producent reklamy. Łukasz czuł dziwne zmieszanie , bo nie wiedział jak jego żona zareaguje na taką wiadomość.
    -Eliza , mam dla ciebie dosyć dziwną wiadomość...
    - Co takiego ?-przerwała mu.
   -Chodzi o twojego brata ...on nie żyje...właśnie wczoraj popełnił samobójstwo.-powiedział cicho.
   -Ah...-dojrzeli jej tymczasowe zmieszanie.
   -Wszystko ok ?-zaniepokoił się Błaszczykowski.
   -Tak , tak..po prostu jestem dosyć zdziwiona... i to boli. Sami rozumiecie, jedyny brat.
   -Rozumiemy Elizka , będzie dobrze tylko nie płacz .-Łukasz ją przytulił.
   -Wiecie co ? Obiecałam sobie jakieś 5 lat temu ,że nigdy więcej nie będę płakać z powodu moich rodziców i brata. Mam ciebie, dzieciaki i tych wariatów , którzy spędzają w naszym domu więcej czasu niż w swoich.-uśmiechnęła się lekko.-A wiadomo , dlaczego to zrobił ?
   -Był nie tyle co niepoczytalny ,ale zaćpany i trochę zagubiony. Ścigali go , żeby oddał pieniądze za narkotyki. Nie do końca również jest pewne czy nie miał innych konfliktów z prawem.  

   -On w ogóle był lewy jakiś.-burknęłam.-Ale koniec tematu , okej ?
   -Jasne, chciałem po prostu abyś wiedziała...
   -To ja chciałem .-wtrącił się Kuba , który właśnie wyjadał Piszczkom winogrono. -Ty byś zataił.
   -Bo nie chciałem ,abyś się denerwowała.-Łukasz zwrócił się do Elizy.
   -Dobra , chłopcy co powiecie na to ,abym upiekła jakieś ciasto ?
   -No jasne ,że tak ! -ucieszył się Kuba.-A gdzie dzieciaki ?

   -Bawią się w pokoju.
   -Nie trzeba ich pilnować ?

   -Sara jest duża ,a Franuś krzywdy sobie nie zrobi. Jest grzeczny ,a w razie czego drzwi są otwarte.
   -To fajnie. Ja czekam na to ciasto-zaśmiał się.

Łukasz przez resztę  dnia zastanawiał się czy Eliza może nie chciałaby jechać na pogrzeb swojego brata. W sumie wypadałoby iść. On sam wybrałby się. Zobaczył jednak jak szorstko Eliza reaguje na słowo 'brat'. Postanowił zostawić tą sprawę.
__________________________________
Taki jakiś dziwny @.@
Dziękuje za komentarze ! 

A tak na marginesie to ... następny rozdział to rozdział 53 , czyli przed ostatni.
Skończę to opowiadanie , bo nie wiem już o czym pisać ... Nie wiem jeszcze czy zakończę to happy endem czy może w sposób dramatyczny , na każdą z opcji mam jednak pomysł.
Pozdrawiam ;3

sobota, 4 maja 2013

Rozdział 51.

       Eliza wstała jako pierwsza. Ubrała się , uczesała i umalowała. Zostawiła Robertowi na stole karteczkę ,że idzie na spotkanie z Łukaszem. Postanowiła się z nim spotkać , ponieważ już nie wytrzyma tego napięcia. Dla niej musiało być przejrzyście. Albo są razem , albo nie. Z tą różnicą ,że ona nie będzie potrafiła mu od razu wybaczyć...O kochaniu nie było mowy , bo ona kochała go całym swoim sercem i nadal kocha ... z każdą sekundą coraz bardziej. Przyczynia się do tego świadomość ,że może go stracić..
Wyszła z domu Roberta i udała się do parku. Wcześniej SMS-owali i ustalili właśnie ,że spotkają się w miejskim parku.  Eliza kroczyła pewnie po granitowym chodniczku. Dookoła nie było nikogo prócz niej i starszej pani siedzącej na ławeczce.  W końcu ujrzała postać Łukasza wyłaniającą się zza rogu . Mimowolnie się uśmiechnęła. I zbliżała się do męża. Nagle podbiegł do niej wysoki typ w kapturze i zaczął wyrywać jej torebkę.
     -Odpieprz się !! -krzyczała i nie chciała puścić swojej torby. W pewnym momencie straciła równowagę. Upadła na ziemie i uderzyła głową o bruk. Mimo to nie straciła od razu przytomności. Zrobiło jej się ciemno przed oczyma...widziała rozmazany obraz. Ujrzała sylwetkę Łukasza jakby przez mgłę. Schylił się do niej i krzyczał coś...
    -Elizaaaa ! Otwórz oczy !- wydzierał się.Potrząsał nią , aby tylko nie zasnęła.-Kurwaa..-klął.
Szybko wyciągnął telefon i zadzwonił po karetkę pogotowia. Miała zjawić się za kilka minut.I tak też było. Zjawili się po trzech minutach , pewnie dlatego ,że szpital był kilkaset metrów od parku. Łukasz był cały roztrzęsiony. Gdy zabrano Elizę , sam pobiegł do szpitala i podążał za lekarzami , którzy właśnie próbowali ocucić jego żonę.
   -Pan jest mężem ?-zapytał jeden z pracowników przychodni.
   -Tak ! Proszę mi powiedzieć co z nią ?!
   -Jest stabilnie , mniemam ,że wstrząśnienie mózgu.
   -Czyli będzie dobrze ?
   -Proszę się nie martwić i  wrócić do domu.-poprosił.-Niech pan poda mi numer telefonu.
   -Dobrze.-Łukasz grzecznie napisał mu cyfry na kartce.-Mam tak sobie iść ?
   -Tak, przecież mają państwo dzieci , niech się pan nimi zajmie . Z żoną będzie wszystko dobrze, bynajmniej mam taką nadzieję.
   -Dobrze , niech pan dzwoni !-przypomniał mu.
Piłkarz opuścił szpital. Poszedł do domu i uświadomił sobie jak bardzo zaniedbał swoje dzieci.  Postanowił iść do Lewego i się z nim pogodzić ... chciał zgody . W jego domu zjawił się po kilku minutach.
    -Cześć..-odezwał się cicho do Roberta.
    -Łukasz !-ucieszył się.-Miałem nadzieje ,że przyjdziesz...ale gdzie jest Eliza?
    -W szpitalu ..
    -COOOOO? Pobiłeś ją ? Ty chuju jebany ! Zaraz Ci pokaże !
    -Spokojnie ! To nie ja ... jakiś gówniarz chciał zajebać jej torebkę , upadła...i sam wiesz..

    -O matko... przepraszam .-wypowiedział.-Wejdź.
    -Robby to ja przepraszam . Wybacz mi stary.
    -Ja nie byłem na ciebie zły.-przytulił swojego przyjaciela.-Dzieciaki są w salonie.
    -Dzięki.-powiedział i ruszył do salonu. Zobaczył tam wesołą Sarę i Franka. Oglądali Kubusia Puchatka. -Hej maluchy !
    -Tataaaaaaaaaaaaaa-krzyknęła radośnie Sara i podbiegła do niego aby się przytulić.

    -gbllluuurllll-bełkotał Franuś.
    -Moje kochane ! Idziemy do domciu ?
    -A gdzie Eliza ?-zapytała dziewczynka.
    -W szpitalu... upadła i boli ją głowa.-wyjaśnił jej.-Roberrrttt !
    -Tak ?
    -Zabieram moje szkraby !-zasmiał się.
    -Ty egoisto !-wybuchł śmiechem.-Idę po wózek Franka.
Chwilę później przyszedł z wózkiem i włożył do niego syna swojej przyjaciółki. Łukasz pożegnał sie z Lewym i poszedł z synem i córką do ich domu. Sara nie ukrywała swojego zadowolenia.
Spędzili razem wspaniałe popołudnie. Ugotowali nawet razem obiad. Po 16 do Łukasza zadzwonił doktor , który zapytał czy może przyjechać do żony. Ten oczywiście się zgodził. Poczekał chwilę na Roberta który obiecał zaopiekować się dziećmi. Łukasz czym prędzej popędził do szpitala. Wszedł do recepcji, a doktor Lann sam go wyłapał z tłumu.
    -Witam ponownie.-powitał go.-Pozwoli pan za mną.
    -Witam, oczywiście.
Łukasz szedł za lekarzem aż do sali numer 34 .
    -Może pan wejść , uprzedzam ,że żona nie jest w dobrym nastroju.
    -Nie szkodzi...chcę ją zobaczyć po prostu.
    -Jest mały problem.
    -Jaki ?
    -Kobieta nie pamięta prawdopodobnie kilku incydentów , które ostatnio się wydarzyły.
    -Jak to ?
    -No normalne przy wstrząśnieniu mózgu. Pańska żona może mieć nudności oraz zaburzenia równowagi ...
    -A kiedy będzie mogła wrócić do domu ?
    -Wszystkie potrzebne badania już jej zrobiliśmy , wiec może opuścić szpital dziś  pod warunkiem ,że zgłosicie się jutro do kontroli.
    -Oczywiście.
Łukasz wszedł do sali w której siedziała Eliza. Była blada , ale nie stwarzała widoku jakiejś poturbowanej pacjentki.
    -Eliza...-wyszeptał przejęty.-Jak się czujesz ?
    -Łukasz ? Przecież Ty mnie ...pokłóciliśmy się.
    -Pamiętasz to ?
    -Tak.
    -Przepraszam Cię kochanie... nie potrafię bez ciebie żyć. Wybaczysz mi ? Jestem idiotą wiem o tym...ale dopiero dzisiaj zdałem sobie sprawę ile dla mnie znaczy rodzina...
     -Wiem,że mnie kochasz , ja też Cię kocham ...ale czy będzie tak jak zawsze ?
     -Ja zrobie wszystko abyśmy byli szczęśliwi...po prostu Cię kocham nad życie.
     -Boję się...
     -Czego ?
     -Jutra.Przytul mnie.-wyszeptała .
________________________________________________________

