Łukasz poszedł jeszcze na chwilę do Kuby. Był wściekły na wszystko co go otaczało ,ale nie na Kubę. Kuba był dla niego jak idealny brat , taki który zawsze był przy nimi go wspierał.
Otworzył drzwi do szpitalnej sali w wszedł do środka. Kuba od razu poznał,że się nie pogodzili.
-Co jest?-zapytał Kuba widząc zmarnowaną minę przyjacielem.
-Nic do cholery ! -wkurzył się.-Pojechała sobie z Robercikiem...
-Dziwisz się jej ?!-odezwała się Agata.-Wiesz kobieta ma swój honor..
-Oj Aga...Co ja mam teraz zrobić ?
-Mogłeś myśleć o tym wcześniej ! Teraz to już Leniwy się Elizką zajmie...-skomentował Kuba.
-Ja pierdole...
-Oszaleliście ?! Przecież ona Cię nigdy nie zdradzi .-broniła przyjaciółkę Agata.
-Już raz zdradziła...-mruknął Piszczek.
-ŁUKASZ ! Ja to Ci zaraz w mordę przywalę !-krzyknęła zbulwersowana narzeczona Kuby Błaszczykowskiego.
-Przesadzasz Łukasz...-przyznał rację ukochanej.
-Dobra... chce wojny ? Będzie miała !-zawziął się mąż Elizy.
-Oszalałeś...-powiedział bezradnie Kuba.
Łukasz wybiegł z sali i ogólnie opuścił szpital.
Eliza siedziała w mieszkaniu i pakowała swoje rzeczy. Dzisiaj razem z Robertem i dziećmi mieli jechać do Dortmundu. Na lotnisku musieli stawić się o 13.30. Chcieli wylecieć wcześniej niż Kuba i Łukasz. Tak więc spakowali się i pojechali do mieszkania Roberta aby i ten mógł zabrać swoje rzeczy. O 12 byli już gotowi,a żeby nie czekać za długo na lotnisku zostali jeszcze chwilę u Lewego.
-Nakarmię Franusia.-powiedziała zmęczona tym wszystkim Eliza.-Robert podaj mi torbę !-krzyknęła z kuchni.
-Już idę.-usłyszała.
Chwilę później przy Elizie stanął Robert z uśmiechem na twarzy. Eliza popatrzyła na niego błagalnym wzrokiem.
-Robert... weź mnie nie dołuj.-zaśmiała się cicho.
-A co ja robię ? Chcę Cię tylko rozweselić.
-Daruj sobie.-mruknęła uśmiechnięta.
Czuła się lepiej, ponieważ Robert był przy niej i próbował jej pomóc i ją udobruchać.
Kiedy Lewy bawił się z Sarą , Eliza karmiła Franka , który ku jej zdziwieniu wszystko ładnie zjadał.
Równo o 13 wyjechali spod bloku Roberta. Chwilę później wysiedli z taksówki przy lotnisku.
O 15.45 byli już w mieście. Eliza długo nie mogła się zdecydować , gdzie ma się zatrzymać. Robert poprosił ją ,aby została u niego w domu, bo po co ma się kłócić z Łukaszem.
-Przecież on jeszcze nie ochłonął .-stwierdził Lewy.-Będziecie się kłócić. A po co?
-Masz rację... zostanę . -uległa namową przyjaciela.-Dziękuje ...
-No widzisz ? Przygotuje Wam pokoje.-powiedział uradowany obecnością przyjaciółki i jej dzieci. Może liczył na coś więcej... ale chyba miał świadomość ,że Eliza zawarła związek małżeński...Kobieta miała jedynie nadzieje ,że nie chce wykorzystać jej kryzysu w związku.
Robert zrobił dla nich kolacje. Łukasz wysylał Elizie jakieś smsy , których ona nie miała ochoty czytać. Po 21 wszyscy spali.
__________________________
Sorrki , że krótki ,ale brak czasu :/ Obiecuje ,że następny dłuższy będzie :*
Piszcie co myślicie <3 Dziękuje za komentarze :*
Pozdrawiam :)
niedziela, 28 kwietnia 2013
czwartek, 25 kwietnia 2013
Rozdział 48.
