czwartek, 18 kwietnia 2013
Rozdział 45.
Kilka miesięcy później...
Wielkimi krokami zbliżał się termin porodu. Mimo tego Eliza czuła się świetnie . Łukasz cały czas spełniał jej zachcianki i potulnie znosił jej huśtawki nastroju. W końcu czego się nie robi dla ukochanej osoby.
Dzisiejszy dzień był słoneczny i napełniony pozytywną energią. Łukasz siedział przed telewizorem razem z Sarą. Eliza gotowała obiad w kuchni. Tego nie dała sobie zabronić .
Przy wykonywaniu sałatki poczuła dziwne skurcze i ból. Wiedziała ,że właśnie zaczęła rodzić. Ze szkoły rodzenia wiedziała ,że musi być spokojna i głęboko oddychać. Tak więc rzuciła robienie obiadu i spokojnie weszła do salonu.
-Łukasz ...ałaaa..Rodzę.-powiedziała z trudnością.
-Jak to ? Boże ... co teraz ? co teraz ? -zaczął panikować.
-Uspokój się ! Musimy jechać do szpitala .-tłumaczyła mu.
-A Sara ?
-Zadzwoń po Age. Szybko !!-krzyknęła, a on wykonał jej rozkaz. Pięć minut później Agata była już u nich w domu , a Łukasz zabrał swoją ukochaną żonę do szpitala. Stamtąd lekarz od razu zabrał już na porodówkę. I zaczęło się czekanie ...
Niestety Łukasza nie chciano wpuścić do sali w której przebywała Eliza. Piszczu próbował się wykłócać ,ale nic to nie dało. Grozili mu nawet ,że wyproszą go ze szpitala jeżeli się nie uspokoi. Do Łukasza na poczekalnie dołączyli Marco , Moritz , Lou , Kat oraz Kuba . Czekali może 3 godziny.
-Ile jeszcze ? Już ? Błagam już..-marudził Piszczu.
-Pan Piszczek ?-z sali wyszła pani doktor.
-Tak.-odpowiedział.
-Gratuluje , urodził się panu zdrowy syn.-powiedziała z uśmiechem na twarzy. -Teraz może pan wejść do środka, do żony.
-A...tak.-wymamrotał i stracił grunt pod stopami. Zemdlał.
Ocucali go dobre pół godziny. Krzyczeli mu nad uchem i oblewali zimną wodą.
-Co się dzieje ?-otworzył oczy.-Jezus , ale miałem głupi sen..-uśmiechnął się.
-Dobra , wstawaj inteligencie i idź do żony.-rozkazał mu rozbawiony Kuba.
-Ah tak... idę.-wstał powoli.
Otworzył drzwi do Sali w której leżała Eliza . Uśmiechnął się szeroko i podszedł do zmęczonej żony.
-Hej słońce , jak się czujesz ? -usiadł obok niej .
-Wszystko mnie boli, ale jestem szczęśliwa.-powiedziała.-Zaraz przyniosą naszego synka.-powiedziała podekscytowana. -Jak damy mu na imię ?
-Łukasz.-zaśmiał się.
-Jasne..-uśmiechnęła się.
-A tak serio to Kuba .-powiedział poważnie.
-Tak a jak Kubie urodzi się syn to dadzą mu na imię Łukasz i będzie drugie pokolenie Piszczykowskiego...
-No jasne.-przytaknął.-Co powiesz na Igor ?
-Hmm.. nie.
-Franuś ?
-Aww Franek . Świetnie. Franuś Piszczek.-rozmarzyła się.
Po chwili do sali pielęgniarka przyniosła nowo urodzonego chłopca. Był taki malutki i słodki. Pielęgniarka kazałą Elizie go nakarmić. Więc tak zrobiła , później do sali przyszli przyjaciele , aby zobaczyć nowego potomka Piszczka. Byli zachwyceni maleństwem. Cały czas przyglądali się śpiącemu Frankowi. Był przecudowny. Rysy tarzy podobne miał do Łukasza , jednak nos był w 100 % taki sam jak Elizy.
-Patrz jaki słodziak..-zachwycała sie Louise.-Jejku , patrz rusza rączką !
-Zakochałam się w nim...aww..-wyznała Kat.
-No super , patrz taki mały nawet nic nie mówi tylko je i śpi a laski do niego same lgnął.-oburzył się Marco.-Też tak chce.-zaśmiał się.
-Co się dziwisz? Przystojny po tatusiu. -uśmiechnął się Łukasz.
-No oczywiście.-zaśmiała się Eliza.-Ale ja nie wierze ... najszczęśliwszy dzień mojego życia.
-Cudownie.-skomentowała Lou.-A kiedy będziesz mogła wrócić do domu ?
-Za trzy dni.-odpowiedziała.
-O to fajnie.-uśmiechnęła się.-Kochani , jest 23 , zbieramy się co nie ?
-A fatk chodźmy.-stwierdził Marco.-Łukasz idziesz ?
-Nie mam wyjścia , bo mnie wywalą ze szpitala.-zaśmiał się.-Hej myszo.-pocałował swoją żonę.-Hej Franuś.-ucałował w czoło swojego malutkiego synka.