I jest 51... :)
Mogę się wyżalić ? Dziękuje...
Macie czasami takie przemyślenia ,że nie wiecie co będzie jutro? Że może się nie udać ? Ja tak mam codziennie... Jestem przerażona. Nie śmieje się i w ogóle jestem bez życia. Chciałabym z kimś pogadać ,ale nie mam z kim. Bo najbliższa osoba jest teraz 300 km ode mnie. Jestem teraz u babci i chcę już stąd jechać ! Mam takie doła ,że mam wszystko w dupie !
Nie jedna osoba powiedziała by - pogadaj z rodziną . O czym mam z nimi gadać ? Nikt mnie nie rozumie ! Chciałabym raz usłyszeć -Izaa rozumiem Cię mam tak samo... albo chociaż -Nie wiem jak to jest bo nigdy nie byłem w takim stanie ,ale będę Cię wspierać. Chciałabym słyszeć to a nie śmiech. Naprawdę . Bycie nieakceptowanym przez większość boli jak cholera. Mówią mi ,że jestem inna .. nie wiem jak to interpretować . Ja uważam ,że jestem raczej z tego innego świata...'jestem stamtąd czyli  znikąd , nie ma mnie.'

Może i jestem nienormalna , bo pisze takie rzeczy obcym osobą ,ale wiecie co ? dobrze mi z tym , bo może Wy postaracie się mnie zrozumieć..
 
Pozdrawiam .


środa, 1 maja 2013

Rozdział 50.

   Elizka obudziła się wyspana i wypoczęta. Jakby zapomniała o wszystkich problemach i zmartwieniach. Gdy tylko otworzyła oczy wstała z łóżka i poszła uchylić okno.  Pokrzątała się jeszcze po gościnnej sypialni. Chwilę później do pokoju wparował Lewy z uśmiechem na twarzy.

  -Siema , siema moja droga ! -zawołał uradowany .
  -Hej , Leniwy !
  -Ja leniwy ? Ja śniadanie z Sarą zrobiłem i Franka nakarmiłem !
  -Cooo? To która jest  godzina ?
  -Tak po 13 .-uświadomił dziewczynę.-Tak słodko spałaś...
  -Dobra dobra ! -zaśmiała się.-Robert dziękuje Ci z całego serca ,że mi pomagasz.
  -Nie ma za co.-uśmiechnął się jedynie.-Chodź jeść , bo zaraz będziemy robić obiad.-zaśmiał się.
  -No super !

Eliza zjadła śniadanie i postanowiła zadzwonić do Agaty ,aby zobaczyć jak wygląda sytuacja u Łukasza. Miała pewne obawy co do tego. Bała się , że Piszczek zażąda rozwodu , ale przecież to taka błaha sprawa..Zamartwiała się tym z minuty na godzinę . Jej obawy powiększały sie gdy nie otrzymywała od Łukasza żadnych oznak życia. To zjadało ją od środka mimo to starała się być silna i nie okazywać swojej słabej psychiki.
Poszła do synka i przebrała go i jeszcze raz nakarmiła. Kiedy była sama w kuchni , dołączyła do niej córka Piszczka.

   -Eliza... tęsknie za tatą..
   -Ja też tęsknie...niedługo się pogodzimy i będzie dobrze.-uspokajała małą.   -Mhm..-westchnęła jedynie i poszła do Roberta , który zawzięcie naprawiał kosiarkę w ogrodzie.

Eliza postanowiła w końcu wykonać połączenie do przyjaciółki ,która miała opowiedzieć jej co właśnie dzieje się z Łukaszem. Dziewczyna oparła się o blat w kuchni i wybrała numer do Agaty.

   -Hallo?
   -Aguś ? Cześć , Eliza mówi..
   -Kochanieee ! Elizka moja kochana ! Pewnie dzwonisz ,aby zapytać co z Łukaszem... Moja droga , nie wiem.-powiedziała.
   -Jak to ? Co z nim ?-wystraszyła się.
   -No nie wiem , wziął Kubę i pojechali gdzieś dzisiaj rano.
   -Ahm..
   -Ooo wilkach mowa ! Właśnie wjeżdżają do garażu..
   -To świetnie , wypytaj i obczaj , a ja zadzwonię za 5 minutek.
   -Dobrze, to do usłyszenia !-powiedziała radośnie.

Eliza choć trochę zawiedziona, uparcie czekała to pięć minut ,aby dowiedzieć się czy znaczy coś jeszcze dla Łukasza . Czy jest ważna dla niego.

    -Mała, co robisz ?-wparował Robert.
    -Zaraz dzwonie do Agaty , żeby mi powiedziała co Łukasz robi.
   -Okej .-usiadł naprzeciw niej.-Musimy pogadać...
   -Tak ? -nie do końca wiedziała co ma myśleć.
   -Nie mogę patrzeć na ból w twoich oczach ...no nie mogę ! Jak już się pewnie domyślasz czuje coś do ciebie ...i wiesz ,że chciałbym abyś była dla mnie kimś więcej niż przyjaciółką...
    -Do czego dążysz ?-przerwała mu.
    -Nie mogę patrzyć jak budzisz się bez niego i cierpisz , bo niema go tutaj. Kocham Cię , wiesz o tym tak ? No właśnie w tym problem ... Musisz jechać do niego i z nim pogadać ! Rozumiesz ? -mówił spokojnie , choć był cały w nerwach.
    -Nie wiem czy chcę , nie potrafię mu od tak wybaczyć!.

    -Wiemy ,że tego chcesz ! Zadzwoń do Agaty, a później do Łukiego .
    -Mhm.-mruknęła i wyjęła telefon po czym wybrała numer do Agi.-No i jak ?
    -Pije whisky w gościnnym.-powiedziała krótko.
    -Czyli jest zły ?
    -Tak . Mówi cały czas ,że jest idiotą.. musisz z nim pogadać.
    -Jutro...powiedz mu ,że jutro do niego przyjdę i ma się zachowywać jak człowiek !
    -Dobrze , pa kochanaaa !-rozłączyły się .
_____________________________________________
Proszę ;3
Pozdrawiam i dziękuje ;3

niedziela, 28 kwietnia 2013

Rozdział 49.

   Łukasz poszedł jeszcze na chwilę do Kuby. Był wściekły na wszystko co go otaczało ,ale nie na Kubę. Kuba był dla niego jak idealny brat , taki który zawsze był przy nimi go wspierał.
  Otworzył drzwi do szpitalnej sali w wszedł do środka. Kuba od razu poznał,że się nie pogodzili.
  -Co jest?-zapytał Kuba widząc zmarnowaną minę przyjacielem.
  -Nic do cholery ! -wkurzył się.-Pojechała sobie z Robercikiem...
  -Dziwisz się jej ?!-odezwała się Agata.-Wiesz kobieta ma swój honor..
  -Oj Aga...Co ja mam teraz zrobić ?
  -Mogłeś myśleć o tym wcześniej ! Teraz to już Leniwy się Elizką zajmie...-skomentował Kuba.
  -Ja pierdole...
  -Oszaleliście ?! Przecież ona Cię nigdy nie zdradzi .-broniła przyjaciółkę Agata.
  -Już raz zdradziła...-mruknął Piszczek.
  -ŁUKASZ ! Ja to Ci zaraz w mordę przywalę !-krzyknęła zbulwersowana narzeczona Kuby Błaszczykowskiego.
  -Przesadzasz Łukasz...-przyznał rację ukochanej.
  -Dobra... chce wojny ? Będzie miała !-zawziął się mąż Elizy.
  -Oszalałeś...-powiedział bezradnie Kuba.
Łukasz wybiegł z sali i ogólnie opuścił szpital.
 

  Eliza siedziała w mieszkaniu i pakowała swoje rzeczy. Dzisiaj razem z Robertem i dziećmi mieli jechać do Dortmundu. Na lotnisku musieli stawić się o 13.30. Chcieli wylecieć wcześniej niż Kuba i Łukasz. Tak więc spakowali się i  pojechali do mieszkania Roberta aby i ten mógł zabrać swoje rzeczy. O 12 byli już gotowi,a żeby nie czekać za długo na lotnisku zostali jeszcze chwilę u Lewego.
   -Nakarmię Franusia.-powiedziała zmęczona tym wszystkim Eliza.-Robert podaj mi torbę !-krzyknęła z kuchni.
   -Już idę.-usłyszała.
Chwilę później przy Elizie stanął Robert z uśmiechem na twarzy. Eliza popatrzyła na niego błagalnym wzrokiem.
   -Robert... weź mnie nie dołuj.-zaśmiała się cicho.
   -A co ja robię ? Chcę Cię tylko rozweselić.

   -Daruj sobie.-mruknęła uśmiechnięta.
Czuła się lepiej, ponieważ Robert był przy niej i próbował jej pomóc i ją udobruchać.
Kiedy Lewy bawił się z Sarą , Eliza karmiła Franka , który ku jej zdziwieniu wszystko ładnie zjadał.
  Równo o 13 wyjechali spod bloku Roberta. Chwilę później wysiedli z taksówki przy lotnisku.


