Powered By Blogger

niedziela, 28 kwietnia 2013

Rozdział 49.

   Łukasz poszedł jeszcze na chwilę do Kuby. Był wściekły na wszystko co go otaczało ,ale nie na Kubę. Kuba był dla niego jak idealny brat , taki który zawsze był przy nimi go wspierał.
  Otworzył drzwi do szpitalnej sali w wszedł do środka. Kuba od razu poznał,że się nie pogodzili.
  -Co jest?-zapytał Kuba widząc zmarnowaną minę przyjacielem.
  -Nic do cholery ! -wkurzył się.-Pojechała sobie z Robercikiem...
  -Dziwisz się jej ?!-odezwała się Agata.-Wiesz kobieta ma swój honor..
  -Oj Aga...Co ja mam teraz zrobić ?
  -Mogłeś myśleć o tym wcześniej ! Teraz to już Leniwy się Elizką zajmie...-skomentował Kuba.
  -Ja pierdole...
  -Oszaleliście ?! Przecież ona Cię nigdy nie zdradzi .-broniła przyjaciółkę Agata.
  -Już raz zdradziła...-mruknął Piszczek.
  -ŁUKASZ ! Ja to Ci zaraz w mordę przywalę !-krzyknęła zbulwersowana narzeczona Kuby Błaszczykowskiego.
  -Przesadzasz Łukasz...-przyznał rację ukochanej.
  -Dobra... chce wojny ? Będzie miała !-zawziął się mąż Elizy.
  -Oszalałeś...-powiedział bezradnie Kuba.
Łukasz wybiegł z sali i ogólnie opuścił szpital.
 

  Eliza siedziała w mieszkaniu i pakowała swoje rzeczy. Dzisiaj razem z Robertem i dziećmi mieli jechać do Dortmundu. Na lotnisku musieli stawić się o 13.30. Chcieli wylecieć wcześniej niż Kuba i Łukasz. Tak więc spakowali się i  pojechali do mieszkania Roberta aby i ten mógł zabrać swoje rzeczy. O 12 byli już gotowi,a żeby nie czekać za długo na lotnisku zostali jeszcze chwilę u Lewego.
   -Nakarmię Franusia.-powiedziała zmęczona tym wszystkim Eliza.-Robert podaj mi torbę !-krzyknęła z kuchni.
   -Już idę.-usłyszała.
Chwilę później przy Elizie stanął Robert z uśmiechem na twarzy. Eliza popatrzyła na niego błagalnym wzrokiem.
   -Robert... weź mnie nie dołuj.-zaśmiała się cicho.
   -A co ja robię ? Chcę Cię tylko rozweselić.

   -Daruj sobie.-mruknęła uśmiechnięta.
Czuła się lepiej, ponieważ Robert był przy niej i próbował jej pomóc i ją udobruchać.
Kiedy Lewy bawił się z Sarą , Eliza karmiła Franka , który ku jej zdziwieniu wszystko ładnie zjadał.
  Równo o 13 wyjechali spod bloku Roberta. Chwilę później wysiedli z taksówki przy lotnisku.


    O 15.45 byli już w mieście. Eliza długo nie mogła się zdecydować , gdzie ma się zatrzymać. Robert poprosił ją ,aby została u niego w domu, bo po co ma się kłócić z Łukaszem.
   -Przecież on jeszcze nie ochłonął .-stwierdził Lewy.-Będziecie się kłócić. A po co?
   -Masz rację... zostanę . -uległa namową przyjaciela.-Dziękuje ...
   -No widzisz ? Przygotuje Wam pokoje.-powiedział uradowany obecnością przyjaciółki i jej dzieci. Może liczył na coś więcej... ale chyba miał  świadomość ,że Eliza zawarła związek małżeński...Kobieta miała jedynie nadzieje ,że nie chce wykorzystać jej kryzysu w związku.
Robert zrobił dla nich kolacje. Łukasz wysylał Elizie jakieś smsy , których ona nie miała ochoty czytać. Po 21 wszyscy spali.

__________________________
Sorrki , że krótki ,ale brak czasu :/ Obiecuje ,że następny dłuższy będzie :*
Piszcie co myślicie <3 Dziękuje za komentarze :*
Pozdrawiam :)


  

czwartek, 25 kwietnia 2013

Rozdział 48.

       Po kłótni z Łukaszem Eliza miała ochotę od razu wyjechać do Dortmundu z dziećmi. Nie miała ochoty przesiadywać w jego mieszkaniu, ale zbliżał się mecz  a obiecała Sarze ,że pójdą na niego razem.  Czuła dziwne poczucie winy ... jakby obwiniała się za kłótnie z mężem,ale przecież ona nic nie zrobiła ! To on słucha jakiejś fałszywej gówniary. Łukasz pisał smsy ,że muszą to sobie wyjaśnić , ale Eliza nie miała na to ochoty . Rozmawiała jedynie z Lewym i Marco przez telefon . Obaj ją wspierali .
      Nadszedł dzień meczu. Oczywiście Eliza miała tam iść tylko dla Sary , Lewego i Marco . Uśmiechała się na samą myśl o tym ,że zobaczy się z Łukaszem ,za którym niemiłosiernie tęskni.Przed wyjściem na stadion zadzwoniła do opiekunki , aby ta zajęła się Frankiem na czas jej nieobecności. Sympatyczna dziewczyna szybko się zjawiła i Eliza zostawiła z nią małego , a sama wyszła z Sarą przed blok. Do stadionu było dosyć blisko , wiec spokojnie mogły się przespacerować. Dotarły po 15 minutach i weszły do sektora dla rodzin piłkarzy. Zajęły miejsca i bacznie obserwowały rozgrzewkę piłkarzy przed długo oczekiwanym meczem. Niecałe 45 minut później na boisko zaczęli wychodzić piłkarze reprezentacji Polski  i  rywala - Niemiec. Oczywiście, było jasne ,że faworytem meczu towarzyskiego są Niemcy, ale to jest futbol , tu wszystko jest możliwe. Po odśpiewaniu hymnów wszyscy obecni na stadionie oraz przed telewizorami usłyszeli pierwszy gwizdek.
   -Patrz ! Wujek Marco , Mario i Mats ... oooo i Marcel a tam jest Illy ! -mała wymieniała swoich wujków. Była wniebowzięta wydarzeniem. -Tam tatuś , Kuba wujek , Robert i inni..-mówiła sobie pod nosem.
  -Widzę kochanie.-Eliza uśmiechała się do niej, sama wpatrując się na swojego ukochanego.
Pierwszy kwadrans Niemcy kierowali grą. Ich podania były zawsze celne i przemyślane. Polacy nie grali najgorzej ,ale też niezbyt dobrze. Ilkay po prostu rozwalał Polaków technicznie. Wszyscy Borussen radzili sobie całkiem dobrze , nawet Ci w zespole reprezentacji Polski. Lewy miał szansę na zdobycie gola ,ale Neuer kapitalnie wybronił strzał  z woleja. Po tej akcji , jakby Polakom doczepili skrzydła i zaczęli bardziej atakować i grać piłkę do przodu . Piszczek  chcąc pomóc w ofensywnej grze ruszył do środka boiska i prawa strona została bez obrońcy, bezbłędnie wykorzystał to gwiazdor Borussi Marco Reus i szybko ograł pozostałych  piłkarzy Polski , którzy zostali na swojej połowie. Oddał strzał , a on się nie myli. Artur Boruc mógł jedynie patrzeć jak piłka wpada do siatki. Przy wyniku 1 : 0 dla Niemców jeszcze wszystko było możliwe. Nawet triumf Polski. Piszczek otrząsnął się po stracie gola i ponownie zagrał piłkę do przodu, prosto do Roberta , który to świetnie wykorzystał. Manuel Neuer był bliski obrony , ale ostatecznie piłka znalazła się w bramce. Stadion oszalał ! Prawdziwa meksykańska fala na trybunach. Piłkarze nie do końca się tak cieszyli i próbowali skupić na dalszej grze. Przez kolejne 20 minut grę dla Polski przejęło Polskie trio i Teodorczyk z Koseckim , który szybko załapali styl gry partnerów. Próbowali grać na krótkie podania , tak aby zrobiło się mało miejsca i przeciwnik nie mógł odzyskać lub zabrać piłki. Nawet im to wychodziło. Piszczek zamieniał się pozycją z Rybusem. Tak , aby jak najlepiej Polska radziła sobie w grze ofensywnej. Polska i Niemcy mieli pod koniec pierwszej połowy jeszcze po jednej składnej i sensownej akcji , ale żadna z drużyn tego nie wykorzystała. Tak , więc zeszli do szatni z wynikiem 1 : 1.
Po kilkunastu minutowej przerwie na murawie ponownie pojawili się piłkarze obu reprezentacji. Niemcy mieli zacząć tę połowę wolno...spokojnie , tak aby rozgryźć przeciwnika i uszczypnąć gdy podwinie mu się nóżka. I tak tez się stało . Po niedopatrzeniu Salomona piłkę do siatki pakuje Mario Gomez. Lecz to nie ugasiło zapału polskich kopaczy . Od razu chcieli się odpłacić i wypracowali kontry. Niestety przeciwnik uniemożliwił im przedostanie się do pola karnego. Do 75 minuty Polacy nie mogli przedrzeć się przed niemiecką obronę. Jedak później dawali radę i próbowali oddawać strzały na bramkę Neuera. Po kilku nieudanych próbach , nadszedł czas na tą okazje , jedyną może w tym spotkaniu która sprawiłaby ,że Polacy wyrównają mecz z faworytami spotkania-Niemcami. Po podaniu Rybusa piłkę przyjął Kuba , który umiejętnie dryblował nią i przemieszczał się  z nią do przodu ,aby prawdopodobnie podać Lewemu , który miał szansę na oddanie celnego strzału. Bądź co bądź , nie udało się , gdyż biedny Błaszczykowski został sfaulowany w polu karnym przez niejakiego Ozila. Kuba został bardzo brutalnie potraktowany. Mesut wjechał mu z wyprostowanej nogi prosto w kostkę. Kuba jeszcze potknął się o własną nogę i prawdopodobnie pogorszył sytuację. Leżał na murawie i aż wył z bólu. Sędzia podyktował rzut karny dla Polaków ,ale najpierw należało zadbać o Kubę. Chłopak nie mógł się podnieść z murawy i konieczne było wynoszenie go na noszach. Na trybunach rozległ się hałas i oburzenie , że Ozil nie otrzymał czerwonego kartonika. Kiedy Kuba opuścił boisko i zajął się nim sztab medyczny do wykonywania karnego podszedł ... i tu zdziwienie wśród kibiców ! Jedenastkę miał wykonać prawy obrońca ... ŁUKASZ PISZCZEK ! Wziął dwa głębokie oddechy i oddał strzał na bramkę Niemców. Piłka leciała dość wysoko i potężną prędkością i siłą. Wpadła do siatki tuż przy prawym słupku ! Było to bardzo miłe dla oka ! Stadion ponownie ożył ! Ponownie kibice zaczęli skandować nazwiska strzelców bramek ,niestety piłkarze myśleli o Kubie , który na pewno teraz cierpi. Polakom ani Niemcom do ostatniego gwizdka nie udało się nic ugrać i obie reprezentacje zakończyły spotkanie z dwoma bramkami na koncie. Polscy piłkarze a dosłownie Piszczek i Lewy nie mieli czasu na świętowanie tego remisu. Musieli szybko zorientować się gdzie jest Kuba i do niego jechać. Łukasz zapytał się jakiegoś pracownika PZPN'u gdzie znajduje się w tym momencie Błaszczykowski a ten odpowiedział mu ,że został przewieziony do miejskiego szpitala. Jego przyjaciel nie czekał ani minuty dłużej i pociągnął za sobą Lewandowskiego z którym ostatnio też się pokłócił.