Po kłótni z Łukaszem Eliza miała ochotę od razu wyjechać do Dortmundu z dziećmi. Nie miała ochoty przesiadywać w jego mieszkaniu, ale zbliżał się mecz a obiecała Sarze ,że pójdą na niego razem. Czuła dziwne poczucie winy ... jakby obwiniała się za kłótnie z mężem,ale przecież ona nic nie zrobiła ! To on słucha jakiejś fałszywej gówniary. Łukasz pisał smsy ,że muszą to sobie wyjaśnić , ale Eliza nie miała na to ochoty . Rozmawiała jedynie z Lewym i Marco przez telefon . Obaj ją wspierali .
Nadszedł dzień meczu. Oczywiście Eliza miała tam iść tylko dla Sary , Lewego i Marco . Uśmiechała się na samą myśl o tym ,że zobaczy się z Łukaszem ,za którym niemiłosiernie tęskni.Przed wyjściem na stadion zadzwoniła do opiekunki , aby ta zajęła się Frankiem na czas jej nieobecności. Sympatyczna dziewczyna szybko się zjawiła i Eliza zostawiła z nią małego , a sama wyszła z Sarą przed blok. Do stadionu było dosyć blisko , wiec spokojnie mogły się przespacerować. Dotarły po 15 minutach i weszły do sektora dla rodzin piłkarzy. Zajęły miejsca i bacznie obserwowały rozgrzewkę piłkarzy przed długo oczekiwanym meczem. Niecałe 45 minut później na boisko zaczęli wychodzić piłkarze reprezentacji Polski i rywala - Niemiec. Oczywiście, było jasne ,że faworytem meczu towarzyskiego są Niemcy, ale to jest futbol , tu wszystko jest możliwe. Po odśpiewaniu hymnów wszyscy obecni na stadionie oraz przed telewizorami usłyszeli pierwszy gwizdek.
-Patrz ! Wujek Marco , Mario i Mats ... oooo i Marcel a tam jest Illy ! -mała wymieniała swoich wujków. Była wniebowzięta wydarzeniem. -Tam tatuś , Kuba wujek , Robert i inni..-mówiła sobie pod nosem.
-Widzę kochanie.-Eliza uśmiechała się do niej, sama wpatrując się na swojego ukochanego.
Pierwszy kwadrans Niemcy kierowali grą. Ich podania były zawsze celne i przemyślane. Polacy nie grali najgorzej ,ale też niezbyt dobrze. Ilkay po prostu rozwalał Polaków technicznie. Wszyscy Borussen radzili sobie całkiem dobrze , nawet Ci w zespole reprezentacji Polski. Lewy miał szansę na zdobycie gola ,ale Neuer kapitalnie wybronił strzał z woleja. Po tej akcji , jakby Polakom doczepili skrzydła i zaczęli bardziej atakować i grać piłkę do przodu . Piszczek chcąc pomóc w ofensywnej grze ruszył do środka boiska i prawa strona została bez obrońcy, bezbłędnie wykorzystał to gwiazdor Borussi Marco Reus i szybko ograł pozostałych piłkarzy Polski , którzy zostali na swojej połowie. Oddał strzał , a on się nie myli. Artur Boruc mógł jedynie patrzeć jak piłka wpada do siatki. Przy wyniku 1 : 0 dla Niemców jeszcze wszystko było możliwe. Nawet triumf Polski. Piszczek otrząsnął się po stracie gola i ponownie zagrał piłkę do przodu, prosto do Roberta , który to świetnie wykorzystał. Manuel Neuer był bliski obrony , ale ostatecznie piłka znalazła się w bramce. Stadion oszalał ! Prawdziwa meksykańska fala na trybunach. Piłkarze nie do końca się tak cieszyli i próbowali skupić na dalszej grze. Przez kolejne 20 minut grę dla Polski przejęło Polskie trio i Teodorczyk z Koseckim , który szybko załapali styl gry partnerów. Próbowali grać na krótkie podania , tak aby zrobiło się mało miejsca i przeciwnik nie mógł odzyskać lub zabrać piłki. Nawet im to wychodziło. Piszczek zamieniał się pozycją z Rybusem. Tak , aby jak najlepiej Polska radziła sobie w grze ofensywnej. Polska i Niemcy mieli pod koniec pierwszej połowy jeszcze po jednej składnej i sensownej akcji , ale żadna z drużyn tego nie wykorzystała. Tak , więc zeszli do szatni z wynikiem 1 : 1.