    O 15.45 byli już w mieście. Eliza długo nie mogła się zdecydować , gdzie ma się zatrzymać. Robert poprosił ją ,aby została u niego w domu, bo po co ma się kłócić z Łukaszem.
   -Przecież on jeszcze nie ochłonął .-stwierdził Lewy.-Będziecie się kłócić. A po co?
   -Masz rację... zostanę . -uległa namową przyjaciela.-Dziękuje ...
   -No widzisz ? Przygotuje Wam pokoje.-powiedział uradowany obecnością przyjaciółki i jej dzieci. Może liczył na coś więcej... ale chyba miał  świadomość ,że Eliza zawarła związek małżeński...Kobieta miała jedynie nadzieje ,że nie chce wykorzystać jej kryzysu w związku.
Robert zrobił dla nich kolacje. Łukasz wysylał Elizie jakieś smsy , których ona nie miała ochoty czytać. Po 21 wszyscy spali.

__________________________
Sorrki , że krótki ,ale brak czasu :/ Obiecuje ,że następny dłuższy będzie :*
Piszcie co myślicie <3 Dziękuje za komentarze :*
Pozdrawiam :)


  

czwartek, 25 kwietnia 2013

Rozdział 48.

       Po kłótni z Łukaszem Eliza miała ochotę od razu wyjechać do Dortmundu z dziećmi. Nie miała ochoty przesiadywać w jego mieszkaniu, ale zbliżał się mecz  a obiecała Sarze ,że pójdą na niego razem.  Czuła dziwne poczucie winy ... jakby obwiniała się za kłótnie z mężem,ale przecież ona nic nie zrobiła ! To on słucha jakiejś fałszywej gówniary. Łukasz pisał smsy ,że muszą to sobie wyjaśnić , ale Eliza nie miała na to ochoty . Rozmawiała jedynie z Lewym i Marco przez telefon . Obaj ją wspierali .
      Nadszedł dzień meczu. Oczywiście Eliza miała tam iść tylko dla Sary , Lewego i Marco . Uśmiechała się na samą myśl o tym ,że zobaczy się z Łukaszem ,za którym niemiłosiernie tęskni.Przed wyjściem na stadion zadzwoniła do opiekunki , aby ta zajęła się Frankiem na czas jej nieobecności. Sympatyczna dziewczyna szybko się zjawiła i Eliza zostawiła z nią małego , a sama wyszła z Sarą przed blok. Do stadionu było dosyć blisko , wiec spokojnie mogły się przespacerować. Dotarły po 15 minutach i weszły do sektora dla rodzin piłkarzy. Zajęły miejsca i bacznie obserwowały rozgrzewkę piłkarzy przed długo oczekiwanym meczem. Niecałe 45 minut później na boisko zaczęli wychodzić piłkarze reprezentacji Polski  i  rywala - Niemiec. Oczywiście, było jasne ,że faworytem meczu towarzyskiego są Niemcy, ale to jest futbol , tu wszystko jest możliwe. Po odśpiewaniu hymnów wszyscy obecni na stadionie oraz przed telewizorami usłyszeli pierwszy gwizdek.
   -Patrz ! Wujek Marco , Mario i Mats ... oooo i Marcel a tam jest Illy ! -mała wymieniała swoich wujków. Była wniebowzięta wydarzeniem. -Tam tatuś , Kuba wujek , Robert i inni..-mówiła sobie pod nosem.
  -Widzę kochanie.-Eliza uśmiechała się do niej, sama wpatrując się na swojego ukochanego.
Pierwszy kwadrans Niemcy kierowali grą. Ich podania były zawsze celne i przemyślane. Polacy nie grali najgorzej ,ale też niezbyt dobrze. Ilkay po prostu rozwalał Polaków technicznie. Wszyscy Borussen radzili sobie całkiem dobrze , nawet Ci w zespole reprezentacji Polski. Lewy miał szansę na zdobycie gola ,ale Neuer kapitalnie wybronił strzał  z woleja. Po tej akcji , jakby Polakom doczepili skrzydła i zaczęli bardziej atakować i grać piłkę do przodu . Piszczek  chcąc pomóc w ofensywnej grze ruszył do środka boiska i prawa strona została bez obrońcy, bezbłędnie wykorzystał to gwiazdor Borussi Marco Reus i szybko ograł pozostałych  piłkarzy Polski , którzy zostali na swojej połowie. Oddał strzał , a on się nie myli. Artur Boruc mógł jedynie patrzeć jak piłka wpada do siatki. Przy wyniku 1 : 0 dla Niemców jeszcze wszystko było możliwe. Nawet triumf Polski. Piszczek otrząsnął się po stracie gola i ponownie zagrał piłkę do przodu, prosto do Roberta , który to świetnie wykorzystał. Manuel Neuer był bliski obrony , ale ostatecznie piłka znalazła się w bramce. Stadion oszalał ! Prawdziwa meksykańska fala na trybunach. Piłkarze nie do końca się tak cieszyli i próbowali skupić na dalszej grze. Przez kolejne 20 minut grę dla Polski przejęło Polskie trio i Teodorczyk z Koseckim , który szybko załapali styl gry partnerów. Próbowali grać na krótkie podania , tak aby zrobiło się mało miejsca i przeciwnik nie mógł odzyskać lub zabrać piłki. Nawet im to wychodziło. Piszczek zamieniał się pozycją z Rybusem. Tak , aby jak najlepiej Polska radziła sobie w grze ofensywnej. Polska i Niemcy mieli pod koniec pierwszej połowy jeszcze po jednej składnej i sensownej akcji , ale żadna z drużyn tego nie wykorzystała. Tak , więc zeszli do szatni z wynikiem 1 : 1.
Po kilkunastu minutowej przerwie na murawie ponownie pojawili się piłkarze obu reprezentacji. Niemcy mieli zacząć tę połowę wolno...spokojnie , tak aby rozgryźć przeciwnika i uszczypnąć gdy podwinie mu się nóżka. I tak tez się stało . Po niedopatrzeniu Salomona piłkę do siatki pakuje Mario Gomez. Lecz to nie ugasiło zapału polskich kopaczy . Od razu chcieli się odpłacić i wypracowali kontry. Niestety przeciwnik uniemożliwił im przedostanie się do pola karnego. Do 75 minuty Polacy nie mogli przedrzeć się przed niemiecką obronę. Jedak później dawali radę i próbowali oddawać strzały na bramkę Neuera. Po kilku nieudanych próbach , nadszedł czas na tą okazje , jedyną może w tym spotkaniu która sprawiłaby ,że Polacy wyrównają mecz z faworytami spotkania-Niemcami. Po podaniu Rybusa piłkę przyjął Kuba , który umiejętnie dryblował nią i przemieszczał się  z nią do przodu ,aby prawdopodobnie podać Lewemu , który miał szansę na oddanie celnego strzału. Bądź co bądź , nie udało się , gdyż biedny Błaszczykowski został sfaulowany w polu karnym przez niejakiego Ozila. Kuba został bardzo brutalnie potraktowany. Mesut wjechał mu z wyprostowanej nogi prosto w kostkę. Kuba jeszcze potknął się o własną nogę i prawdopodobnie pogorszył sytuację. Leżał na murawie i aż wył z bólu. Sędzia podyktował rzut karny dla Polaków ,ale najpierw należało zadbać o Kubę. Chłopak nie mógł się podnieść z murawy i konieczne było wynoszenie go na noszach. Na trybunach rozległ się hałas i oburzenie , że Ozil nie otrzymał czerwonego kartonika. Kiedy Kuba opuścił boisko i zajął się nim sztab medyczny do wykonywania karnego podszedł ... i tu zdziwienie wśród kibiców ! Jedenastkę miał wykonać prawy obrońca ... ŁUKASZ PISZCZEK ! Wziął dwa głębokie oddechy i oddał strzał na bramkę Niemców. Piłka leciała dość wysoko i potężną prędkością i siłą. Wpadła do siatki tuż przy prawym słupku ! Było to bardzo miłe dla oka ! Stadion ponownie ożył ! Ponownie kibice zaczęli skandować nazwiska strzelców bramek ,niestety piłkarze myśleli o Kubie , który na pewno teraz cierpi. Polakom ani Niemcom do ostatniego gwizdka nie udało się nic ugrać i obie reprezentacje zakończyły spotkanie z dwoma bramkami na koncie. Polscy piłkarze a dosłownie Piszczek i Lewy nie mieli czasu na świętowanie tego remisu. Musieli szybko zorientować się gdzie jest Kuba i do niego jechać. Łukasz zapytał się jakiegoś pracownika PZPN'u gdzie znajduje się w tym momencie Błaszczykowski a ten odpowiedział mu ,że został przewieziony do miejskiego szpitala. Jego przyjaciel nie czekał ani minuty dłużej i pociągnął za sobą Lewandowskiego z którym ostatnio też się pokłócił.

Ale teraz nie chodziło mu o rozmowę z rzekomym kochankiem swojej żony tylko o przedostanie się do szpitala w którym jest jego serdeczny przyjaciel. Szybko znaleźli się w przychodni i udali się do recepcji.
   -Dzień dobry , przepraszam gdzie znajduje się Błaszczykowski Jakub ?
   -A witam witam , zapraszam za mną.-uśmiechnęła się młoda praktykantka i  zaczęła prowadzić piłkarzy do sali w której przebywa ranny Kuba. Łukasz i Robert podążali za nią w ciszy . Robert już wystarczająco się na niego nakrzyczał ,ale ten uparty jak osioł nic nie rozumie.
Łukasz zapukał do sali w spokojnie otworzył drzwi. Pierwsze co rzuciło mu się  w oczy to Kuba który leży na łóżku z usztywnioną nogą . 