Ale teraz nie chodziło mu o rozmowę z rzekomym kochankiem swojej żony tylko o przedostanie się do szpitala w którym jest jego serdeczny przyjaciel. Szybko znaleźli się w przychodni i udali się do recepcji.
   -Dzień dobry , przepraszam gdzie znajduje się Błaszczykowski Jakub ?
   -A witam witam , zapraszam za mną.-uśmiechnęła się młoda praktykantka i  zaczęła prowadzić piłkarzy do sali w której przebywa ranny Kuba. Łukasz i Robert podążali za nią w ciszy . Robert już wystarczająco się na niego nakrzyczał ,ale ten uparty jak osioł nic nie rozumie.
Łukasz zapukał do sali w spokojnie otworzył drzwi. Pierwsze co rzuciło mu się  w oczy to Kuba który leży na łóżku z usztywnioną nogą . 

   -Kuba ! Chłopie jakiego ja miałem stracha ! Żyjesz ? Boli Cię ? Boli...aa może poprawię Ci poduszkę ? Chcesz pić ? Może jeść ? Tak w ogóle to zremisowaliśmy. Chyba Ci niewygodnie , co? Zawołam pielęgniarkę !
   -Łukasz !-krzyknął rozbawiony Kuba.-Miło mi ,że się troszczysz ,ale ogarnij troszeczkę.-uśmiechnął się przyjaźnie.-I chyba kogoś nie zauważyłeś...
Piszczek odwrócił się za siebie i ujrzał bladą Agatę , Elizę i Sarę . Ta najmłodsza zaraz rzuciła się ojcu na szyję.
   -Mój maluchu !- przytulał dawno nie widziane dziecko.-Tęskniłem za Tobą słoneczko moje!
   -Ja za Tobą też tatusiu ! Franuś tez , ale go tu nie ma..
Łukasz nagle spojrzał na Elizę , która wbijała wzrok w podłogę . Postawił dziecko na ziemi i podszedł do niej i dotknął jej dłoni. Ona od razu ją zabrała i wyszła z sali. Zobaczyła ,że przed salą siedzi Lewy . Podeszła do niego i usiadła obok.
   -Nie dam rady . Potraktował mnie jak śmiecia .-powiedziała zdenerwowana.

   -Spokojnie ... dasz radę , wyjaśnicie sobie wszystko i będzie dobrze.
W tej chwili z sali wyszedł Łukasz . Robert jedynie rzucił -Pójdę do Kuby . I zostawił Elizę z Łukaszem.
   -Masz mi coś do powiedzenia ?-zapytał oschle.
   -Jaa ? To Ty mnie przepraszaj !
   -Masz racje ... przepraszam Cię za to ,że odkryłem ,że mnie  zdradzasz ..
   -Nie zdradziłam Cię buraku !
   -Ale...
   -Będziesz wierzył jakiejś zołzie , a nie żonie ? Mądrze Piszczek !- powiedziała ironicznie.
   -Eliza... no nie wiem co o tym myśleć..
   -Wy już lepiej nic nie myśl !-uniosła głos i otworzyła drzwi do sali-Robert , Sara chodźcie !
Oni posłusznie pożegnali się z Kubą i Agą i poszli za Elizą. Sara przytuliła jeszcze Łukasza i cała trójka udała się na zewnątrz. Łukasz odprowadzał żonę , córkę i przyjaciela oczyma pełnymi łez. Co on nieszczęsny narobił ?!

________________________
Chyba najnudniejszy rozdział ;p
Ale dodam , bo tak myślę 'a co mi tam !' :D
Piszcie , hejtujcie , mówcie co się nie pasuje i co byście zmieniły ;)
Przyda  mi się to ;)
Przyjmę krytykę na barki :D
Pozdrawiam ;*

wtorek, 23 kwietnia 2013

Nie wierze...

         Jürgen Klopp wytłumaczył motyw odejścia Mario Götze do Bayernu. "To moja wina"
Trener dortmundczyków przed meczem z Realem Madryt wytłumaczył powód odejścia jego wychowanka do Bayernu Monachium. - Jeśli ktoś tu jest winny, to jestem to ja. Nie mogę stać się 15 cm niższym, łysym Hiszpanem. Götze chce po prostu pracować z tym wyjątkowym trenerem, który nazywa się Guardiola i nic go przed tym nie powstrzyma - powiedział dziennikarzom Klopp. - Przede wszystkim jednak nie mogę porzucić stylu, którego nauczyłem moich piłkarzy i zacząć grać tiki-takę - zakończył.


    Że co  proszę ?! Dla mnie Klopp jest najlepszym trenerem na świecie i ... nikt go nie zastąpi!
A Mario ? Mario spieprzył sprawę. Wbił mi nóż w plecy , ale pewnie nie tylko mi... Zawiódł kibiców , fanów piłki nożnej ! Wychował się w tym klubie a teraz od tak pójdzie do największego wroga... super ! Wszystko po to aby pracować z najlepszymi ? Dobra, ale ... kibice go kochali... on podobno kochał ten klub. Nie rozumiem go i szczerze nie wiem co o tym myśleć. 
  Na szczęście Mario to nie całe BVB . Mam nadzieję ,że więcej piłkarzy już nie odejdzie...a nawet jeśli to nie zrobi takiego świństwa jak Mario. A najgorsze jest to ,że ujawnili jego decyzję przed LM , tylko po co ? Żeby zdezorientować naszych Borussen ? To w stu procentach chamskie ! 

   Mimo tego co zrobił , będę mu kibicować. Będę wobec tego lojalna. Nie tak jak on wobec kibiców i klubu. Strzelał bramki dla BVB , a ten klub bezgranicznie kocham , więc będę i jestem mu wdzięczna. Będę mu kibicować. Ale nie bayernowi. Z każdą sekundą rośnie moja nienawiść do tego klubu.  Przykro mi ,ale życze z całego serca miejsca w spadku bawarczykom, chociaż będzie u nich grał mój ... idol ? nie wiem...

                 
A wy co o tym myślicie ?

niedziela, 21 kwietnia 2013

Rozdział 47.

     Na początku imprezy wszyscy byli trochę spięci ,lecz później goście się rozluźnili i zaczęła się prawdziwa biba. Łukasz pił z kolegami i jakoś nie widzieli końca ,a Eliza stała obok niego i darła mu się do ucha , aby przestał. On tylko się uśmiechał i nie zważał na słowa swojej żony.
  -Łukasz już skończ ! -nalegała.
  - Kochanie, daj spokój.
  -Dobra! -była zła.-Idę do dziewczyn, a ty tu chlaj degeneracie! 
  -Złotko nie denerwuj się.-zaśmiał się Kosecki.
  -Ty też pij wódę i się nie odzywaj.-wkurzona Eliza odeszła od stolika mężczyzn i podeszła do grupki dziewczyn. Te też były nieźle wstawione , więc Piszczek oszczędziła sobie wchodzenia z nimi w rozmowę i poszła dalej do Agaty i Sandry.  One były w miarę trzeźwe więc Elizka chętnie z nimi rozmawiać. Chwilę później poszła się przewietrzyć. Przeczuwała,że stanie się coś  niedobrego , ale do końca nie wiedziała o co może chodzić. Usiadła na ławeczce przed lokalem . Patrzyła w ziemię zastanawiając się co mogło lub co może się stać. A może to tylko przeczucia... sama nie wiedziała co am myśleć. Chwilę później ktoś się do niej dosiadł. Spojrzała na twarz i zobaczyła ,że to nikt inny jak Robert Lewandowski.
   -Co tam ? -zapytał szczerząc się do żony Piszczka.
   -A tak myślę... czuje ,że coś się stało.
   -Jak to ? Co niby miało się stać ?
   -Właśnie nie wiem .-rzekła.-Ale czuje ,że coś wisi w powietrzu..
   -Ty to tylko czarne myśli masz ...-zaśmiał się.
   -O a widzę ,że jesteś całkiem trzeźwy.-zobaczyła.
   -Tak, ograniczam .-uśmiechnął się.
   -Odprowadzisz mnie do mieszkania ?-zapytała z nadzieją ,że nie będzie musiała patrzeć na  pijanego męża.
    -Jasne,że tak.-wstał i pociągnął za sobą Elizę.
Szli do mieszkania rozmawiając o różnych sprawach . Ważnych i mniej ważnych. Odnaleźli wspólny język.
     -Ej a co ze mną ?-zapytał , gdy Eliza weszła do klatki schodowej.
     -No myślałam ,ze to oczywiste. Chodź ! -uśmiechnęła się szeroko.
Robert podążył za żoną przyjaciela i po chwili znaleźli się w mieszkaniu. Ku ich zdziwieniu opiekunka nie spała , więc pani Piszczek zapłaciła jej i pozwoliła iść do domu .
    -O jak mi się spać chce.-ziewnął Lewy.
    -To idź do pokoju , tam.-wskazała na wolny pokój na przeciw jej sypialni.
    -Pooglądam sobie TV.
    -Nie działa.-westchnęła ściągając buty.
    -Zobaczymy , może da się naprawić.-podszedł do urządzenia i pogrzebał trochę w kabelkach. Puknął , stuknął i szklany Bóg zaczął działać. Lewy rozłożył się wygodnie na kanapie i zaczął oglądać jakiś spektakl, bo tylko to było w telewizji o 1 w nocy.
    -Czy ciebie Bóg opuścił ?-zaśmiała się Eliza.-W środku nocy będziesz oglądał telewizor ?
    -Tak , cicho , cicho..-uciszył przyjaciółkę.-Siadaj i oglądaj... patrz ona  zaraz wyskoczy zza szafy...
    -Fascynujące..-przewróciła oczyma. Eliza położyła się obok Lewandowskiego i oparła głowę o jego ramię. Było jej trochę zimno więc nakryła siebie i Lewego miękkim kocem. Teraz było jej naprawdę ciepło i wygodnie. Nie wiedząc kiedy zasnęła.