Po kilkunastu minutowej przerwie na murawie ponownie pojawili się piłkarze obu reprezentacji. Niemcy mieli zacząć tę połowę wolno...spokojnie , tak aby rozgryźć przeciwnika i uszczypnąć gdy podwinie mu się nóżka. I tak tez się stało . Po niedopatrzeniu Salomona piłkę do siatki pakuje Mario Gomez. Lecz to nie ugasiło zapału polskich kopaczy . Od razu chcieli się odpłacić i wypracowali kontry. Niestety przeciwnik uniemożliwił im przedostanie się do pola karnego. Do 75 minuty Polacy nie mogli przedrzeć się przed niemiecką obronę. Jedak później dawali radę i próbowali oddawać strzały na bramkę Neuera. Po kilku nieudanych próbach , nadszedł czas na tą okazje , jedyną może w tym spotkaniu która sprawiłaby ,że Polacy wyrównają mecz z faworytami spotkania-Niemcami. Po podaniu Rybusa piłkę przyjął Kuba , który umiejętnie dryblował nią i przemieszczał się z nią do przodu ,aby prawdopodobnie podać Lewemu , który miał szansę na oddanie celnego strzału. Bądź co bądź , nie udało się , gdyż biedny Błaszczykowski został sfaulowany w polu karnym przez niejakiego Ozila. Kuba został bardzo brutalnie potraktowany. Mesut wjechał mu z wyprostowanej nogi prosto w kostkę. Kuba jeszcze potknął się o własną nogę i prawdopodobnie pogorszył sytuację. Leżał na murawie i aż wył z bólu. Sędzia podyktował rzut karny dla Polaków ,ale najpierw należało zadbać o Kubę. Chłopak nie mógł się podnieść z murawy i konieczne było wynoszenie go na noszach. Na trybunach rozległ się hałas i oburzenie , że Ozil nie otrzymał czerwonego kartonika. Kiedy Kuba opuścił boisko i zajął się nim sztab medyczny do wykonywania karnego podszedł ... i tu zdziwienie wśród kibiców ! Jedenastkę miał wykonać prawy obrońca ... ŁUKASZ PISZCZEK ! Wziął dwa głębokie oddechy i oddał strzał na bramkę Niemców. Piłka leciała dość wysoko i potężną prędkością i siłą. Wpadła do siatki tuż przy prawym słupku ! Było to bardzo miłe dla oka ! Stadion ponownie ożył ! Ponownie kibice zaczęli skandować nazwiska strzelców bramek ,niestety piłkarze myśleli o Kubie , który na pewno teraz cierpi. Polakom ani Niemcom do ostatniego gwizdka nie udało się nic ugrać i obie reprezentacje zakończyły spotkanie z dwoma bramkami na koncie. Polscy piłkarze a dosłownie Piszczek i Lewy nie mieli czasu na świętowanie tego remisu. Musieli szybko zorientować się gdzie jest Kuba i do niego jechać. Łukasz zapytał się jakiegoś pracownika PZPN'u gdzie znajduje się w tym momencie Błaszczykowski a ten odpowiedział mu ,że został przewieziony do miejskiego szpitala. Jego przyjaciel nie czekał ani minuty dłużej i pociągnął za sobą Lewandowskiego z którym ostatnio też się pokłócił.
Ale teraz nie chodziło mu o rozmowę z rzekomym kochankiem swojej żony tylko o przedostanie się do szpitala w którym jest jego serdeczny przyjaciel. Szybko znaleźli się w przychodni i udali się do recepcji.
-Dzień dobry , przepraszam gdzie znajduje się Błaszczykowski Jakub ?
-A witam witam , zapraszam za mną.-uśmiechnęła się młoda praktykantka i zaczęła prowadzić piłkarzy do sali w której przebywa ranny Kuba. Łukasz i Robert podążali za nią w ciszy . Robert już wystarczająco się na niego nakrzyczał ,ale ten uparty jak osioł nic nie rozumie.
Łukasz zapukał do sali w spokojnie otworzył drzwi. Pierwsze co rzuciło mu się w oczy to Kuba który leży na łóżku z usztywnioną nogą .
-Kuba ! Chłopie jakiego ja miałem stracha ! Żyjesz ? Boli Cię ? Boli...aa może poprawię Ci poduszkę ? Chcesz pić ? Może jeść ? Tak w ogóle to zremisowaliśmy. Chyba Ci niewygodnie , co? Zawołam pielęgniarkę !
-Łukasz !-krzyknął rozbawiony Kuba.-Miło mi ,że się troszczysz ,ale ogarnij troszeczkę.-uśmiechnął się przyjaźnie.-I chyba kogoś nie zauważyłeś...