   -Kuba ! Chłopie jakiego ja miałem stracha ! Żyjesz ? Boli Cię ? Boli...aa może poprawię Ci poduszkę ? Chcesz pić ? Może jeść ? Tak w ogóle to zremisowaliśmy. Chyba Ci niewygodnie , co? Zawołam pielęgniarkę !
   -Łukasz !-krzyknął rozbawiony Kuba.-Miło mi ,że się troszczysz ,ale ogarnij troszeczkę.-uśmiechnął się przyjaźnie.-I chyba kogoś nie zauważyłeś...
Piszczek odwrócił się za siebie i ujrzał bladą Agatę , Elizę i Sarę . Ta najmłodsza zaraz rzuciła się ojcu na szyję.
   -Mój maluchu !- przytulał dawno nie widziane dziecko.-Tęskniłem za Tobą słoneczko moje!
   -Ja za Tobą też tatusiu ! Franuś tez , ale go tu nie ma..
Łukasz nagle spojrzał na Elizę , która wbijała wzrok w podłogę . Postawił dziecko na ziemi i podszedł do niej i dotknął jej dłoni. Ona od razu ją zabrała i wyszła z sali. Zobaczyła ,że przed salą siedzi Lewy . Podeszła do niego i usiadła obok.
   -Nie dam rady . Potraktował mnie jak śmiecia .-powiedziała zdenerwowana.

   -Spokojnie ... dasz radę , wyjaśnicie sobie wszystko i będzie dobrze.
W tej chwili z sali wyszedł Łukasz . Robert jedynie rzucił -Pójdę do Kuby . I zostawił Elizę z Łukaszem.
   -Masz mi coś do powiedzenia ?-zapytał oschle.
   -Jaa ? To Ty mnie przepraszaj !
   -Masz racje ... przepraszam Cię za to ,że odkryłem ,że mnie  zdradzasz ..
   -Nie zdradziłam Cię buraku !
   -Ale...
   -Będziesz wierzył jakiejś zołzie , a nie żonie ? Mądrze Piszczek !- powiedziała ironicznie.
   -Eliza... no nie wiem co o tym myśleć..
   -Wy już lepiej nic nie myśl !-uniosła głos i otworzyła drzwi do sali-Robert , Sara chodźcie !
Oni posłusznie pożegnali się z Kubą i Agą i poszli za Elizą. Sara przytuliła jeszcze Łukasza i cała trójka udała się na zewnątrz. Łukasz odprowadzał żonę , córkę i przyjaciela oczyma pełnymi łez. Co on nieszczęsny narobił ?!

________________________
Chyba najnudniejszy rozdział ;p
Ale dodam , bo tak myślę 'a co mi tam !' :D
Piszcie , hejtujcie , mówcie co się nie pasuje i co byście zmieniły ;)
Przyda  mi się to ;)
Przyjmę krytykę na barki :D
Pozdrawiam ;*

wtorek, 23 kwietnia 2013

Nie wierze...

         Jürgen Klopp wytłumaczył motyw odejścia Mario Götze do Bayernu. "To moja wina"
Trener dortmundczyków przed meczem z Realem Madryt wytłumaczył powód odejścia jego wychowanka do Bayernu Monachium. - Jeśli ktoś tu jest winny, to jestem to ja. Nie mogę stać się 15 cm niższym, łysym Hiszpanem. Götze chce po prostu pracować z tym wyjątkowym trenerem, który nazywa się Guardiola i nic go przed tym nie powstrzyma - powiedział dziennikarzom Klopp. - Przede wszystkim jednak nie mogę porzucić stylu, którego nauczyłem moich piłkarzy i zacząć grać tiki-takę - zakończył.


    Że co  proszę ?! Dla mnie Klopp jest najlepszym trenerem na świecie i ... nikt go nie zastąpi!
A Mario ? Mario spieprzył sprawę. Wbił mi nóż w plecy , ale pewnie nie tylko mi... Zawiódł kibiców , fanów piłki nożnej ! Wychował się w tym klubie a teraz od tak pójdzie do największego wroga... super ! Wszystko po to aby pracować z najlepszymi ? Dobra, ale ... kibice go kochali... on podobno kochał ten klub. Nie rozumiem go i szczerze nie wiem co o tym myśleć. 
  Na szczęście Mario to nie całe BVB . Mam nadzieję ,że więcej piłkarzy już nie odejdzie...a nawet jeśli to nie zrobi takiego świństwa jak Mario. A najgorsze jest to ,że ujawnili jego decyzję przed LM , tylko po co ? Żeby zdezorientować naszych Borussen ? To w stu procentach chamskie ! 

   Mimo tego co zrobił , będę mu kibicować. Będę wobec tego lojalna. Nie tak jak on wobec kibiców i klubu. Strzelał bramki dla BVB , a ten klub bezgranicznie kocham , więc będę i jestem mu wdzięczna. Będę mu kibicować. Ale nie bayernowi. Z każdą sekundą rośnie moja nienawiść do tego klubu.  Przykro mi ,ale życze z całego serca miejsca w spadku bawarczykom, chociaż będzie u nich grał mój ... idol ? nie wiem...

                 
A wy co o tym myślicie ?

niedziela, 21 kwietnia 2013

Rozdział 47.

     Na początku imprezy wszyscy byli trochę spięci ,lecz później goście się rozluźnili i zaczęła się prawdziwa biba. Łukasz pił z kolegami i jakoś nie widzieli końca ,a Eliza stała obok niego i darła mu się do ucha , aby przestał. On tylko się uśmiechał i nie zważał na słowa swojej żony.
  -Łukasz już skończ ! -nalegała.
  - Kochanie, daj spokój.
  -Dobra! -była zła.-Idę do dziewczyn, a ty tu chlaj degeneracie! 
  -Złotko nie denerwuj się.-zaśmiał się Kosecki.
  -Ty też pij wódę i się nie odzywaj.-wkurzona Eliza odeszła od stolika mężczyzn i podeszła do grupki dziewczyn. Te też były nieźle wstawione , więc Piszczek oszczędziła sobie wchodzenia z nimi w rozmowę i poszła dalej do Agaty i Sandry.  One były w miarę trzeźwe więc Elizka chętnie z nimi rozmawiać. Chwilę później poszła się przewietrzyć. Przeczuwała,że stanie się coś  niedobrego , ale do końca nie wiedziała o co może chodzić. Usiadła na ławeczce przed lokalem . Patrzyła w ziemię zastanawiając się co mogło lub co może się stać. A może to tylko przeczucia... sama nie wiedziała co am myśleć. Chwilę później ktoś się do niej dosiadł. Spojrzała na twarz i zobaczyła ,że to nikt inny jak Robert Lewandowski.
   -Co tam ? -zapytał szczerząc się do żony Piszczka.
   -A tak myślę... czuje ,że coś się stało.
   -Jak to ? Co niby miało się stać ?
   -Właśnie nie wiem .-rzekła.-Ale czuje ,że coś wisi w powietrzu..
   -Ty to tylko czarne myśli masz ...-zaśmiał się.
   -O a widzę ,że jesteś całkiem trzeźwy.-zobaczyła.
   -Tak, ograniczam .-uśmiechnął się.
   -Odprowadzisz mnie do mieszkania ?-zapytała z nadzieją ,że nie będzie musiała patrzeć na  pijanego męża.
    -Jasne,że tak.-wstał i pociągnął za sobą Elizę.
Szli do mieszkania rozmawiając o różnych sprawach . Ważnych i mniej ważnych. Odnaleźli wspólny język.
     -Ej a co ze mną ?-zapytał , gdy Eliza weszła do klatki schodowej.
     -No myślałam ,ze to oczywiste. Chodź ! -uśmiechnęła się szeroko.
Robert podążył za żoną przyjaciela i po chwili znaleźli się w mieszkaniu. Ku ich zdziwieniu opiekunka nie spała , więc pani Piszczek zapłaciła jej i pozwoliła iść do domu .
    -O jak mi się spać chce.-ziewnął Lewy.
    -To idź do pokoju , tam.-wskazała na wolny pokój na przeciw jej sypialni.
    -Pooglądam sobie TV.
    -Nie działa.-westchnęła ściągając buty.
    -Zobaczymy , może da się naprawić.-podszedł do urządzenia i pogrzebał trochę w kabelkach. Puknął , stuknął i szklany Bóg zaczął działać. Lewy rozłożył się wygodnie na kanapie i zaczął oglądać jakiś spektakl, bo tylko to było w telewizji o 1 w nocy.
    -Czy ciebie Bóg opuścił ?-zaśmiała się Eliza.-W środku nocy będziesz oglądał telewizor ?
    -Tak , cicho , cicho..-uciszył przyjaciółkę.-Siadaj i oglądaj... patrz ona  zaraz wyskoczy zza szafy...
    -Fascynujące..-przewróciła oczyma. Eliza położyła się obok Lewandowskiego i oparła głowę o jego ramię. Było jej trochę zimno więc nakryła siebie i Lewego miękkim kocem. Teraz było jej naprawdę ciepło i wygodnie. Nie wiedząc kiedy zasnęła.