                                                                    ____

     Obudziła się niemalże w ramionach napastnika Borussi jak i reprezentacji Polski. Nie miała ochoty wstawać ,ale musiała. Podniosła głowę i spokojnie wyszła spod kocyka . Stanęła na nogi i obejrzała się dookoła. Chwilę później poszła się ubrać i przygotować śniadanie. Gdy zrobiła kanapki , poszła zobaczyć czy dzieci śpią. Weszła do pokoju w którym spała Sara i ku jej zdziwieniu dziewczynka była już na nogach. Stała w pidżamce i czesała gęste włosy. Eliza uśmiechnęła się i podeszła do Sary , aby dać jej buziaka. Dziewczynka oczywiście ucieszyła się widząc 'ukochaną przyjaciółkę'.  Eliza powiedziała ,aby mała się ubrała i przyszła na śniadanie ,a  sama poszła do Franka. Jej mały synek , również nie spał. Leżał w łóżeczku i przyglądał się wiszącym nad nim maskotkom. Oczywiście uśmiechnął się i wydał z siebie dźwięk zadowolenia , gdy zobaczył swoją mamę. Eliza wyjęła go z łóżeczka postanowiła go przebrać.
Kiedy wykonała tą czynność , zabrała Franka do kuchni , aby go nakarmić. W między czasie wstał Lewy , praktycznie nie wiedząc co się stało i dlaczego jest w obcym mieszkaniu. Dopiero gdy zobaczył Elizę wszystko sobie przypomniał.
   -Hej.-uśmiechnął  się do kobiety.
   -Hej , hej. Jak się spało ?
   -Ramię mnie boli... od Twojej głowy.-zaśmiał się.
   -Nie dramatyzuj, Lewusku.-poczochrała jego włosy.
Do kuchni weszła Sara i szeroko się uśmiechnęła na widok Roberta.
   -Cześć Robercik ! -podbiegła i przytuliła się do swojego ulubionego zaraz po Marco wujka.
   -Hejo mała.-uśmiechnął się.
   -A gdzie tatuś ?-zapytała.
   -Pewnie w hotelu , odpoczywa.-powiedziała ironicznie Eliza.
   -Mhm.-mruknęła Sara.
   -Dobra , jedzmy kanapeczki.
Sara i Robert zaczęli jeść przyrządzone przez Elizę śniadanie,a sama Eliza zaczęła karmić Franka.
Po pewnym czasie usłyszała jak ktoś energicznie otwiera drzwi frontowe i wparowuje do mieszkania. Nim zdążyła zareagować w drzwiach kuchni zobaczyła wściekłego Łukasza.
    -Od dawna z nim sypiasz ?! -wykrzyczał .-Wiesz co ?! Myślałem ,że mogę Ci ufać , a ty mnie zdradzasz z kolegą z klubu ?!
    -O co Ci chodzi ?-zapytała zdziwiona Eliza.
    -Jak to o co ? Jessica mi wszystko powiedziała ! -nadal krzyczał.-Jesteś skończoną idiotką! Nie chcę Cię widzieć !
    -O czym ty do mnie rozmawiasz !? Przecież ja nic nie zrobiłam ! Zwariowałeś ?!
    -To Ty zwariowałaś , bo puszczasz się z moim przyjacielem !
   -Przecież ja Cię nigdy w życiu nie zdradziłam człowieku!-zaczęła płakać.
   -No właśnie.-wtrącił się Robert.
   -Ty się lepiej zamknij !- warknął Piszczek.-Jak mogłaś mi to zrobić ?!-wrócił do obwiniania Elizy.
  -Wyjdź stąd idioto ! Jak ochłoniesz to pogadamy ! -Lewy wyrzucił nabuzowanego Piszczka. Zamknął za nim drzwi , które zakluczył. Piszczek jeszcze dobijał się do mieszkania, ale po nieudanych próbach odpuścił.
  Sara przyglądała się całemu zajściu i z płaczem pobiegła do pokoju. Franek także był przestraszony ciągłymi krzykami i oczywistym było iż płakał.  Eliza cała roztrzęsiona próbowała uspokoić malucha,ale bez efektów. Zdenerwowany na Piszcza Robert, podszedł do  Elizy i zabrał jej z rąk syna .
   -Idź ochłoń , ja się nim zajmę ,później to rozwiążemy.-nakazał. Eliza cały czas płacząc poszła do sypialni i ukryła twarz w dłoniach... Nie mogła uwierzyć w to co się przed chwilą wydarzyło... Co ta głupia Jessica nagadała Łukaszowi ?-zadawała sobie pytania. Jedno wiedziała na pewno... Gdy tylko przyjedzie do Polski ma jakiś problem i kłopot.
Kiedy trochę ochłonęła, ułożyła się na łóżku i zasnęła.
    Robert uspokoił płaczącego Franka, którego  chwilę później położył spać. Mały zasnął błyskawicznie. Lewy postanowił ,że musi iść do Sary, bo przecież jest teraz roztrzęsiona.  Uchylił drzwi od pokoju i ujrzał zapłakaną sześciolatkę siedzącą na skraju łóżka. Podszedł do niej i wziął na ręce po czym mocno przytulił. Na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech.
   -Nie smutamy.-uśmiechnął się do niej.
   -Ale tatuś krzyczał na Elizę...-wydukała.
   -Każdy się kiedyś kłóci , ale na pewno się pogodzą , ponieważ się kochają.-tłumaczył jej.
   -Na pewno ?
   -Oczywiście ,że tak.-postawił ją na podłogę.-Ale pamiętaj ,że  zawsze wujek Robert Ci pomoże , tak ?
   -Tak , tak.-uśmiechnęła się do niego, a jemu spadł kamień z serca.
Robert siedział z nimi do wieczora. Pocieszał zdołowaną Elizę i próbował rozweselić. Niestety musiał iść , gdyż o 19 miał zameldować się w hotelu. Pożegnał się z nimi , gdyż będą mogli zobaczyć się dopiero po meczu. Robert wyszedł z mieszkania i udał się do hotelu. Miał już przygotowaną reprymendę, którą skarci Łukasza. 
_______________________________________________
Pozdrawiam ;3

piątek, 19 kwietnia 2013

Rozdział 46.

     Z samego rana , gdy dzieci jeszcze spały Eliza wyszła na małe zakupy . Supermarket nie znajdował się daleko. Może z 200 metrów od bloku w którym Piszczek miał mieszkanie. Eliza wkroczyła do marketu , wzięła wózek i zaczęła wsadzać do niego najpotrzebniejsze rzeczy. Okazało się ,że prawie wszystko co zobaczyła na półkach było jej potrzebne. Tak więc do kasy podeszła z prawie pełnym wózkiem.  
Po piętnastu minutach była już przed sklepem i zamawiała taksówkę. Chwilę później samochód stał już obok niej. Wsiadła do auta i podała adres . Nie długo później była już na klatce schodowej. Wyjęła klucze i weszła do mieszkania. Dzieci nadal spały . W sumie nie ma się co dziwić , była dopiero 8 rano. Pani Piszczek weszła do kuchni i zaczęła rozpakowywać zakupy. Na całe szczęście nie zapomniała o niczym i mogła swobodnie przyrządzać śniadanie na siebie , Sary i Franka.
     Po zjedzonym śniadaniu, cała trójka zaczęła oglądać bajki  na laptopie, ponieważ tutejszy telewizor był niezbyt sprawny. Eliza dostała smsa od Łukasza .

    ''Hej kotek ;* Dzisiaj mamy trening ... wiesz o tym ;) Ale mogłabyś wpaść , trener nam pozwolił :D Na 13 . Czekam ;* O oo przyjdź z dziećmi ! Kocham Was <3''
Eliza odpisała mu następująco