Kilka miesięcy później .
Przez to pół roku, Eliza dawała sobie doskonale radę z dwójką dzieci- większą Sarą i malutkim Frankiem. Łukasz również wzorowo wywiązywał się z roli ojca. Stworzyli świetną rodzinę. Świetnie się dogadywali z przyjaciółmi , którzy strasznie rozpieszczali Sarę i Franka.
Już dzisiaj Łukasz , Kuba i Robert mieli jechać do Polski , gdyż zbliżał się mecz reprezentacji. Piszczek chciał się jakoś wymigać i zostać z żoną i dziećmi w domu , ale uświadomił sobie, że przecież mogą jechać z nim i zatrzymać się w jego mieszkaniu w stolicy. W końcu chodziło o mecz reprezentacji Polski , który wcale nie był mniej ważny od tych meczy Borussi.
Elizie nie zbyt chciało się jechać do Polski. Szczerze wolała zostać na ten tydzień w domu , ale Łukasz powiedział ,że nie może zostawić ich we trójkę w domu , bo nie dadzą rady. Nie działały nawet zapewnienia ,że ciocia Irenka przyjedzie i będzie im pomagać.
-Istny osioł.-mówiła cicho Eliza.
-Mówiłaś coś skarbie ?-spytał uśmiechnięty Piszczek.
-Nie skąd..-
-Mhm.-mruknął.-To ja zaniosę te walizki do samochodu.-oznajmił.
-Świetnie.-rzekła sarkastycznie.
-To Ty weź Franka i zawołaj Sarę.
-Wiem.-uśmiechnęła się. Poszła po swojego synka i Sarę , którą traktowała tak jakby była jej córką . Sara też bardzo kochała nową żonę swojego taty.
-Saruś , chodź .-zawołała.
-Idę , idę.-przybiegła.-Ale muszę się jeszcze pożegnać z Lili.
-A faktycznie ..-przytaknęła.-To leć szybko , bo tata będzie się denerwował.-uśmiechnęła się.
-E tam.-zaśmiała się i pobiegła do ogrodu. Eliza wzięła wózek z dzieckiem i wyszła przed dom. Chwilę później przełożyła syna do fotelika i przypięła pasami. Po niecałych pięciu minutach przybiegła Sara i wszyscy usiedli do samochodu. Po piętnastu minutach byli już na lotnisku.
Po półtoragodzinnym locie wysiedli na lotnisku w Warszawie. Piszczek musiał pożegnać się z rodziną i iść na zgrupowanie reprezentacji. Podał jej klucze i zaczęli się żegnać.
-Misiu dasz radę ?-dopytywał .
-Tak ,dam.-powtarzała.
-Jak będę miał czas to do was wpadnę.-uśmiechnął się.
-A można w ogóle ?
-Oj tam.-zaśmiał się.-No to do zobaczenia.-pocałował swoją żonę w usta.
-Papa , kochanie.
-Cześć Saruś.-pocałował swoją córkę w czoło.-Papa Franuś.-uczynił ten sam gest.
Eliza zabrała dzieci i ruszyła w stronę mieszkania Łukasza. Po kilkunastu minutach była już w bloku. Otworzyła drzwi i wkroczyła do wielkiego mieszkania . Szczerze , to cieszył ją fakt ,że mieszkanie było na parterze... inaczej nie dałaby rady wejść z tymi wszystkimi manatkami. Po godzinie ogarniania nowego lokum , zmęczona Eliza położyła dzieci spać i sama rzuciła się na wielkie łóżko.
___________________________________________
Taki nie wiem... jak wam się podoba ? ; ) Piszcie ! ;*
Chciałabym napisać ,że dzisiaj urodziny obchodzi legenda BVB - Dede.
Ode mnie oczywiście wszystkiego co najlepsze... !
Pozdrawiam ;333
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
boski jak zawsze ! czekam na następny ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ;))
super :D
OdpowiedzUsuńŚWIETNY <3
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny :)
zapraszam: http://nowe-zycie-bvb.blogspot.com/
Drugie pokolenie Piszczykowskiego xD rozwaliło mnie ;P
OdpowiedzUsuńŚwietny ♥
Franek *.*
Cudny! Piszczykowski <3 Ahh :D
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny! :D
Cudowny jak zawsze! <3
OdpowiedzUsuńKocham te opowiadanie :3
Czekam na nexta! :]
Zapraszam do mnie http://sylwunia09.blogspot.com/2013/04/rozdzia-67.html
Cudowny, zapraszam do mnie :
OdpowiedzUsuńLenka-borussia-story.blogspot.com
Nowe-zycie-z-bvb.blogspot.com
świetny :D
OdpowiedzUsuńsuper ;d
OdpowiedzUsuńOjoj jak słodko! Franuś <3
OdpowiedzUsuńSzczerze to imię Kuba bardziej mi się podobało ale cóż :D
Genialny rozdział! Czekam na kolejny!
Zapraszam do mnie! NOWY ROZDZIAŁ
http://izakubastory.blogspot.com/2013/04/rozdzia-60.html
świetnie, świetnie, świetnie :D
OdpowiedzUsuńFranuś <3 genialne imię :)
czekam na kolejny :D