                                                                    ____

     Obudziła się niemalże w ramionach napastnika Borussi jak i reprezentacji Polski. Nie miała ochoty wstawać ,ale musiała. Podniosła głowę i spokojnie wyszła spod kocyka . Stanęła na nogi i obejrzała się dookoła. Chwilę później poszła się ubrać i przygotować śniadanie. Gdy zrobiła kanapki , poszła zobaczyć czy dzieci śpią. Weszła do pokoju w którym spała Sara i ku jej zdziwieniu dziewczynka była już na nogach. Stała w pidżamce i czesała gęste włosy. Eliza uśmiechnęła się i podeszła do Sary , aby dać jej buziaka. Dziewczynka oczywiście ucieszyła się widząc 'ukochaną przyjaciółkę'.  Eliza powiedziała ,aby mała się ubrała i przyszła na śniadanie ,a  sama poszła do Franka. Jej mały synek , również nie spał. Leżał w łóżeczku i przyglądał się wiszącym nad nim maskotkom. Oczywiście uśmiechnął się i wydał z siebie dźwięk zadowolenia , gdy zobaczył swoją mamę. Eliza wyjęła go z łóżeczka postanowiła go przebrać.
Kiedy wykonała tą czynność , zabrała Franka do kuchni , aby go nakarmić. W między czasie wstał Lewy , praktycznie nie wiedząc co się stało i dlaczego jest w obcym mieszkaniu. Dopiero gdy zobaczył Elizę wszystko sobie przypomniał.
   -Hej.-uśmiechnął  się do kobiety.
   -Hej , hej. Jak się spało ?
   -Ramię mnie boli... od Twojej głowy.-zaśmiał się.
   -Nie dramatyzuj, Lewusku.-poczochrała jego włosy.
Do kuchni weszła Sara i szeroko się uśmiechnęła na widok Roberta.
   -Cześć Robercik ! -podbiegła i przytuliła się do swojego ulubionego zaraz po Marco wujka.
   -Hejo mała.-uśmiechnął się.
   -A gdzie tatuś ?-zapytała.
   -Pewnie w hotelu , odpoczywa.-powiedziała ironicznie Eliza.
   -Mhm.-mruknęła Sara.
   -Dobra , jedzmy kanapeczki.
Sara i Robert zaczęli jeść przyrządzone przez Elizę śniadanie,a sama Eliza zaczęła karmić Franka.
Po pewnym czasie usłyszała jak ktoś energicznie otwiera drzwi frontowe i wparowuje do mieszkania. Nim zdążyła zareagować w drzwiach kuchni zobaczyła wściekłego Łukasza.
    -Od dawna z nim sypiasz ?! -wykrzyczał .-Wiesz co ?! Myślałem ,że mogę Ci ufać , a ty mnie zdradzasz z kolegą z klubu ?!
    -O co Ci chodzi ?-zapytała zdziwiona Eliza.
    -Jak to o co ? Jessica mi wszystko powiedziała ! -nadal krzyczał.-Jesteś skończoną idiotką! Nie chcę Cię widzieć !
    -O czym ty do mnie rozmawiasz !? Przecież ja nic nie zrobiłam ! Zwariowałeś ?!
    -To Ty zwariowałaś , bo puszczasz się z moim przyjacielem !
   -Przecież ja Cię nigdy w życiu nie zdradziłam człowieku!-zaczęła płakać.
   -No właśnie.-wtrącił się Robert.
   -Ty się lepiej zamknij !- warknął Piszczek.-Jak mogłaś mi to zrobić ?!-wrócił do obwiniania Elizy.
  -Wyjdź stąd idioto ! Jak ochłoniesz to pogadamy ! -Lewy wyrzucił nabuzowanego Piszczka. Zamknął za nim drzwi , które zakluczył. Piszczek jeszcze dobijał się do mieszkania, ale po nieudanych próbach odpuścił.
  Sara przyglądała się całemu zajściu i z płaczem pobiegła do pokoju. Franek także był przestraszony ciągłymi krzykami i oczywistym było iż płakał.  Eliza cała roztrzęsiona próbowała uspokoić malucha,ale bez efektów. Zdenerwowany na Piszcza Robert, podszedł do  Elizy i zabrał jej z rąk syna .
   -Idź ochłoń , ja się nim zajmę ,później to rozwiążemy.-nakazał. Eliza cały czas płacząc poszła do sypialni i ukryła twarz w dłoniach... Nie mogła uwierzyć w to co się przed chwilą wydarzyło... Co ta głupia Jessica nagadała Łukaszowi ?-zadawała sobie pytania. Jedno wiedziała na pewno... Gdy tylko przyjedzie do Polski ma jakiś problem i kłopot.
Kiedy trochę ochłonęła, ułożyła się na łóżku i zasnęła.
    Robert uspokoił płaczącego Franka, którego  chwilę później położył spać. Mały zasnął błyskawicznie. Lewy postanowił ,że musi iść do Sary, bo przecież jest teraz roztrzęsiona.  Uchylił drzwi od pokoju i ujrzał zapłakaną sześciolatkę siedzącą na skraju łóżka. Podszedł do niej i wziął na ręce po czym mocno przytulił. Na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech.
   -Nie smutamy.-uśmiechnął się do niej.
   -Ale tatuś krzyczał na Elizę...-wydukała.
   -Każdy się kiedyś kłóci , ale na pewno się pogodzą , ponieważ się kochają.-tłumaczył jej.
   -Na pewno ?
   -Oczywiście ,że tak.-postawił ją na podłogę.-Ale pamiętaj ,że  zawsze wujek Robert Ci pomoże , tak ?
   -Tak , tak.-uśmiechnęła się do niego, a jemu spadł kamień z serca.
Robert siedział z nimi do wieczora. Pocieszał zdołowaną Elizę i próbował rozweselić. Niestety musiał iść , gdyż o 19 miał zameldować się w hotelu. Pożegnał się z nimi , gdyż będą mogli zobaczyć się dopiero po meczu. Robert wyszedł z mieszkania i udał się do hotelu. Miał już przygotowaną reprymendę, którą skarci Łukasza. 
_______________________________________________
Pozdrawiam ;3

piątek, 19 kwietnia 2013

Rozdział 46.

     Z samego rana , gdy dzieci jeszcze spały Eliza wyszła na małe zakupy . Supermarket nie znajdował się daleko. Może z 200 metrów od bloku w którym Piszczek miał mieszkanie. Eliza wkroczyła do marketu , wzięła wózek i zaczęła wsadzać do niego najpotrzebniejsze rzeczy. Okazało się ,że prawie wszystko co zobaczyła na półkach było jej potrzebne. Tak więc do kasy podeszła z prawie pełnym wózkiem.  
Po piętnastu minutach była już przed sklepem i zamawiała taksówkę. Chwilę później samochód stał już obok niej. Wsiadła do auta i podała adres . Nie długo później była już na klatce schodowej. Wyjęła klucze i weszła do mieszkania. Dzieci nadal spały . W sumie nie ma się co dziwić , była dopiero 8 rano. Pani Piszczek weszła do kuchni i zaczęła rozpakowywać zakupy. Na całe szczęście nie zapomniała o niczym i mogła swobodnie przyrządzać śniadanie na siebie , Sary i Franka.
     Po zjedzonym śniadaniu, cała trójka zaczęła oglądać bajki  na laptopie, ponieważ tutejszy telewizor był niezbyt sprawny. Eliza dostała smsa od Łukasza .

    ''Hej kotek ;* Dzisiaj mamy trening ... wiesz o tym ;) Ale mogłabyś wpaść , trener nam pozwolił :D Na 13 . Czekam ;* O oo przyjdź z dziećmi ! Kocham Was <3''
Eliza odpisała mu następująco