Piszczek odwrócił się za siebie i ujrzał bladą Agatę , Elizę i Sarę . Ta najmłodsza zaraz rzuciła się ojcu na szyję.
-Mój maluchu !- przytulał dawno nie widziane dziecko.-Tęskniłem za Tobą słoneczko moje!
-Ja za Tobą też tatusiu ! Franuś tez , ale go tu nie ma..
Łukasz nagle spojrzał na Elizę , która wbijała wzrok w podłogę . Postawił dziecko na ziemi i podszedł do niej i dotknął jej dłoni. Ona od razu ją zabrała i wyszła z sali. Zobaczyła ,że przed salą siedzi Lewy . Podeszła do niego i usiadła obok.
-Nie dam rady . Potraktował mnie jak śmiecia .-powiedziała zdenerwowana.
-Spokojnie ... dasz radę , wyjaśnicie sobie wszystko i będzie dobrze.
W tej chwili z sali wyszedł Łukasz . Robert jedynie rzucił -Pójdę do Kuby . I zostawił Elizę z Łukaszem.
-Masz mi coś do powiedzenia ?-zapytał oschle.
-Jaa ? To Ty mnie przepraszaj !
-Masz racje ... przepraszam Cię za to ,że odkryłem ,że mnie zdradzasz ..
-Nie zdradziłam Cię buraku !
-Ale...
-Będziesz wierzył jakiejś zołzie , a nie żonie ? Mądrze Piszczek !- powiedziała ironicznie.
-Eliza... no nie wiem co o tym myśleć..
-Wy już lepiej nic nie myśl !-uniosła głos i otworzyła drzwi do sali-Robert , Sara chodźcie !
Oni posłusznie pożegnali się z Kubą i Agą i poszli za Elizą. Sara przytuliła jeszcze Łukasza i cała trójka udała się na zewnątrz. Łukasz odprowadzał żonę , córkę i przyjaciela oczyma pełnymi łez. Co on nieszczęsny narobił ?!
________________________
Chyba najnudniejszy rozdział ;p
Ale dodam , bo tak myślę 'a co mi tam !' :D
Piszcie , hejtujcie , mówcie co się nie pasuje i co byście zmieniły ;)
Przyda mi się to ;)
Przyjmę krytykę na barki :D
Pozdrawiam ;*
Nadszedł dzień meczu. Oczywiście Eliza miała tam iść tylko dla Sary , Lewego i Marco . Uśmiechała się na samą myśl o tym ,że zobaczy się z Łukaszem ,za którym niemiłosiernie tęskni.Przed wyjściem na stadion zadzwoniła do opiekunki , aby ta zajęła się Frankiem na czas jej nieobecności. Sympatyczna dziewczyna szybko się zjawiła i Eliza zostawiła z nią małego , a sama wyszła z Sarą przed blok. Do stadionu było dosyć blisko , wiec spokojnie mogły się przespacerować. Dotarły po 15 minutach i weszły do sektora dla rodzin piłkarzy. Zajęły miejsca i bacznie obserwowały rozgrzewkę piłkarzy przed długo oczekiwanym meczem. Niecałe 45 minut później na boisko zaczęli wychodzić piłkarze reprezentacji Polski i rywala - Niemiec. Oczywiście, było jasne ,że faworytem meczu towarzyskiego są Niemcy, ale to jest futbol , tu wszystko jest możliwe. Po odśpiewaniu hymnów wszyscy obecni na stadionie oraz przed telewizorami usłyszeli pierwszy gwizdek.
-Patrz ! Wujek Marco , Mario i Mats ... oooo i Marcel a tam jest Illy ! -mała wymieniała swoich wujków. Była wniebowzięta wydarzeniem. -Tam tatuś , Kuba wujek , Robert i inni..-mówiła sobie pod nosem.
-Widzę kochanie.-Eliza uśmiechała się do niej, sama wpatrując się na swojego ukochanego.