      ''Hej, hej ;* Pewnie,że przyjdziemy :) Ale muszę Ci powiedzieć ,że Franek dzisiaj grzeczny ;D Do zobaczenia ;*
    W sumie Elizie i dzieciom i tak się nudziło , więc pójście na trening było doskonałym wręcz pomysłem. Ubrała Frankowi małe trampeczki , które dostał od Marco .Sam kupił sobie takie same , tylko rzecz jasna dużo większe. Reus chciał zakupić również trzecią parę , tym razem dla Sary, ale ta stanowczo odmówiła. 
    Po niecałej godzinie Eliza z dziećmi była już w drodze na Stadion. Łukasz objaśnił Elizie , którym wejściem mają przejść ,więc bez problemu znaleźli się w środku. Miły pan z ochrony zaprowadził ich na trybuny. Pokazał Elizie idealną drogę ,aby nie mieć problemów z wózkiem Franka. 
   Po pewnym czasie do Elizy podeszła młoda kobieta, Elizka domyśliła się ,że to partnerka jakiegoś z piłkarzy. 
   -Hej.-przywitała się.-Jestem Jessica Ziółko , dziewczyna Arka Milika .-uśmiechnęła się przyjaźnie.
   -O hej ,miło poznać .-Eliza odwzajemniła gest.-Ja jestem Eliza Ska...Piszczek.-zaśmiała się.-A to Sara i Franek .
   -O jakie słodkie dzieciaczki.-zaśmiała się.- Wiesz co ? Pójdę po coś do picia i pogadamy .
Eliza jedynie skinęła głową i popatrzyła pytająco na Sarę , a Sara na nią. Na pierwszy rzut oka Eliza w życiu nie pomyślałaby ,że ta dziewczyna to partnerka Arka Milika .Jakby w ogóle do siebie nie pasowali. Ale to nie jest najważniejsze , bo Eliza dostrzegła jak Łukasz jej macha . Stał na środku murawy i krzyczał -KOOOOOOCHAM WAS ! 
   -Boże, świr...-mruczała Eliza , tłumiąc śmiech.
   -Elizka..-odezwała się Sara.-Tatuś chyba trochę oszalał.
   -Może nie oszalał , ale na pewno się czegoś naćpał.-zaśmiała się i odmachała swojemu mężowi. 
   -Jestem .-przypomniała o sobie Jessica.-Już nie mogę się doczekać piątku i tego jak będziemy świętować zwycięstwo...
   -Niemcy to silny przeciwnik.-Eliza przygasiła jej optymizm.-Ale będzie dobrze.
   -Musi być dobrze , po za tym... Wygramy !
   -Myślałam raczej o remisie , ale okej.-oby dwie wybuchnęły śmiechem. Jessica okazała się być miła, a nawet fajna. 
   -E tam , ja obstawiam 2 : 1 dla nas .-uśmiechnęła się.-Dla Niemców strzeli...ten no... yy... Reus , albo ten drugi , a dla nas Kuba i Teodorczyk... tak sądzę.
   -A ja Ci mówię ,że historia się powtórzy i będzie 2 : 2 .-stwierdziła.-Dla Niemców Ozil i Gotze, a dla nas Kuba i Łukasz.-uśmiechnęła się beztrosko.-Prawda Sara ?
   -Taaaaaak ,Mario strzeli i tata strzeli ! I wujek Kubuś też !
   -No okaże się w piątek.-skwitowała Ziółko.-A teraz ja uciekam do toalety.
   -Okej.-uśmiechnęła się.-Sara , nie chce Ci się pić ? 
   -Nie.-odparła.-Patrz tata idzie !
Eliza odwróciła głowę w stronę z której rzekomo miał nadchodzić Piszczek . Poczuła na swoich ustach, usta swojego męża. Uśmiechnęła się pod nosem i kontynuowali pocałunek. 
   -Mmm.-westchnął Łukasz.-Słodka jesteś.
   -To nie ja , to mój truskawkowy błyszczyk.-zaśmiała się.
   -Mówiłem już ,że was kocham ?
   -Tak , mówiłeś ! Nawet jak nie słyszały to mówiłeś ! W szatni ! Rozumiesz Eliza , że on cały czas nadaje o tym jak bardzo Was kocha i w ogóle ?-skarżył oburzony Wasyl.
   -O siema Wasylek.-przybiła z nim żółwika .-Łukasz jest wspaniały , wiem o tym .
   -Oooo jejku to jest mały Piszczek ? Jaki słodziaaak ! -zachwycali się Frankiem.
    Po piętnastu minutach rozmowy z Elizą , piłkarze wrócili do treningu , a sama Eliza do rozmowy z Jessicą. Sara obserwowała swojego ojca , a Franek zasnął. Po skończonym treningu , piłkarze wrócili do hotelu , a Eliza do mieszkania . Zrobiła obiad , a po zjedzonym posiłku zabrała się za sprzątanie mieszkania.
    Wieczorem dostała smsa od Łukasza.

    ''Elizka , wpadnij pod stadion o 20, bo jest impreza taka i musisz być . Zapraszają Cię wszyscy i w ogóle ;* Opiekunka przyjdzie za 30 minut ;)''

     Eliza zaśmiała się , ponieważ jeszcze nigdy nie widziała tak zorganizowanego Piszczka. Ubrała kremową sukienkę i czarne szpilki. Pokręciła lekko włosy i czekała o opiekunkę.  Trochę się spóźniła . Eliza wyszła z bloku i ruszyła pod Stadion . Zauważyła pod nim grupkę mężczyzn. Rozpoznała trio z Dortmundu , Szczęsnego i Wasyla. Uśmiechnęła się i chwilę późna już się z nimi witała.
    Przyjaciele weszli do klubu i zaczęła się impreza , jak później się okazało była to impreza urodzinowa Waldemara Fornalika.

___________________
Trochę przynudzam , ale już niedługo rozkręcę :)
Nie zamierzam go jeszcze kończyć <3
Kurdę ja mam dzisiaj takiego pecha ;// Rozwalił mi się telefon -.- i szanowna nauczycielka od angielskiego nie zgłosiła mnie na olimpiadę ;< a od tej olimpiady mogłaby zależeć moja ocena na koniec roku... ŚWIETNIE ;c taka zła byłam ,że masakra-.-
Pozdrawiam ;3 i życzę udanego weekendu <3


czwartek, 18 kwietnia 2013

Rozdział 45.


Kilka miesięcy później...
     Wielkimi krokami zbliżał się termin porodu.  Mimo tego Eliza czuła się świetnie . Łukasz cały czas spełniał jej zachcianki i potulnie znosił jej huśtawki nastroju. W końcu czego się nie robi dla ukochanej osoby.
      Dzisiejszy dzień był słoneczny i napełniony pozytywną energią. Łukasz siedział przed telewizorem razem z Sarą. Eliza gotowała obiad w kuchni. Tego nie dała sobie zabronić . 
Przy wykonywaniu sałatki poczuła dziwne skurcze i ból. Wiedziała ,że właśnie zaczęła rodzić. Ze szkoły rodzenia wiedziała ,że musi być spokojna i głęboko oddychać. Tak więc rzuciła robienie obiadu i spokojnie weszła do salonu.
      -Łukasz ...ałaaa..Rodzę.-powiedziała z trudnością.
     -Jak to ? Boże ... co teraz ? co teraz ? -zaczął panikować.
     -Uspokój się ! Musimy jechać do szpitala .-tłumaczyła mu.
     -A Sara ? 
     -Zadzwoń po Age. Szybko !!-krzyknęła, a on wykonał jej rozkaz. Pięć minut później Agata była już u nich w domu , a Łukasz zabrał swoją ukochaną żonę do szpitala. Stamtąd lekarz od razu zabrał już na porodówkę. I zaczęło się czekanie ...
Niestety Łukasza nie chciano wpuścić do sali w której przebywała Eliza. Piszczu próbował się wykłócać ,ale nic to nie dało. Grozili mu nawet ,że wyproszą go ze szpitala jeżeli się nie uspokoi. Do Łukasza na poczekalnie dołączyli Marco , Moritz , Lou , Kat oraz Kuba . Czekali może  3 godziny.
     -Ile jeszcze ? Już ? Błagam już..-marudził Piszczu.
     -Pan Piszczek ?-z sali wyszła pani doktor.
    -Tak.-odpowiedział.
    -Gratuluje , urodził się panu zdrowy syn.-powiedziała z uśmiechem na twarzy. -Teraz może pan wejść do środka, do żony.
     -A...tak.-wymamrotał i stracił grunt pod stopami. Zemdlał.
Ocucali go dobre pół godziny. Krzyczeli mu nad uchem i oblewali zimną wodą.
    -Co się dzieje ?-otworzył oczy.-Jezus , ale miałem głupi sen..-uśmiechnął się. 
    -Dobra , wstawaj inteligencie i idź do żony.-rozkazał mu rozbawiony Kuba.
    -Ah tak... idę.-wstał powoli.
Otworzył drzwi do Sali w której leżała Eliza . Uśmiechnął się szeroko i podszedł do zmęczonej żony.
   -Hej słońce , jak się czujesz ? -usiadł obok niej .
   -Wszystko mnie boli, ale jestem szczęśliwa.-powiedziała.-Zaraz przyniosą naszego synka.-powiedziała podekscytowana. -Jak damy mu na imię ? 
     -Łukasz.-zaśmiał się.
     -Jasne..-uśmiechnęła się.
     -A tak serio to Kuba .-powiedział poważnie.
    -Tak a jak Kubie urodzi się syn to dadzą mu na imię Łukasz i będzie drugie pokolenie Piszczykowskiego...
    -No jasne.-przytaknął.-Co powiesz na Igor ? 
    -Hmm.. nie.
    -Franuś ?
    -Aww Franek . Świetnie. Franuś Piszczek.-rozmarzyła się.
Po chwili do sali pielęgniarka przyniosła nowo urodzonego chłopca. Był taki malutki i słodki. Pielęgniarka kazałą Elizie go nakarmić. Więc tak zrobiła , później do sali przyszli przyjaciele , aby zobaczyć nowego potomka Piszczka. Byli zachwyceni maleństwem.   Cały czas przyglądali się śpiącemu Frankowi. Był przecudowny. Rysy tarzy podobne miał do Łukasza , jednak nos był w 100 % taki sam jak Elizy. 
     -Patrz jaki słodziak..-zachwycała sie Louise.-Jejku , patrz rusza rączką ! 
     -Zakochałam się w nim...aww..-wyznała Kat.
     -No super , patrz taki mały nawet nic nie mówi tylko je i śpi a laski do niego same lgnął.-oburzył się Marco.-Też tak chce.-zaśmiał się.
     -Co się dziwisz? Przystojny po tatusiu. -uśmiechnął się Łukasz.
    -No oczywiście.-zaśmiała się Eliza.-Ale ja nie wierze ... najszczęśliwszy dzień mojego życia.
    -Cudownie.-skomentowała Lou.-A kiedy będziesz mogła wrócić do domu ?
    -Za trzy dni.-odpowiedziała.
    -O to fajnie.-uśmiechnęła się.-Kochani , jest 23 , zbieramy się co nie ?
    -A fatk chodźmy.-stwierdził Marco.-Łukasz idziesz ?
    -Nie mam wyjścia , bo mnie wywalą ze szpitala.-zaśmiał się.-Hej myszo.-pocałował swoją żonę.-Hej Franuś.-ucałował w czoło swojego malutkiego synka.