      ''Hej, hej ;* Pewnie,że przyjdziemy :) Ale muszę Ci powiedzieć ,że Franek dzisiaj grzeczny ;D Do zobaczenia ;*
    W sumie Elizie i dzieciom i tak się nudziło , więc pójście na trening było doskonałym wręcz pomysłem. Ubrała Frankowi małe trampeczki , które dostał od Marco .Sam kupił sobie takie same , tylko rzecz jasna dużo większe. Reus chciał zakupić również trzecią parę , tym razem dla Sary, ale ta stanowczo odmówiła. 
    Po niecałej godzinie Eliza z dziećmi była już w drodze na Stadion. Łukasz objaśnił Elizie , którym wejściem mają przejść ,więc bez problemu znaleźli się w środku. Miły pan z ochrony zaprowadził ich na trybuny. Pokazał Elizie idealną drogę ,aby nie mieć problemów z wózkiem Franka. 
   Po pewnym czasie do Elizy podeszła młoda kobieta, Elizka domyśliła się ,że to partnerka jakiegoś z piłkarzy. 
   -Hej.-przywitała się.-Jestem Jessica Ziółko , dziewczyna Arka Milika .-uśmiechnęła się przyjaźnie.
   -O hej ,miło poznać .-Eliza odwzajemniła gest.-Ja jestem Eliza Ska...Piszczek.-zaśmiała się.-A to Sara i Franek .
   -O jakie słodkie dzieciaczki.-zaśmiała się.- Wiesz co ? Pójdę po coś do picia i pogadamy .
Eliza jedynie skinęła głową i popatrzyła pytająco na Sarę , a Sara na nią. Na pierwszy rzut oka Eliza w życiu nie pomyślałaby ,że ta dziewczyna to partnerka Arka Milika .Jakby w ogóle do siebie nie pasowali. Ale to nie jest najważniejsze , bo Eliza dostrzegła jak Łukasz jej macha . Stał na środku murawy i krzyczał -KOOOOOOCHAM WAS ! 
   -Boże, świr...-mruczała Eliza , tłumiąc śmiech.
   -Elizka..-odezwała się Sara.-Tatuś chyba trochę oszalał.
   -Może nie oszalał , ale na pewno się czegoś naćpał.-zaśmiała się i odmachała swojemu mężowi. 
   -Jestem .-przypomniała o sobie Jessica.-Już nie mogę się doczekać piątku i tego jak będziemy świętować zwycięstwo...
   -Niemcy to silny przeciwnik.-Eliza przygasiła jej optymizm.-Ale będzie dobrze.
   -Musi być dobrze , po za tym... Wygramy !
   -Myślałam raczej o remisie , ale okej.-oby dwie wybuchnęły śmiechem. Jessica okazała się być miła, a nawet fajna. 
   -E tam , ja obstawiam 2 : 1 dla nas .-uśmiechnęła się.-Dla Niemców strzeli...ten no... yy... Reus , albo ten drugi , a dla nas Kuba i Teodorczyk... tak sądzę.
   -A ja Ci mówię ,że historia się powtórzy i będzie 2 : 2 .-stwierdziła.-Dla Niemców Ozil i Gotze, a dla nas Kuba i Łukasz.-uśmiechnęła się beztrosko.-Prawda Sara ?
   -Taaaaaak ,Mario strzeli i tata strzeli ! I wujek Kubuś też !
   -No okaże się w piątek.-skwitowała Ziółko.-A teraz ja uciekam do toalety.
   -Okej.-uśmiechnęła się.-Sara , nie chce Ci się pić ? 
   -Nie.-odparła.-Patrz tata idzie !
Eliza odwróciła głowę w stronę z której rzekomo miał nadchodzić Piszczek . Poczuła na swoich ustach, usta swojego męża. Uśmiechnęła się pod nosem i kontynuowali pocałunek. 
   -Mmm.-westchnął Łukasz.-Słodka jesteś.
   -To nie ja , to mój truskawkowy błyszczyk.-zaśmiała się.
   -Mówiłem już ,że was kocham ?
   -Tak , mówiłeś ! Nawet jak nie słyszały to mówiłeś ! W szatni ! Rozumiesz Eliza , że on cały czas nadaje o tym jak bardzo Was kocha i w ogóle ?-skarżył oburzony Wasyl.
   -O siema Wasylek.-przybiła z nim żółwika .-Łukasz jest wspaniały , wiem o tym .
   -Oooo jejku to jest mały Piszczek ? Jaki słodziaaak ! -zachwycali się Frankiem.
    Po piętnastu minutach rozmowy z Elizą , piłkarze wrócili do treningu , a sama Eliza do rozmowy z Jessicą. Sara obserwowała swojego ojca , a Franek zasnął. Po skończonym treningu , piłkarze wrócili do hotelu , a Eliza do mieszkania . Zrobiła obiad , a po zjedzonym posiłku zabrała się za sprzątanie mieszkania.
    Wieczorem dostała smsa od Łukasza.

    ''Elizka , wpadnij pod stadion o 20, bo jest impreza taka i musisz być . Zapraszają Cię wszyscy i w ogóle ;* Opiekunka przyjdzie za 30 minut ;)''

     Eliza zaśmiała się , ponieważ jeszcze nigdy nie widziała tak zorganizowanego Piszczka. Ubrała kremową sukienkę i czarne szpilki. Pokręciła lekko włosy i czekała o opiekunkę.  Trochę się spóźniła . Eliza wyszła z bloku i ruszyła pod Stadion . Zauważyła pod nim grupkę mężczyzn. Rozpoznała trio z Dortmundu , Szczęsnego i Wasyla. Uśmiechnęła się i chwilę późna już się z nimi witała.
    Przyjaciele weszli do klubu i zaczęła się impreza , jak później się okazało była to impreza urodzinowa Waldemara Fornalika.

___________________
Trochę przynudzam , ale już niedługo rozkręcę :)
Nie zamierzam go jeszcze kończyć <3
Kurdę ja mam dzisiaj takiego pecha ;// Rozwalił mi się telefon -.- i szanowna nauczycielka od angielskiego nie zgłosiła mnie na olimpiadę ;< a od tej olimpiady mogłaby zależeć moja ocena na koniec roku... ŚWIETNIE ;c taka zła byłam ,że masakra-.-
Pozdrawiam ;3 i życzę udanego weekendu <3


czwartek, 18 kwietnia 2013

Rozdział 45.


Kilka miesięcy później...
     Wielkimi krokami zbliżał się termin porodu.  Mimo tego Eliza czuła się świetnie . Łukasz cały czas spełniał jej zachcianki i potulnie znosił jej huśtawki nastroju. W końcu czego się nie robi dla ukochanej osoby.
      Dzisiejszy dzień był słoneczny i napełniony pozytywną energią. Łukasz siedział przed telewizorem razem z Sarą. Eliza gotowała obiad w kuchni. Tego nie dała sobie zabronić . 
Przy wykonywaniu sałatki poczuła dziwne skurcze i ból. Wiedziała ,że właśnie zaczęła rodzić. Ze szkoły rodzenia wiedziała ,że musi być spokojna i głęboko oddychać. Tak więc rzuciła robienie obiadu i spokojnie weszła do salonu.
      -Łukasz ...ałaaa..Rodzę.-powiedziała z trudnością.
     -Jak to ? Boże ... co teraz ? co teraz ? -zaczął panikować.
     -Uspokój się ! Musimy jechać do szpitala .-tłumaczyła mu.
     -A Sara ? 
     -Zadzwoń po Age. Szybko !!-krzyknęła, a on wykonał jej rozkaz. Pięć minut później Agata była już u nich w domu , a Łukasz zabrał swoją ukochaną żonę do szpitala. Stamtąd lekarz od razu zabrał już na porodówkę. I zaczęło się czekanie ...
Niestety Łukasza nie chciano wpuścić do sali w której przebywała Eliza. Piszczu próbował się wykłócać ,ale nic to nie dało. Grozili mu nawet ,że wyproszą go ze szpitala jeżeli się nie uspokoi. Do Łukasza na poczekalnie dołączyli Marco , Moritz , Lou , Kat oraz Kuba . Czekali może  3 godziny.
     -Ile jeszcze ? Już ? Błagam już..-marudził Piszczu.
     -Pan Piszczek ?-z sali wyszła pani doktor.
    -Tak.-odpowiedział.
    -Gratuluje , urodził się panu zdrowy syn.-powiedziała z uśmiechem na twarzy. -Teraz może pan wejść do środka, do żony.
     -A...tak.-wymamrotał i stracił grunt pod stopami. Zemdlał.
Ocucali go dobre pół godziny. Krzyczeli mu nad uchem i oblewali zimną wodą.
    -Co się dzieje ?-otworzył oczy.-Jezus , ale miałem głupi sen..-uśmiechnął się. 
    -Dobra , wstawaj inteligencie i idź do żony.-rozkazał mu rozbawiony Kuba.
    -Ah tak... idę.-wstał powoli.
Otworzył drzwi do Sali w której leżała Eliza . Uśmiechnął się szeroko i podszedł do zmęczonej żony.
   -Hej słońce , jak się czujesz ? -usiadł obok niej .
   -Wszystko mnie boli, ale jestem szczęśliwa.-powiedziała.-Zaraz przyniosą naszego synka.-powiedziała podekscytowana. -Jak damy mu na imię ? 
     -Łukasz.-zaśmiał się.
     -Jasne..-uśmiechnęła się.
     -A tak serio to Kuba .-powiedział poważnie.
    -Tak a jak Kubie urodzi się syn to dadzą mu na imię Łukasz i będzie drugie pokolenie Piszczykowskiego...
    -No jasne.-przytaknął.-Co powiesz na Igor ? 
    -Hmm.. nie.
    -Franuś ?
    -Aww Franek . Świetnie. Franuś Piszczek.-rozmarzyła się.
Po chwili do sali pielęgniarka przyniosła nowo urodzonego chłopca. Był taki malutki i słodki. Pielęgniarka kazałą Elizie go nakarmić. Więc tak zrobiła , później do sali przyszli przyjaciele , aby zobaczyć nowego potomka Piszczka. Byli zachwyceni maleństwem.   Cały czas przyglądali się śpiącemu Frankowi. Był przecudowny. Rysy tarzy podobne miał do Łukasza , jednak nos był w 100 % taki sam jak Elizy. 
     -Patrz jaki słodziak..-zachwycała sie Louise.-Jejku , patrz rusza rączką ! 
     -Zakochałam się w nim...aww..-wyznała Kat.
     -No super , patrz taki mały nawet nic nie mówi tylko je i śpi a laski do niego same lgnął.-oburzył się Marco.-Też tak chce.-zaśmiał się.
     -Co się dziwisz? Przystojny po tatusiu. -uśmiechnął się Łukasz.
    -No oczywiście.-zaśmiała się Eliza.-Ale ja nie wierze ... najszczęśliwszy dzień mojego życia.
    -Cudownie.-skomentowała Lou.-A kiedy będziesz mogła wrócić do domu ?
    -Za trzy dni.-odpowiedziała.
    -O to fajnie.-uśmiechnęła się.-Kochani , jest 23 , zbieramy się co nie ?
    -A fatk chodźmy.-stwierdził Marco.-Łukasz idziesz ?
    -Nie mam wyjścia , bo mnie wywalą ze szpitala.-zaśmiał się.-Hej myszo.-pocałował swoją żonę.-Hej Franuś.-ucałował w czoło swojego malutkiego synka.