Pierwszy kwadrans Niemcy kierowali grą. Ich podania były zawsze celne i przemyślane. Polacy nie grali najgorzej ,ale też niezbyt dobrze. Ilkay po prostu rozwalał Polaków technicznie. Wszyscy Borussen radzili sobie całkiem dobrze , nawet Ci w zespole reprezentacji Polski. Lewy miał szansę na zdobycie gola ,ale Neuer kapitalnie wybronił strzał z woleja. Po tej akcji , jakby Polakom doczepili skrzydła i zaczęli bardziej atakować i grać piłkę do przodu . Piszczek chcąc pomóc w ofensywnej grze ruszył do środka boiska i prawa strona została bez obrońcy, bezbłędnie wykorzystał to gwiazdor Borussi Marco Reus i szybko ograł pozostałych piłkarzy Polski , którzy zostali na swojej połowie. Oddał strzał , a on się nie myli. Artur Boruc mógł jedynie patrzeć jak piłka wpada do siatki. Przy wyniku 1 : 0 dla Niemców jeszcze wszystko było możliwe. Nawet triumf Polski. Piszczek otrząsnął się po stracie gola i ponownie zagrał piłkę do przodu, prosto do Roberta , który to świetnie wykorzystał. Manuel Neuer był bliski obrony , ale ostatecznie piłka znalazła się w bramce. Stadion oszalał ! Prawdziwa meksykańska fala na trybunach. Piłkarze nie do końca się tak cieszyli i próbowali skupić na dalszej grze. Przez kolejne 20 minut grę dla Polski przejęło Polskie trio i Teodorczyk z Koseckim , który szybko załapali styl gry partnerów. Próbowali grać na krótkie podania , tak aby zrobiło się mało miejsca i przeciwnik nie mógł odzyskać lub zabrać piłki. Nawet im to wychodziło. Piszczek zamieniał się pozycją z Rybusem. Tak , aby jak najlepiej Polska radziła sobie w grze ofensywnej. Polska i Niemcy mieli pod koniec pierwszej połowy jeszcze po jednej składnej i sensownej akcji , ale żadna z drużyn tego nie wykorzystała. Tak , więc zeszli do szatni z wynikiem 1 : 1.
Po kilkunastu minutowej przerwie na murawie ponownie pojawili się piłkarze obu reprezentacji. Niemcy mieli zacząć tę połowę wolno...spokojnie , tak aby rozgryźć przeciwnika i uszczypnąć gdy podwinie mu się nóżka. I tak tez się stało . Po niedopatrzeniu Salomona piłkę do siatki pakuje Mario Gomez. Lecz to nie ugasiło zapału polskich kopaczy . Od razu chcieli się odpłacić i wypracowali kontry. Niestety przeciwnik uniemożliwił im przedostanie się do pola karnego. Do 75 minuty Polacy nie mogli przedrzeć się przed niemiecką obronę. Jedak później dawali radę i próbowali oddawać strzały na bramkę Neuera. Po kilku nieudanych próbach , nadszedł czas na tą okazje , jedyną może w tym spotkaniu która sprawiłaby ,że Polacy wyrównają mecz z faworytami spotkania-Niemcami. Po podaniu Rybusa piłkę przyjął Kuba , który umiejętnie dryblował nią i przemieszczał się z nią do przodu ,aby prawdopodobnie podać Lewemu , który miał szansę na oddanie celnego strzału. Bądź co bądź , nie udało się , gdyż biedny Błaszczykowski został sfaulowany w polu karnym przez niejakiego Ozila. Kuba został bardzo brutalnie potraktowany. Mesut wjechał mu z wyprostowanej nogi prosto w kostkę. Kuba jeszcze potknął się o własną nogę i prawdopodobnie pogorszył sytuację. Leżał na murawie i aż wył z bólu. Sędzia podyktował rzut karny dla Polaków ,ale najpierw należało zadbać o Kubę. Chłopak nie mógł się podnieść z murawy i konieczne było wynoszenie go na noszach. Na trybunach rozległ się hałas i oburzenie , że Ozil nie otrzymał czerwonego kartonika. Kiedy Kuba opuścił boisko i zajął się nim sztab medyczny do wykonywania karnego podszedł ... i tu zdziwienie wśród kibiców ! Jedenastkę miał wykonać prawy obrońca ... ŁUKASZ PISZCZEK ! Wziął dwa głębokie oddechy i oddał strzał na bramkę Niemców. Piłka leciała dość wysoko i potężną prędkością i siłą. Wpadła do siatki tuż przy prawym słupku ! Było to bardzo miłe dla oka ! Stadion ponownie ożył ! Ponownie kibice zaczęli skandować nazwiska strzelców bramek ,niestety piłkarze myśleli o Kubie , który na pewno teraz cierpi. Polakom ani Niemcom do ostatniego gwizdka nie udało się nic ugrać i obie reprezentacje zakończyły spotkanie z dwoma bramkami na koncie. Polscy piłkarze a dosłownie Piszczek i Lewy nie mieli czasu na świętowanie tego remisu. Musieli szybko zorientować się gdzie jest Kuba i do niego jechać. Łukasz zapytał się jakiegoś pracownika PZPN'u gdzie znajduje się w tym momencie Błaszczykowski a ten odpowiedział mu ,że został przewieziony do miejskiego szpitala. Jego przyjaciel nie czekał ani minuty dłużej i pociągnął za sobą Lewandowskiego z którym ostatnio też się pokłócił.