Kilka miesięcy później .
     Przez to pół roku, Eliza dawała sobie doskonale radę z dwójką dzieci- większą Sarą i malutkim Frankiem. Łukasz również wzorowo wywiązywał się z roli ojca. Stworzyli świetną rodzinę.  Świetnie się dogadywali z przyjaciółmi , którzy strasznie rozpieszczali Sarę i Franka.
    Już dzisiaj Łukasz , Kuba i Robert mieli jechać do Polski , gdyż zbliżał się mecz reprezentacji. Piszczek chciał się jakoś wymigać i zostać z żoną i dziećmi w domu , ale uświadomił sobie, że przecież mogą jechać z nim i zatrzymać się w jego mieszkaniu w stolicy. W końcu chodziło o mecz reprezentacji Polski , który wcale nie był mniej ważny od tych meczy Borussi.
    Elizie nie zbyt chciało się jechać do Polski. Szczerze wolała zostać na ten tydzień w domu , ale Łukasz powiedział ,że nie może zostawić ich we trójkę w domu , bo nie dadzą rady. Nie działały nawet zapewnienia ,że ciocia Irenka przyjedzie i będzie im pomagać.
    -Istny osioł.-mówiła cicho Eliza.
    -Mówiłaś coś skarbie ?-spytał uśmiechnięty Piszczek.
    -Nie skąd..-
    -Mhm.-mruknął.-To ja zaniosę te walizki do samochodu.-oznajmił.
    -Świetnie.-rzekła sarkastycznie.
    -To Ty weź Franka i zawołaj Sarę.
    -Wiem.-uśmiechnęła się. Poszła po swojego synka i Sarę , którą traktowała tak jakby była jej córką . Sara też bardzo kochała nową żonę swojego taty.
    -Saruś , chodź .-zawołała.
    -Idę , idę.-przybiegła.-Ale muszę się jeszcze pożegnać z Lili.
    -A faktycznie ..-przytaknęła.-To leć szybko , bo tata będzie się denerwował.-uśmiechnęła się.
    -E tam.-zaśmiała się i pobiegła do ogrodu. Eliza wzięła wózek z dzieckiem i wyszła przed dom. Chwilę później przełożyła syna do fotelika i przypięła pasami. Po niecałych pięciu minutach przybiegła Sara i wszyscy usiedli do samochodu. Po piętnastu minutach byli już na lotnisku.
Po półtoragodzinnym locie wysiedli na lotnisku w Warszawie. Piszczek musiał pożegnać się z rodziną i iść na zgrupowanie reprezentacji. Podał jej klucze i zaczęli się żegnać.
   -Misiu  dasz radę ?-dopytywał .
   -Tak ,dam.-powtarzała.
   -Jak będę miał czas to do was wpadnę.-uśmiechnął się.
   -A można w ogóle ?
   -Oj tam.-zaśmiał się.-No to do zobaczenia.-pocałował swoją żonę w usta.
   -Papa , kochanie.
   -Cześć Saruś.-pocałował swoją córkę w czoło.-Papa Franuś.-uczynił ten sam gest.
Eliza zabrała dzieci i ruszyła w stronę mieszkania Łukasza. Po kilkunastu minutach była już w bloku. Otworzyła drzwi i wkroczyła do wielkiego mieszkania . Szczerze , to cieszył ją fakt ,że mieszkanie było na parterze... inaczej nie dałaby rady wejść z tymi wszystkimi manatkami. Po godzinie ogarniania nowego lokum , zmęczona Eliza położyła dzieci spać i sama rzuciła się na wielkie łóżko.

___________________________________________

Taki nie wiem... jak wam się podoba ? ; ) Piszcie ! ;*
Chciałabym napisać ,że dzisiaj urodziny obchodzi legenda BVB - Dede.
Ode mnie oczywiście wszystkiego co najlepsze... !
Pozdrawiam ;333

wtorek, 16 kwietnia 2013

Rozdział 44.


      Po kilku godzinnym śnie nasi kochani imprezowicze powrócili do świata żywych . Eliza była rozbawiona ich  stanem . Jednak próbowała im pomóc i podawała im wodę i cieplutki rosołek. 
         -I jak ? Główka Cię boli , skarbie?-zaśmiała się z Moritza.
          -Oj tak..-westchnął.-A już mi lepiej..-uśmiechnął się.
         -To świetnie !-krzyknęła.-Teraz wszyscy wstajemy! -próbowała wszystkich postawić na nogi.-I sprzątamy ten bałagan ! To znaczy Wy drodzy chłopcy sprzątacie , a my kobiety idziemy na zakupy.-oznajmiła szczęśliwa.-Tylko ,że  Moritz idzie z nami.
         -Awww już lece kochana ! -podniósł się z kanapy i ruszył pod drzwi frontowe. 
         -Ej , ale dlaczego Mo idzie ?-oburzył się Łukasz.
         -Jestem zaniepokojona jego stanem psychicznym, misiu.-dała mężowi soczystego buziaka w policzek.
         -Mhm ... Ty Mo masz Mi żony nie podrywać , czasami ! -krzyknął.-Ty będziesz... pilnował...Sary .
        -Ja nigdzie nie idę.-powiedziała zmęczona dziewczynka.-Idę oglądać bajki...SIO !- wygoniła Marco , Mario i Kubę z kanapy.
        -Oj Łukasz Ty słodziaku...-zaśmiała się Elizka.-My właśnie idziemy szukać Moritzowi jakiejś niezłej laski.
         -To znajdźcie dwie.-poprosił Leo.
          -Tobie innym razem.-odezwała się Lou.
Leonadro machnął ręką i wrócił do rozmowy z czterolatką. Dziewczyny i Mo opuściły dom i skierowały się do rezydencji państwa Leinterów.
         -Ej , po co idziemy do mojego domu ?-spytał zdezorientowany.
         -Chcesz wyrwać jakąś niezłą dupę ? Musisz jakość wyglądać . Teraz wyglądasz co najmniej jak skacowany tenisista. 
         -Chyba penisista .-Kat wybuchła śmiechem .-Nic nie mówiłam..
          -No to chodźmy.-westchnął bezradny .
Przyjaciele weszli do domu Leinterów i od razu poszli do pokoju Moritza , który połączony był z jego garderobą. Lou i Kat zbliżyły się do szafy z t-shirtami. Przewróciły je do góry nogami i dopiero później zorietowały się ,że szukają jednak koszul , gdyż są bardziej seksowne i pociągające. Mo załamał ręce i zaczął układać to co one narozwalały.
         -Mam ! Ta jest okej.-wyjęła całkiem znośną jeansową koszule.-Założysz tą koszule , ten T-shirt oraz...
          -Te spodnie oczywiście ! -krzyknęła Eliza wyjmując z szafy materiałowe rurki.-No kochanie idź się ogarnij i szybcitko mi przychodź ! Musimy iść wyrwać Ci dziewczynę.-popędzała przyjaciela.
Moritz według rozkazu przyjaciółki poszedł się odświeżyć i ubrań w wybrany przez dziewczny strój.  Wrócił do przyjaciółek po 30 minutach , odstawiony jak stróż w Boże Ciało. 
          -No teraz wyglądasz jak człowiek .-pochwaliła go Eliza.
          -No dziękuje.-uśmiechnął się.-Idziemy ? 
         -Tak , chodźmy.-powiedziała i wszyscy wyszli przed dom . Moritz wziął swój samochód i razem pojechali do najbliższej kawiarnii. Dziewczyny miały już obmyślony plan podrywu. Kiedy siedzieli już przy stoliku , postanowiły wtajemniczyć w ów plan Mo.
        -Patrz , widzisz dziewczynę , która Ci się podoba , co nie ?
         -Mhm.
         -Podchodzisz i siadasz na przeciwko niej i się na nią patrzysz.
         -Wyjdę na idiotę , ale okej...
         -Oj tam cicho ! I po chwili zaczynasz rozmowę  .
         -Powiesz ''Moritz jestem tak w ogóle.''
         -A jak sobię pójdzie ?
         -No to uderzasz do następnej , a jak ten podryw się nie uda to idziemy na miasto i będziesz taranował ładne laski.
      -Ja cię nie rozumiem Leinter !-powiedziała po chwili namysłu Kat.-Jesteś piłkarzem , a dziewczyny nie masz ?
      -Bo wszystkie sa jakieś dziwne.-odparł.
      -Chyba ,że tak.
Przyjaciele siedzieli chwilę w kawiarni i wyłapywali ładne i interesujące dziewczyny.
       -Patrz ta jest dobra , widzisz ?-Lou wskazała na atrakcyją brunetkę siedzącą cztery stoliki przed nimi. Siedziała sama , więc była idealna na ofiarę Mo.
        -No idziesz !-Eliza wypchnęła przyjaciela i nakazała mu iść do dziewczyny.
Piłkarz nie pewnie podszedł do dziewczyny i usiadł na przeciwko niej .  Ona nawet na niego nie spojrzała.  Cały czas spoglądała w okno kawiarnii i patrzyła na urokliwe ulice miasta. 
Mo patrzył na nią i po chwili , dziewczyna poczuła na sobie jego wzrok . Odwróciła się i nieśmiało się uśmiechnęła. Na pierwszy rzut oka wszystko było tak jak być powinno ,lecz Moritz po chwili obserwacji zdołał dostrzec iż dziewczyna płakała. 
    -Jestem Moritz, a ty ? -uśmiechnął się.
    -Akurat wiem jak się nazywasz.-powiedziała.-Jestem Karen.
    -Ślicznie.-próbował ją pocieszyć.-Czemu taka smutna siedzisz ?
     -Naprawdę Cię to interesuje ?
     -Tak .
      -Wyrzucili mnie z klubu.-odparła.-Podobno jestem zbyt pyskata i nie szanuje trenera.  
      -Przykro mi..-posmutniał.-A mogę wiedzieć jaki sport uprawiasz ? 
      -Siatkówka.
      -Ahh , ja nie przepadam za tym sportem.-zaśmiał się.
      -A ja nie przepadam za nożną .-uśmiechnęła się lekko.
      -Pójdziemy się przejść ? -zapytał ni stąd ni zowąd.
       -Możemy iść , pod warunkiem ,że zabiorę Cię na boisko i pogramy w siatę .-zaśmiała się.
       -Niech stracę . Chodźmy .-uśmiechnął się i razem opuścili kawiarnię.
Eliza z triumfalnym uśmiechem na twarzy postanowiła wyjść z kawiarni i iść do domu. Razem z dziewczynami poszły do domu Piszczków. Zadowolone z siebie rozmawiały o przysłości.  Kiedy dotarły do domu zaczęły oglądać horror Hannibal. Przyłączył się do nich także Łukasz oraz Reus.  W straszniejszych akcjach filmu Eliza z Lou wtulały się w Łukasza , a Kat w swojego Marco.  Po 22 wszyscy rozeszli się do domu.
_______________________________
Hejo ;d Miłego dnia ;*

sobota, 13 kwietnia 2013

Rozdział 43.