Kilka miesięcy później .
     Przez to pół roku, Eliza dawała sobie doskonale radę z dwójką dzieci- większą Sarą i malutkim Frankiem. Łukasz również wzorowo wywiązywał się z roli ojca. Stworzyli świetną rodzinę.  Świetnie się dogadywali z przyjaciółmi , którzy strasznie rozpieszczali Sarę i Franka.
    Już dzisiaj Łukasz , Kuba i Robert mieli jechać do Polski , gdyż zbliżał się mecz reprezentacji. Piszczek chciał się jakoś wymigać i zostać z żoną i dziećmi w domu , ale uświadomił sobie, że przecież mogą jechać z nim i zatrzymać się w jego mieszkaniu w stolicy. W końcu chodziło o mecz reprezentacji Polski , który wcale nie był mniej ważny od tych meczy Borussi.
    Elizie nie zbyt chciało się jechać do Polski. Szczerze wolała zostać na ten tydzień w domu , ale Łukasz powiedział ,że nie może zostawić ich we trójkę w domu , bo nie dadzą rady. Nie działały nawet zapewnienia ,że ciocia Irenka przyjedzie i będzie im pomagać.
    -Istny osioł.-mówiła cicho Eliza.
    -Mówiłaś coś skarbie ?-spytał uśmiechnięty Piszczek.
    -Nie skąd..-
    -Mhm.-mruknął.-To ja zaniosę te walizki do samochodu.-oznajmił.
    -Świetnie.-rzekła sarkastycznie.
    -To Ty weź Franka i zawołaj Sarę.
    -Wiem.-uśmiechnęła się. Poszła po swojego synka i Sarę , którą traktowała tak jakby była jej córką . Sara też bardzo kochała nową żonę swojego taty.
    -Saruś , chodź .-zawołała.
    -Idę , idę.-przybiegła.-Ale muszę się jeszcze pożegnać z Lili.
    -A faktycznie ..-przytaknęła.-To leć szybko , bo tata będzie się denerwował.-uśmiechnęła się.
    -E tam.-zaśmiała się i pobiegła do ogrodu. Eliza wzięła wózek z dzieckiem i wyszła przed dom. Chwilę później przełożyła syna do fotelika i przypięła pasami. Po niecałych pięciu minutach przybiegła Sara i wszyscy usiedli do samochodu. Po piętnastu minutach byli już na lotnisku.
Po półtoragodzinnym locie wysiedli na lotnisku w Warszawie. Piszczek musiał pożegnać się z rodziną i iść na zgrupowanie reprezentacji. Podał jej klucze i zaczęli się żegnać.
   -Misiu  dasz radę ?-dopytywał .
   -Tak ,dam.-powtarzała.
   -Jak będę miał czas to do was wpadnę.-uśmiechnął się.
   -A można w ogóle ?
   -Oj tam.-zaśmiał się.-No to do zobaczenia.-pocałował swoją żonę w usta.
   -Papa , kochanie.
   -Cześć Saruś.-pocałował swoją córkę w czoło.-Papa Franuś.-uczynił ten sam gest.
Eliza zabrała dzieci i ruszyła w stronę mieszkania Łukasza. Po kilkunastu minutach była już w bloku. Otworzyła drzwi i wkroczyła do wielkiego mieszkania . Szczerze , to cieszył ją fakt ,że mieszkanie było na parterze... inaczej nie dałaby rady wejść z tymi wszystkimi manatkami. Po godzinie ogarniania nowego lokum , zmęczona Eliza położyła dzieci spać i sama rzuciła się na wielkie łóżko.

___________________________________________

Taki nie wiem... jak wam się podoba ? ; ) Piszcie ! ;*
Chciałabym napisać ,że dzisiaj urodziny obchodzi legenda BVB - Dede.
Ode mnie oczywiście wszystkiego co najlepsze... !
Pozdrawiam ;333

wtorek, 16 kwietnia 2013

Rozdział 44.


      Po kilku godzinnym śnie nasi kochani imprezowicze powrócili do świata żywych . Eliza była rozbawiona ich  stanem . Jednak próbowała im pomóc i podawała im wodę i cieplutki rosołek. 
         -I jak ? Główka Cię boli , skarbie?-zaśmiała się z Moritza.
          -Oj tak..-westchnął.-A już mi lepiej..-uśmiechnął się.
         -To świetnie !-krzyknęła.-Teraz wszyscy wstajemy! -próbowała wszystkich postawić na nogi.-I sprzątamy ten bałagan ! To znaczy Wy drodzy chłopcy sprzątacie , a my kobiety idziemy na zakupy.-oznajmiła szczęśliwa.-Tylko ,że  Moritz idzie z nami.
         -Awww już lece kochana ! -podniósł się z kanapy i ruszył pod drzwi frontowe. 
         -Ej , ale dlaczego Mo idzie ?-oburzył się Łukasz.
         -Jestem zaniepokojona jego stanem psychicznym, misiu.-dała mężowi soczystego buziaka w policzek.
         -Mhm ... Ty Mo masz Mi żony nie podrywać , czasami ! -krzyknął.-Ty będziesz... pilnował...Sary .
        -Ja nigdzie nie idę.-powiedziała zmęczona dziewczynka.-Idę oglądać bajki...SIO !- wygoniła Marco , Mario i Kubę z kanapy.
        -Oj Łukasz Ty słodziaku...-zaśmiała się Elizka.-My właśnie idziemy szukać Moritzowi jakiejś niezłej laski.
         -To znajdźcie dwie.-poprosił Leo.
          -Tobie innym razem.-odezwała się Lou.
Leonadro machnął ręką i wrócił do rozmowy z czterolatką. Dziewczyny i Mo opuściły dom i skierowały się do rezydencji państwa Leinterów.
         -Ej , po co idziemy do mojego domu ?-spytał zdezorientowany.
         -Chcesz wyrwać jakąś niezłą dupę ? Musisz jakość wyglądać . Teraz wyglądasz co najmniej jak skacowany tenisista. 
         -Chyba penisista .-Kat wybuchła śmiechem .-Nic nie mówiłam..
          -No to chodźmy.-westchnął bezradny .
Przyjaciele weszli do domu Leinterów i od razu poszli do pokoju Moritza , który połączony był z jego garderobą. Lou i Kat zbliżyły się do szafy z t-shirtami. Przewróciły je do góry nogami i dopiero później zorietowały się ,że szukają jednak koszul , gdyż są bardziej seksowne i pociągające. Mo załamał ręce i zaczął układać to co one narozwalały.
         -Mam ! Ta jest okej.-wyjęła całkiem znośną jeansową koszule.-Założysz tą koszule , ten T-shirt oraz...
          -Te spodnie oczywiście ! -krzyknęła Eliza wyjmując z szafy materiałowe rurki.-No kochanie idź się ogarnij i szybcitko mi przychodź ! Musimy iść wyrwać Ci dziewczynę.-popędzała przyjaciela.
Moritz według rozkazu przyjaciółki poszedł się odświeżyć i ubrań w wybrany przez dziewczny strój.  Wrócił do przyjaciółek po 30 minutach , odstawiony jak stróż w Boże Ciało. 
          -No teraz wyglądasz jak człowiek .-pochwaliła go Eliza.
          -No dziękuje.-uśmiechnął się.-Idziemy ? 
         -Tak , chodźmy.-powiedziała i wszyscy wyszli przed dom . Moritz wziął swój samochód i razem pojechali do najbliższej kawiarnii. Dziewczyny miały już obmyślony plan podrywu. Kiedy siedzieli już przy stoliku , postanowiły wtajemniczyć w ów plan Mo.
        -Patrz , widzisz dziewczynę , która Ci się podoba , co nie ?
         -Mhm.
         -Podchodzisz i siadasz na przeciwko niej i się na nią patrzysz.
         -Wyjdę na idiotę , ale okej...
         -Oj tam cicho ! I po chwili zaczynasz rozmowę  .
         -Powiesz ''Moritz jestem tak w ogóle.''
         -A jak sobię pójdzie ?
         -No to uderzasz do następnej , a jak ten podryw się nie uda to idziemy na miasto i będziesz taranował ładne laski.
      -Ja cię nie rozumiem Leinter !-powiedziała po chwili namysłu Kat.-Jesteś piłkarzem , a dziewczyny nie masz ?
      -Bo wszystkie sa jakieś dziwne.-odparł.
      -Chyba ,że tak.
Przyjaciele siedzieli chwilę w kawiarni i wyłapywali ładne i interesujące dziewczyny.
       -Patrz ta jest dobra , widzisz ?-Lou wskazała na atrakcyją brunetkę siedzącą cztery stoliki przed nimi. Siedziała sama , więc była idealna na ofiarę Mo.
        -No idziesz !-Eliza wypchnęła przyjaciela i nakazała mu iść do dziewczyny.
Piłkarz nie pewnie podszedł do dziewczyny i usiadł na przeciwko niej .  Ona nawet na niego nie spojrzała.  Cały czas spoglądała w okno kawiarnii i patrzyła na urokliwe ulice miasta. 
Mo patrzył na nią i po chwili , dziewczyna poczuła na sobie jego wzrok . Odwróciła się i nieśmiało się uśmiechnęła. Na pierwszy rzut oka wszystko było tak jak być powinno ,lecz Moritz po chwili obserwacji zdołał dostrzec iż dziewczyna płakała. 
    -Jestem Moritz, a ty ? -uśmiechnął się.
    -Akurat wiem jak się nazywasz.-powiedziała.-Jestem Karen.
    -Ślicznie.-próbował ją pocieszyć.-Czemu taka smutna siedzisz ?
     -Naprawdę Cię to interesuje ?
     -Tak .
      -Wyrzucili mnie z klubu.-odparła.-Podobno jestem zbyt pyskata i nie szanuje trenera.  
      -Przykro mi..-posmutniał.-A mogę wiedzieć jaki sport uprawiasz ? 
      -Siatkówka.
      -Ahh , ja nie przepadam za tym sportem.-zaśmiał się.
      -A ja nie przepadam za nożną .-uśmiechnęła się lekko.
      -Pójdziemy się przejść ? -zapytał ni stąd ni zowąd.
       -Możemy iść , pod warunkiem ,że zabiorę Cię na boisko i pogramy w siatę .-zaśmiała się.
       -Niech stracę . Chodźmy .-uśmiechnął się i razem opuścili kawiarnię.
Eliza z triumfalnym uśmiechem na twarzy postanowiła wyjść z kawiarni i iść do domu. Razem z dziewczynami poszły do domu Piszczków. Zadowolone z siebie rozmawiały o przysłości.  Kiedy dotarły do domu zaczęły oglądać horror Hannibal. Przyłączył się do nich także Łukasz oraz Reus.  W straszniejszych akcjach filmu Eliza z Lou wtulały się w Łukasza , a Kat w swojego Marco.  Po 22 wszyscy rozeszli się do domu.
_______________________________
Hejo ;d Miłego dnia ;*

sobota, 13 kwietnia 2013

Rozdział 43.


Nadeszła środa. Elizie niezbyt chciało się robić tą parapetówkę , ale niestety musiała się zgodzić . Na dodatek kobieta doskonale zdawała sobie sprawę z tego, iż chłopaki lubią opijać różne wydarzenia , a jeżeli chodzi o dom to w szczególności. Obawiała się ,że opiją się jak meserszmity i nie będzie w stanie nad nimi zapanować. 
            -Kupiłeś ananasy ?-zapytała , gdy Łukasz z Sarą weszli do domu. Mężczyzna miał pełne siatki zakupów.
            -O cholera...-zaklną.
            -Łukasz ! Co ja teraz zrobię ?! Potrzebuje ananasy do sałatki , no ! 
            -Spokojnie , przecież kupiłem..-zaśmiał się.
            -Grrr obiecuje Ci ,że jak kiedyś będziesz spał to cię uduszę ! -zagroziła, śmiejąc się.
            -Ahh kocham Cię ty wiedźmo .-pocałował ją w usta.
            -Tylko nie wiedźmo ! Jak już to czarownico , okej ?!- oburzyła się.
            -Dobra , dobra .-kontynuował pocałunek.
            -Idę robić tą sałatkę.-powiedziała i uciekła do kuchni , gdzie ujrzała Sarę , która wyjadała Nutellę ze słoika.
             -Sara co Ty wyprawiasz ?-zapytała uśmiechając się do dziewczynki.
             -Jem .-rzekła spokojnie.-Idę do salonu.-pobiegła ze swoim przysmakiem .
Eliza zabrała się do krojenia warzyw na wcześniej wspominaną sałatkę. Po niecałej minucie usłyszała krzyk swojego męża.
             -SARAAAA ! 
Eliza już wiedziała o co chodzi... Sara zapewne wybrudziła kanapę Nutellą . Początkowo kobieta była nieco zdenerwowana , ale po chwili zaczęła się śmiać . Do kuchni wszedł  podirytowany Piszczek .
            -Nic już nie mów , posprzątam to.-powiedziała i poszła zobaczyć jak bardzo wybrudzona jest owa kanapa. Nie wyglądała aż tak źle ... Przecież szybko można było to wyczyścić.
            -Co teraz ? Co teraz ..? -Łukasz chodził nerwowo po kuchni , zachowywał się jakby faktycznie stało się coś poważnego.
            -Jejku przecież dzieci brudzą , to normalne... -rzekła spokojnie .-Uspokój się , już jest czysto.
           -Naprawdę ? Myślałem ,że będziesz zła czy coś..
           -Za co zła ? Że dziecko ubrudziło kanapę ? Ogarnij się to tylko dziecko. Przecież nie zrobiła tego specjalnie , a Ty się wydzierasz.. Oj Ty ...
            -Masz rację ... przesadzam , ale rozumiesz , stresuje się.-tłumaczył się.
            -Czym ?-zmrużyła oczy.
            -Wszystkim.-odparł .-Idę do Sary... muszę ją przeprosić ,że krzyczałem.
            -Mhm.
Łukasz wszedł do salonu i ujrzał roześmianą Sarę. Oglądała bajki . 
             -Przepraszam ,że krzyczałem...-przyznał ze skruchą.
             -Spoko , kazdy krzycy...Rozumiesz młody ?-zaśmiała się.
             -Rozumiem , rozumiem.-uśmiechnął się.-Czy mi się wydaje , czy Ty przestajesz seplenić? 
             -Moze..-wróciła do oglądania kreskówek.  Łukasz zaś , udał się do kuchni , aby powiedzieć Elizie o zaistniałym zdarzeniu.
             -Ja to mam najcudowniejszą córkę na świecie ! -powiedział dumnie.
              -No wiem o tym .-uśmiechnęła się.
             -Rozumiesz jaka ona jest świetna? Mówi do mnie ''rozumiesz młody ?''  ahh .
             -Aww jaka słodka.
             -I przestaje seplenić. 
             -Super ! Już niedługo będziemy musieli chłopaków z domu wyganiac.-zaśmiała się.
            -Kubuś też mnie straszył.-uśmiechnął się.-Muszę ją zapisać do przedszkola.-stwierdził.
            -Masz racje , ale przecież teraz są jeszcze wakacje , co nie ? -uświadomiła go.
            -Wiem , ale od początku roku szkolnego... I chciałbym ,żeby trenowała jakiś sport, co ty na to ? 
            -Dobry pomysł , im wcześniej zacznie tym lepiej , a jaki ? Nie mów ,że piłkę nożną...
            -No a co w tym złego ? 
            -A nie pomyślałeś o sporcie indywidualnym , co ? Karate czy coś ? 
            -Karate ? Przecież coś może jej stać.
            -Nie panikuj. To całkiem ciekawy sport. Kyokushin na przykład.
            -Nie wiem , zawołam Sarę i zapytamy co bardziej do niej przemawia.-zasugerował.-Sara, chodź na chwilkę ! 
Po chwili w kuchni znalazła się Sara , która nie wiedziała o co chodzi. 
             -Hmm ? 
             -Co byś wolała trenować ? Karate czy siatkówkę ? A może nogę tak jak tatuś ? -zapytała Eliza.
              -Mhm... Karate !-krzyknęła .-Będę was bronić psed Gargamelem ! 
             -Czyli świetnie ! -ucieszyła się.-Naprawdę przestajesz seplenić.
             -Fajnie !-rzuciła obojętnie i wróciła do oglądania .
             -Która godzina Łukasiu ? -
             -15.21-powiedział ,śmiejąc się ze zdrobnienia jego imienia.
             -Spoko , poustawiaj szklanki , bo o 16 mają przyjść wszyscy . 
             -Oczywiście.
O 15.45 wszystko było gotowe . Eliza jeszcze pomknęła się przebrać . O umówionej godzinie , zaczynali pojawiać się pierwsi goście. Na początku przyszedł Gotzeus z Kat i Lou. Zaraz po nich Kuba z Agatą . Następnie Robert z Anią , Mats z Cathy , Marcel z Jenny , Sebastian z Tiną    , Roman z Lisą , Mo , Leo , Ilkay z dziewczyną , Sven z Simoną, Nuri  z żoną , Mitchel z Riahannon, Kevin z Niną , Neven z Isabelą  i inni goście .
             Impreza trwała w najlepsze.  Mimo ,że Leo i Mo zaliczyli zgona , wszystko odbywało się kulturalnie. Była dobra muzyka , dobre jedzenie i oczywiście dobry alkohol.
            Eliza musiała zareagować na zalanych w trupa przyjaciół. Przebudziła Moritza i zmusiła aby podniósł się z dywanu. Ten niechętnie wstał i poddał się Elizie , która nakazała mu iść do pokoju gościnnego i położyć się do łóżka. Oczywiście musiała pomóc mu od człapać do pokoju. Rzuciła go na łóżko i miała już wychodzić , gdy ten zaczął coś mamrotać pod nosem.
            -Co ? 
            - Eliza.. ja umieram .-wył.
            -Opamiętaj się Moritz ! Idź spać ! 
            -Ale ja chce umrzeć ! 
            -Tak , tak jasne , śpij zaraz przyprowadzę Ci twojego kompana.
            -Dobrze , kochanie.
 Eliza tak jak obiecała przyprowadziła Leo do sypialni w której spał Morizt.
            -No to śpijcie ! 
            -Mhm...-mruczeli.
Kobieta wróciła do towarzystwa i dobrze się bawiła , choć intrygowały ja słowa Leintera ''Ale ja chcę umrzeć..'' .O co mogło chodzić ?-zadawała sobie pytanie. 
Impreza skończyła się o 5 nad ranem , kiedy połowa gości zaliczyła tak zwanego zgona. Jedyna Eliza nie wypiła żadnych procentów i to ona musiała ogarniać niezdolnych do życia przyjaciół.
_______________________________________
Hej :* Zbliżamy się do końca opowiadania... no niestety. Przywiązałam się do niego ,ale wszystko ma swój początek jak i koniec. :)
Pozdrawiam i czekam na opinie i komentarze :**