Nadeszła środa. Elizie niezbyt chciało się robić tą parapetówkę , ale niestety musiała się zgodzić . Na dodatek kobieta doskonale zdawała sobie sprawę z tego, iż chłopaki lubią opijać różne wydarzenia , a jeżeli chodzi o dom to w szczególności. Obawiała się ,że opiją się jak meserszmity i nie będzie w stanie nad nimi zapanować. 
            -Kupiłeś ananasy ?-zapytała , gdy Łukasz z Sarą weszli do domu. Mężczyzna miał pełne siatki zakupów.
            -O cholera...-zaklną.
            -Łukasz ! Co ja teraz zrobię ?! Potrzebuje ananasy do sałatki , no ! 
            -Spokojnie , przecież kupiłem..-zaśmiał się.
            -Grrr obiecuje Ci ,że jak kiedyś będziesz spał to cię uduszę ! -zagroziła, śmiejąc się.
            -Ahh kocham Cię ty wiedźmo .-pocałował ją w usta.
            -Tylko nie wiedźmo ! Jak już to czarownico , okej ?!- oburzyła się.
            -Dobra , dobra .-kontynuował pocałunek.
            -Idę robić tą sałatkę.-powiedziała i uciekła do kuchni , gdzie ujrzała Sarę , która wyjadała Nutellę ze słoika.
             -Sara co Ty wyprawiasz ?-zapytała uśmiechając się do dziewczynki.
             -Jem .-rzekła spokojnie.-Idę do salonu.-pobiegła ze swoim przysmakiem .
Eliza zabrała się do krojenia warzyw na wcześniej wspominaną sałatkę. Po niecałej minucie usłyszała krzyk swojego męża.
             -SARAAAA ! 
Eliza już wiedziała o co chodzi... Sara zapewne wybrudziła kanapę Nutellą . Początkowo kobieta była nieco zdenerwowana , ale po chwili zaczęła się śmiać . Do kuchni wszedł  podirytowany Piszczek .
            -Nic już nie mów , posprzątam to.-powiedziała i poszła zobaczyć jak bardzo wybrudzona jest owa kanapa. Nie wyglądała aż tak źle ... Przecież szybko można było to wyczyścić.
            -Co teraz ? Co teraz ..? -Łukasz chodził nerwowo po kuchni , zachowywał się jakby faktycznie stało się coś poważnego.
            -Jejku przecież dzieci brudzą , to normalne... -rzekła spokojnie .-Uspokój się , już jest czysto.
           -Naprawdę ? Myślałem ,że będziesz zła czy coś..
           -Za co zła ? Że dziecko ubrudziło kanapę ? Ogarnij się to tylko dziecko. Przecież nie zrobiła tego specjalnie , a Ty się wydzierasz.. Oj Ty ...
            -Masz rację ... przesadzam , ale rozumiesz , stresuje się.-tłumaczył się.
            -Czym ?-zmrużyła oczy.
            -Wszystkim.-odparł .-Idę do Sary... muszę ją przeprosić ,że krzyczałem.
            -Mhm.
Łukasz wszedł do salonu i ujrzał roześmianą Sarę. Oglądała bajki . 
             -Przepraszam ,że krzyczałem...-przyznał ze skruchą.
             -Spoko , kazdy krzycy...Rozumiesz młody ?-zaśmiała się.
             -Rozumiem , rozumiem.-uśmiechnął się.-Czy mi się wydaje , czy Ty przestajesz seplenić? 
             -Moze..-wróciła do oglądania kreskówek.  Łukasz zaś , udał się do kuchni , aby powiedzieć Elizie o zaistniałym zdarzeniu.
             -Ja to mam najcudowniejszą córkę na świecie ! -powiedział dumnie.
              -No wiem o tym .-uśmiechnęła się.
             -Rozumiesz jaka ona jest świetna? Mówi do mnie ''rozumiesz młody ?''  ahh .
             -Aww jaka słodka.
             -I przestaje seplenić. 
             -Super ! Już niedługo będziemy musieli chłopaków z domu wyganiac.-zaśmiała się.
            -Kubuś też mnie straszył.-uśmiechnął się.-Muszę ją zapisać do przedszkola.-stwierdził.
            -Masz racje , ale przecież teraz są jeszcze wakacje , co nie ? -uświadomiła go.
            -Wiem , ale od początku roku szkolnego... I chciałbym ,żeby trenowała jakiś sport, co ty na to ? 
            -Dobry pomysł , im wcześniej zacznie tym lepiej , a jaki ? Nie mów ,że piłkę nożną...
            -No a co w tym złego ? 
            -A nie pomyślałeś o sporcie indywidualnym , co ? Karate czy coś ? 
            -Karate ? Przecież coś może jej stać.
            -Nie panikuj. To całkiem ciekawy sport. Kyokushin na przykład.
            -Nie wiem , zawołam Sarę i zapytamy co bardziej do niej przemawia.-zasugerował.-Sara, chodź na chwilkę ! 
Po chwili w kuchni znalazła się Sara , która nie wiedziała o co chodzi. 
             -Hmm ? 
             -Co byś wolała trenować ? Karate czy siatkówkę ? A może nogę tak jak tatuś ? -zapytała Eliza.
              -Mhm... Karate !-krzyknęła .-Będę was bronić psed Gargamelem ! 
             -Czyli świetnie ! -ucieszyła się.-Naprawdę przestajesz seplenić.
             -Fajnie !-rzuciła obojętnie i wróciła do oglądania .
             -Która godzina Łukasiu ? -
             -15.21-powiedział ,śmiejąc się ze zdrobnienia jego imienia.
             -Spoko , poustawiaj szklanki , bo o 16 mają przyjść wszyscy . 
             -Oczywiście.
O 15.45 wszystko było gotowe . Eliza jeszcze pomknęła się przebrać . O umówionej godzinie , zaczynali pojawiać się pierwsi goście. Na początku przyszedł Gotzeus z Kat i Lou. Zaraz po nich Kuba z Agatą . Następnie Robert z Anią , Mats z Cathy , Marcel z Jenny , Sebastian z Tiną    , Roman z Lisą , Mo , Leo , Ilkay z dziewczyną , Sven z Simoną, Nuri  z żoną , Mitchel z Riahannon, Kevin z Niną , Neven z Isabelą  i inni goście .
             Impreza trwała w najlepsze.  Mimo ,że Leo i Mo zaliczyli zgona , wszystko odbywało się kulturalnie. Była dobra muzyka , dobre jedzenie i oczywiście dobry alkohol.
            Eliza musiała zareagować na zalanych w trupa przyjaciół. Przebudziła Moritza i zmusiła aby podniósł się z dywanu. Ten niechętnie wstał i poddał się Elizie , która nakazała mu iść do pokoju gościnnego i położyć się do łóżka. Oczywiście musiała pomóc mu od człapać do pokoju. Rzuciła go na łóżko i miała już wychodzić , gdy ten zaczął coś mamrotać pod nosem.
            -Co ? 
            - Eliza.. ja umieram .-wył.
            -Opamiętaj się Moritz ! Idź spać ! 
            -Ale ja chce umrzeć ! 
            -Tak , tak jasne , śpij zaraz przyprowadzę Ci twojego kompana.
            -Dobrze , kochanie.
 Eliza tak jak obiecała przyprowadziła Leo do sypialni w której spał Morizt.
            -No to śpijcie ! 
            -Mhm...-mruczeli.
Kobieta wróciła do towarzystwa i dobrze się bawiła , choć intrygowały ja słowa Leintera ''Ale ja chcę umrzeć..'' .O co mogło chodzić ?-zadawała sobie pytanie. 
Impreza skończyła się o 5 nad ranem , kiedy połowa gości zaliczyła tak zwanego zgona. Jedyna Eliza nie wypiła żadnych procentów i to ona musiała ogarniać niezdolnych do życia przyjaciół.
_______________________________________
Hej :* Zbliżamy się do końca opowiadania... no niestety. Przywiązałam się do niego ,ale wszystko ma swój początek jak i koniec. :)
Pozdrawiam i czekam na opinie i komentarze :**

czwartek, 11 kwietnia 2013

Rozdział 42.


Eliza z Łukaszem dumnie obchodzili poprawiny . Jeszcze dwa dni po ślubie , żyli swoim ślubem i emocjami związanymi ze zmianą stanu cywilnego .  Byli prze szczęśliwi   Mieli cały wtorek na odpoczynek , ponieważ w środę obiecana parapetówka.
          Wtorkowe popołudnie postanowili spędzić we trójkę w domu . Na spokojnie , spędzić miły , rodzinny dzionek.  
         -To co robimy dziewczyny ?-spytał Łukasz.
        -Siedzimy ... Tu na wygodnej kanapie ...-mówiła zmęczona Eliza.
        -Niech psyjadą dwa pedały ! Jeden Mo a drugi mały ! -krzyczała uśmiechnięta Sara. Łukasz chciał wybuchnąć śmiechem , ale jak na tatę przystało musiał zwrócić uwagę córce , aby nie stracić autorytetu.
          -Sara przestań się tak brzydko wyrażać ! 
          -Ale tu jest nudno .
         -Może upieczemy babeczki ?-zaproponował Piszczu.
          -Tiaaaaaaaaaak! -ucieszyła się.
         -To wy sobie pieczcie babeczki , ciasteczka czy co tam tylko chcecie . Ja odpoczywam.-oznajmiła spokojnie Elizka.
          -Masz racje , prześpij się , odpręż ... w Twoim stanie nie wolno się przemęczać .-powiedział szybko Piszczu , po czym  zbliżył się do żony i przykrył ją mięciutkim i cieplutkim kocykiem. 
           -Dziękuje , kocham Cię.-rzekła czule i pocałowała swojego ukochanego. 
           -Mmm słodka jesteś , żonko.-zaśmiał się i kolejny raz wpił się jej usta.
           -Ty mężu ! Leć do córki , bo kuchnię do góry nogami przewróci.-uśmiechnęła się.
           -Lecę ! -powiedział i pobiegł do Sary . Zobaczył córkę , która właśnie wkładała rączki do mąki.
            -Tatuś weźmie miseczkę i zrobimy te babeczki , co nie ?-uśmiechnął się do latorośli.
           -Mhm . Tatuś , a co to znacy pedał ? -popatrzyła na Łukasza pytającymi oczami. Ten pomyślał ,że lepiej będzie jeśli jej wytłumaczy i przekaże definicję ów słowa. 
           -No wiesz , pedał to takie bardziej wulgarny synonim-człowieku ona nie zna tego słowa.- określenia 'gej'. 
         -Co to gej ? 
          -Bo widzisz , mężczyźni dzielą się na dwa typy : Ci którzy wolą kobiety i Ci których zachwyca ich własna płeć , nadążasz ?
         -Yyy.. niom.-uśmiechnęła się.-Cyli jak Mo nie ma dziewcyny to jest gejem , cyli pedałem , tak ?
         -Nie ! W żadym razie nie można tak tego nazwać... Bo Mo na razie nie chce mieć dziewczyny , rozumiesz , jest za młody ... tam mu się wydaje , rozmawiałem z nim o tym .
         -A Malco mówił ,że to pedał.-upierała się i całkiem ignorowała tłumaczenie ojca.
         -Bo wśród młodzieży szerzy się  używanie dziwnych wulgaryzmów ,aby obrażać rówieśników.-wyrażał się mądrze , tak jakby rozmawiał z profesorem. 
          -Ahiaaa, to psepraszam ,że tak mówiłam ... ale to śmiesne .-powiedziała ze skruchą.
         -No nic się nie stało , ale więcej tak nie mów.-powiedział i przytulił ją do siebie .
         -Ale tu jest niudno...-westchnęła.-Jedziemy do wujka ? -spytała .
        -A Eliza ?
         -Będzie spała , psecies my tylko chwileckę...
         -Dobra to idź zakładaj buciki , a ja pójdę powiedzieć Elizie , że wrócimy za godzinkę.
         -Jupii !-zawołała wesoło.-Juz idę ! 
W czasie gdy Sara zakładała małe Conversy na nóżki , Łukasz poszedł oznajmić Elizie ,że wychodzą do Kuby.
           -Kochanie , idę z Sarą do Kuby .
           -Mhm... -mruknęła zaspana.
           -Zamknę dom , żeby Cię nikt nie ukradł .-zaśmiał się.-To znaczy was.-powiedział cicho.
           -A druga para kluczy gdzie jest ? -wymamrotała.
           -Na komodzie.-oznajmił.-Idziemy pa.
Nie usłyszał odpowiedzi , więc wziął Sarę na ręce i zaniósł ją samochodu. Włożył do fotelika i zapiął pasy bezpieczeństwa, które tak denerwowały młodą Piszczkównę.
           -Weź to tato ! -wkurzała się.
           -Nie mogę tego zabrać , to dla twojego dobra .-tłumaczył.
           -Dobra już ... ale mas mi za to kupić żelki.
           -Zgoda szantażystko .-zaśmiał się.
           -Sam jestes santazysztka .
           -Nie bo ty jesteś.
           -Nie bo ty jesteś.
           -Nie bo ty jesteś.
           -Ja nie jestem ! -oburzyła się.
           -Jestes.- śmiał się
            -Nie !
           -Tak ! 
           -Nie !
           -Tak !
Piętnaście minut później pod domem Kuby...
           -Nie!
           -Tak ! -weszli do domu Kuby .-O siemka Kubuś , hej Aguś.
           -Nie !
           -Tak ! 
           -Ogarnij się Łukasz ! I nie kłóć się z dzieckiem ! -krzyknęła Agata i zabrała Piszczkowi dziecko z rąk.
            - Haha.-zaśmiała się i pokazała język swojemu tacie.
            -Grr.-zaśmiał się.
            -Wiesz co Łukasz ? Czasami się zastanawiam czy ty traktujesz Sarę jak córkę czy jak kumpelę..-stwierdził Kuba , podając przyjacielowi szklankę z sokiem malinowym.
             -Przesadzasz. To co mam ją traktować jak .... no właśnie ?
             -No nie wiem... nie wtrącam się .-uśmiechnął się.
             -A Sara kocha tatusia , co  nie ? -zwrócił się do 'obrażonej' córki.
             -Tiaaaak , najbaldziej na świecie ! -powiedziała uśmiechnięta.-Chocias mnie wkurza strasnie.-wszystcy wybuchnęli śmiechem .Szczególnie Agata . 
              -Dobra to co robimy ? -zapytał Kuba.
              -Lubis babecki ?
              -Mhm.-pokiwał potwierdzająco głową.
              -Widzisz tato , mogliśmy upiec ! 
              -Oj tam oj tam ...-zaśmiał się.
               -Wujek... a ty to jesteś pedał ?
              -Pfh..-zadławił się konsumowanym ciastkiem.-Co proszę ?
              -Sara... błagam Cię idź z ciocią się pobawić ..-poprosił dziecko.
Dziewczynka posłusznie wy człapała z Agatą na taras , a Łukasz mógł przeprowadzić z Kubą poważną rozmowę.
               -Widzisz Kubuś , Sara od pewnego czasu mówi różne głupie rzeczy... np . pedał i potem się pyta co to oznacza. No to jej tłumaczę... 
                -Taka rola ojca ... rozumiesz , nie ?
                -No rozumiem. Ona tak szybko rośnie...-powiedział wzruszony.
                -Nim się obejrzysz, a będziesz musiał jej tłumaczyć żeby nie chodziła z chłopcami do toalety.-zachichotał.
                -A idź w pyry , zboczeńcu ! -zaśmiał się.
                -Ej no ja prawdę mówię.-rzekł.-Zobaczysz jeszcze z 10 lat ... a później będziesz się modlił ,żeby nie przyszła po imprezie i nie powiedziała Ci ''Tatuś , będziesz dziadkiem''
                -A weź mi nawet nie mów ! 
                -Prawda w oczy kole .-zaśmiał się.-Z chłopcami jest  chyba prościej...
                -Mówisz ? 
                -No raczej . Nie buntują się tak jak nastolatki ... czasami palą fajki ,ale dasz szlaban na komputer i już grzeczny. 
              -Oby mi się teraz synek urodził.-powiedział z nadzieją w głosie.-Ej Kuba a skąd Ty się tak na dzieciach i życiu znasz ? 
              -Oglądam Trudne Sprawy , wiem co to prawdziwe życie...-oboje wybuchnęli śmiechem.
Mężczyźni porozmawiali jeszcze pół godziny o życiu i innych sprawach, takich jak kobiety i piłka nożna . Po miło spędzonych chwilach z przyjacielem , Piszczu postanowił wracać do domu ... 
               -Sara ! Idziemy do domu ! Chodź ! -zawołał córkę.
               -Idę ! -krzyknęła i przybiegła cała wymazana szminką Agaty.
               -Widzisz to zbliża się wielkimi krokami.-szepnął Kuba.
               -Mhm. Cześć Kubuś , Cześć Aguś ! -pożegnał się .
               -Hej ! -krzyknęła mała dziewczynka. 
Lekko przestraszony Łukasz i jego wesoła córka wrócili do domu , po którym krzątała się znudzona Eliza. Raz jadła lody , raz chipsy,   jabłko lub inny owoc.  Jak na kobietę w ciąży przystało miała dziwne zachcianki i huśtawki nastrojów... Raz płakała przy dennym dramacie , a za chwilę śmiała się z tego samego filmu.  Łukasz miał czasem wszystkiego dość , ale robił co mógł ,aby Eliza czuła się komfortowo i ogólnie dobrze.

_______________________________________________
Awww *-* Mam 16 plakatów BVB :D Brat mi kupił awawawaw <3 Kocham go <3
Jesteś już ? Zostaw komentarz :*
Miłego dnia , pozdrawiam :*
NOWY BLOG : Nic na świecie nie zdarza się przez przypadek. ------> Pojawili się BOHATEROWIE ;)
Jeszcze dzisiaj prolog :*

środa, 10 kwietnia 2013

Rozdział 41 : Ślub !


        To dzisiaj ten uroczysty i bardzo ważny dzień dla Elizy i Łukasza - dzień ich ślubu. Dzień wcześniej odbyła się próba generalna całej ceremonii , aby wszystko wyszło perfekcyjnie. Goście z Polski są już w hotelu . 
        Każdy był zestresowany i podekscytowany całym wydarzeniem . Chyba najbardziej przejęte były ciocia Irenka i Halina- mama Łukasza. Chodziły jakby były po jakiś środkach pobudzających. Nie mogły usiedzieć na miejscu. To wszystko wzbudzało jedynie uśmiech na twarzy Elizy.  Ciocia Irena odebrała suknie i szybko dostarczyła nią do domu . Nie zastała nikogo w nim, ponieważ Eliza wraz z czterema druhnami była u  fryzjera.  Matka Łukasza ,zaś musiała pojechać do domu Kuby Błaszykowskiego ,aby zobaczyć jak sobie radzi jej ukochany synek.
         Ciocia korzystając z okazji robiła coś do jedzenia dla Elizy , aby czasem nie zasłabła w kościele. W sumie nie czekała zbyt długo na dziewczyny, które zjawiły się w domu 30 minut później. 
         -O ciocia ! Świetnie ,że przywiozłaś tą suknie...-ucieszyła się Eliza.
         -Ale na początku musisz coś zjeść.-powiedziała ciocia.
         -Ooo z chęcią.-rzekła i szybko pobiegła do kuchni. 
Eliza szybko zjadła kanapki przygotowane ,przez ciotkę i postanowiła zacząć zakładać suknię. 
Nie szło jej  to zbyt dobrze , ponieważ było to iście trudne. Zawołała Anię i Agę , aby pomogły jej się wcisnąć w suknię. Po piętnastu minutach się udało. Eliza była już prawie gotowa. Pozostało jej jedynie poprawić makijaż i założyć buty. 


        Tymczasem u Łukasza. 

       Łukasz był już prawie gotowy , gdyby nie fakt ,że gdzieś zapodział marynarkę. Szukał jej wszędzie , ale za chiny nie mógł znaleźć.  Nawet jego mama nie mogła jej odszukać. A chłopaki tylko pogarszali sprawę. 
      -Zgubiłeś pietrucho.-mówił Kuba.
      -Cicho bądź i pomóż szukać.
      -Kurdę idioto Ty wziąłeś tą marynarkę z tego sklepu w ogóle ?
      -Ty... chyba nie.
      -I co teraz geniuszu ?
      -Kubuś ... jedź do tego sklepu , masz paragon.-podał mu świstek.-I powiedz ,że zapomniałem marynarki ,a  jak nie będą chcieli oddać to kup taką samą -tym razem podał kartę kredytową.
       -Pojednało Cię ? -wytrzeszczył oczy.-Mamy 1, 5 godziny.
        -Dasz radę . Wierzę w ciebie misiu.-rzekł dodając otuchy Kubie. 
        -Nienawidzę Cię.-rzucił Kuba na odchodne i wybiegł ze swojego domu . Wsiadł w samochód i pojechał czym prędzej do tego przeklętego  sklepu. Wpadł do niego jak poparzony. Za ladą ujrzał tą ... Doris, której bał się jak ognia . Za wszelką cenę unikał kontaktu wzrokowego.
        -Hej ... wiesz Łukasz zostawił tu marynarkę  normalnie jej nie wziął i mam prośbę... mogłabyś mi ją oddać ? -mówił Kuba patrząc na zegar przywieszony na  ścianie.
       -Hej , właśnie miałam do niego dzwonić . Już wcześniej , ale przypomniałam sobie ,że nie mam jego numeru.-zaśmiała się.-Już ci daję.
       -Dziękuje .-powiedział krótko.Ona szybko wróciła z marynarką i podała mu ją . Ich spojrzenia się spotkały ,ale Kuba natychmiast uciekł wzrokiem w inną stronę.
        -Wiesz kim jestem.-powiedziała patrząc na Kubę. -I się boisz. Pewnie już nagadałeś na mnie Łukaszowi , dlatego się nie odezwał . Gdyby nie Ty Łukasz byłby mój . Rozgryzłam was. Jestem mądrzejsza niż wam się wydaje ...
        -Nie twierdzę ,że jesteś nie mądra.-powiedział i wyrwał kobiecie marynarkę po czym wybiegł ze sklepu. Wsiadł do samochodu i popędził do domu . Dostarczył marynarkę i jak się okazało mięli jeszcze godzinę do rozpoczęcia ceremonii. 


          Para młoda podjechała pod świątynie biała ekstrawagancką limuzyną .  Wyszli przed kościół i dołączyły do nich druhny czyli Agata , Anka , Kat i Lou , które ubrane były w czerwone sukienki . Każda z nich miała mały bukiecik róż , przyozdobiony kremową wstążką.
         Do ołtarza podążali razem. Zatrzymali się u boku ołtarza, gdzie czekał już na nich kapłan. 
        Cała msza święta przebiegała sprawnie .  W końcu nadszedł wiekopomny moment.
-Czy ty Elizo Skalska bierzesz sobie tego oto Łukasza Piszczka za męża ? -zadał pytanie ksiądz.
-Tak ! -odpowiedziała pewnie.
-Czy ty Łukaszu Piszczku , bierzesz sobie , Tę oto Elizę Skalską za żonę ? 
 -Tak ! -odpowiedział szybko i pewnie , patrząc przyszłej żonie w oczy. 
-Tak więc ogłaszam Was mężem i żoną , możecie się pocałować ! 
      Wypełnili słowo kapłana i pocałowali się namiętnie niczym spragnieni siebie kochankowie z dramatu romantycznego. Założyli sobie obrączki.
       Wyjście z kościoła nie trwało długo . W jakieś pięć minut wszyscy opuścili świątynie i zatrzymali się przed nią.  Tam też zostały wypuszczone dwa piękne gołąbki. Eliza się wzruszyła tym wszystkim. 
       Po kilku minutach goście oraz para młoda była już w drodze do domu weselnego.    



       Wesele rozkręciło się po 2 godzinach. Większość gości było już wstawionych.Mo i Leo szczególnie.  
Pewnie dlatego , że przyszli bez osoby towarzyszącej . Byli zdania ,że nie warto mieć dziewczyny, bo to same problemy. Bo przecież kumpel wystarczy . Wiadomo ,że każdy mężczyzna ma swoje potrzeby , ale oni załatwiali to chodząc na imprezy i spędzając noc z przypadkową dziewczyną . Było to nieodpowiedzialne i dziecinne , ale przecież to Mo i Leo ... duże dzieci. 
        O 20 Eliza postanowiła jechać do domu się przebrać , bo trochę niekomfortowo było jej w sukni. Wzięła ze sobą Lou i Kat. 
        -Jejku , patrz Ty już jesteś mężatką ... coś niesamowitego...-zachwycała się Kat.
       -Wiem ! Awwwwww ! -cieszyła się Eli. 
       -I jeszcze w ciąży jesteś , no !
       -Jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie ! 
       -Nawet nie wiesz jak się cieszę , mordko ! -powiedziała szczęśliwa Lou.
       -A wiesz już czy to chłopiec czy dziewczynka ? 
      -Jeszcze za wcześnie . Myślę ,że jak pójdę teraz , czyli za twa tygodnie to zrobię usg.
      -Idę z Tobą ! -krzyknęły razem . 
      -Haha dobrze kochane.-zaśmiała się . 
      -A jak tam Sara ?
      -Świetnie ! Jest dla mnie jak córka .
      -A ona Cię akceptuje ?
     -Myślę ,że tak . Jest szczęśliwa .
     -To świetnie , a była już u matki ?
      -Nie chciała iść.
      -Mhm .
      -Dobra możemy wracać .-powiedziała Eliza .
Dziewczyny wróciły na salę . Eliza  widziała zadowolone twarze znajomych , rodziny . Dzięki temu ona była jeszcze bardziej radosna . To był jej dzień . Jej  i Łukasza.  Właśnie miała do niego iść. Wyłapała go z tłumu , stał przy wyjściu na ogród razem z Jurgenem Kloppem , którego oczywiście zaprosili wraz z jego żoną. 
       -Ooo panna młoda ! -powiedział jak zwykle uśmiechnięty Kloppo.
       -No ja .-zaśmiała się.-Jak tam ?
      -A świetne wesele , tylko muszę moich piłkarzy pilnować ,żeby się nie spili..rozumiesz .-uśmiechnął się.
       -Tak , tak rozumiem . -pokiwała głową i spojrzała na Leo , który ledwo co siedział na krześle i próbował rozmawiać z kuzynką Elizy. -Musi pan lepiej Leonadra pilnować...
       -O faktycznie już lece ! -zorientował się ,że Eliza chce pobyć z Łukaszem chwilę sama.
Podeszła do niego i wtuliła się w jego muskularne ciało . Przeszedł ją dziwny dreszcz . Spojrzała mu w oczy i uśmiechnęła się szeroko.
      -Patrz jak tu jest świetnie...-zaczęła.-Kocham Cię.
      -To jest chyba najszczęśliwszy dzień mojego życia , wiesz ? Mógłbym Ci cały czas mówić jak badzo Cię kocham , ale Ty chyba o tym wiesz...-pocałował ją namiętnie , a ona wplotła swe palce w jego włosy.
      -Awww PATRZCIE JAK SŁODKO ! -krzyknął ktoś z gości i wszystkie pary oczu zostały skierowane na parę młodą.
      -Oni się patrzą..-szepnęła zmieszana Eliza.
     -No i co ? Niech patrzą.-zaśmiał się Piszczu. -A gdzie jest Sara ?
     -Yyy.. widziałam ją. Była z Twoją mamą. 
     -Poszukajmy jej.-zaproponował.
     -Masz rację , chodźmy .
Para obeszła całą salę i ujrzała Sarę z Marco i Moritzem przy stole. Śmiała się z Mo . Eliza uśmiechnęła się i pociągnęła za sobą Łukasza w ich stronę.
      -Co robicie ? -zapytał Łukasz .
      -Mo mówi ,że jestem trolem , a Malco mi mówi ,zebym powiedziała na Mo że jest pedałem-Sara tłumaczyła, śmiejąc się .
       -Ejejej , nie mówimy na nikogo pedał , tak ? 
       -Ale to pedał.
       -Sara , przeproś Moritza !-nakazywał Łukasz.
      -Ale to pedał.
      -Sara , przeproś Mo ! 
      -Ale Malco mówi ,że zawse stalsy ma lacje i on jest stalsy i on mówi ,że Mo jest pedałem cyli to plawda.-mówiła.
      -Marco ty gamoniu ! - krzyknął .-Coś ty nagadał Sarze ?! Teraz mówi na Moritza 'pedał' ...
      -Aaaaa moja Sara , piątka ! -śmiał się Reus.
      -Piątecka ! -przybiła z Marco hajfaj.-Z pedałami nie zbijamy piątecek !- pokazała Moritzowi język.
      -Sara ! Nie mów tak ! -krzyknęła Eliza.-Przepraszaj Mo , bo widzisz ,płacze.-wskazała na wylewającego smutki Leintera.-Przeproś go i nigdy tak nie mów.
      -Malco , plawda ,że chłopaki nie płacą ? 
      -Prawda.
      -A płaczą tylko pedały .-zaśmiała się złowieszczo . -Pedał , pedał , pedał , pedał. ! -zaczęła biegać pomiędzy krzesełkami.
       -REUS ! ZEPSUŁAŚ MI DZIECKO ! -krzyknął Piszczek.
        -Przesadzasz... widzisz jaka jest śmieszna ? -wskazał na biegające dziecko. 
        -Jak wytrzeźwiejesz to Ci przywalę.-zagroził .
        -Uuu boję się..
Łukasz poszedł do córki i wziął ją na ręce. Było to dość trudne , gdyż Sara dostała jakiejś potrójnej dawki energii. 
        -Sara uspokój się , chodź pójdziesz spać... już późno.
        -No dobra...
        -Poczekaj zawołam  Elizę.
        -Mhm.
Eliza zabrała dziecko do pokoju , który wynajęli wraz z salą weselną. Był on przeznaczony specjalnie dla Sary . Wiedzieli ,że będzie śpiąca .  Eliza położyła ją do łóżka i czekała aż zaśnie. W sumie nie musiała długo czekać , ponieważ Sara pomimo nadpobudliwości była strasznie zmęczona. Po piętnastu minutach Eliza wróciła na salę.
        -Zasnęła ?-zapytał Piszczek.
        -Tak ... o Boże , która godzina ?
        -Chyba 6... -rzekł.-Ale się wytańczyłem...
        -Hahah , ale nikt nie przebije naszych tańców na imprezach . 
       -Masz rację.-zaczął się śmiać.-Ej a teraz nie powinna być noc poślubna ?
       -Może..-uśmiechnęła się zalotnie.
       -Tam gdzieś jest wolny pokój ...-pocałował ją delikatnie.
       -Uciekać ,ze swojego wesela ? Trzy razy tak , dziękujemy.-zaśmiała się.
       -Chodźmy .

Para pobiegła do obiecanego wolnego pokoju. Mijali za sobą kelnerki , dyrektora całego domu weselnego i wszystko inne. Nie zwracali na to uwagi , ponieważ  byli spragnieni siebie jak nigdy. Po dotarciu do pokoju, rzucili się na łóżko i uczcili swój ślub.

______________________________

1.Moje drogie ! <3  Miałam wczoraj zawał ... 3 razy . :D Ten mecz był niesamowity , fantastyczny , nieziemski ! Ale tyle nerwów mi zjadł ... :D Ale to nic , ponieważ radość była ... AAAA <3 Kocham ICH ! <3 To wszystko co ja mam na świecie ... <3
2. ŚLUUUBB ! :D
3.
DLA TAKICH CHWIL WARTO ŻYĆ <3

                                          
<333333