Ale teraz nie chodziło mu o rozmowę z rzekomym kochankiem swojej żony tylko o przedostanie się do szpitala w którym jest jego serdeczny przyjaciel. Szybko znaleźli się w przychodni i udali się do recepcji.
-Dzień dobry , przepraszam gdzie znajduje się Błaszczykowski Jakub ?
-A witam witam , zapraszam za mną.-uśmiechnęła się młoda praktykantka i zaczęła prowadzić piłkarzy do sali w której przebywa ranny Kuba. Łukasz i Robert podążali za nią w ciszy . Robert już wystarczająco się na niego nakrzyczał ,ale ten uparty jak osioł nic nie rozumie.
Łukasz zapukał do sali w spokojnie otworzył drzwi. Pierwsze co rzuciło mu się w oczy to Kuba który leży na łóżku z usztywnioną nogą .
-Kuba ! Chłopie jakiego ja miałem stracha ! Żyjesz ? Boli Cię ? Boli...aa może poprawię Ci poduszkę ? Chcesz pić ? Może jeść ? Tak w ogóle to zremisowaliśmy. Chyba Ci niewygodnie , co? Zawołam pielęgniarkę !
-Łukasz !-krzyknął rozbawiony Kuba.-Miło mi ,że się troszczysz ,ale ogarnij troszeczkę.-uśmiechnął się przyjaźnie.-I chyba kogoś nie zauważyłeś...
Piszczek odwrócił się za siebie i ujrzał bladą Agatę , Elizę i Sarę . Ta najmłodsza zaraz rzuciła się ojcu na szyję.
-Mój maluchu !- przytulał dawno nie widziane dziecko.-Tęskniłem za Tobą słoneczko moje!
-Ja za Tobą też tatusiu ! Franuś tez , ale go tu nie ma..
Łukasz nagle spojrzał na Elizę , która wbijała wzrok w podłogę . Postawił dziecko na ziemi i podszedł do niej i dotknął jej dłoni. Ona od razu ją zabrała i wyszła z sali. Zobaczyła ,że przed salą siedzi Lewy . Podeszła do niego i usiadła obok.
-Nie dam rady . Potraktował mnie jak śmiecia .-powiedziała zdenerwowana.
-Spokojnie ... dasz radę , wyjaśnicie sobie wszystko i będzie dobrze.
W tej chwili z sali wyszedł Łukasz . Robert jedynie rzucił -Pójdę do Kuby . I zostawił Elizę z Łukaszem.
-Masz mi coś do powiedzenia ?-zapytał oschle.
-Jaa ? To Ty mnie przepraszaj !
-Masz racje ... przepraszam Cię za to ,że odkryłem ,że mnie zdradzasz ..
-Nie zdradziłam Cię buraku !
-Ale...
-Będziesz wierzył jakiejś zołzie , a nie żonie ? Mądrze Piszczek !- powiedziała ironicznie.
-Eliza... no nie wiem co o tym myśleć..
-Wy już lepiej nic nie myśl !-uniosła głos i otworzyła drzwi do sali-Robert , Sara chodźcie !
Oni posłusznie pożegnali się z Kubą i Agą i poszli za Elizą. Sara przytuliła jeszcze Łukasza i cała trójka udała się na zewnątrz. Łukasz odprowadzał żonę , córkę i przyjaciela oczyma pełnymi łez. Co on nieszczęsny narobił ?!
________________________
Chyba najnudniejszy rozdział ;p
Ale dodam , bo tak myślę 'a co mi tam !' :D
Piszcie , hejtujcie , mówcie co się nie pasuje i co byście zmieniły ;)
Przyda mi się to ;)
Przyjmę krytykę na barki :D
Pozdrawiam ;*
wtorek, 23 kwietnia 2013
Nie wierze...
Jürgen Klopp wytłumaczył motyw odejścia Mario Götze do Bayernu. "To moja wina"
Trener dortmundczyków przed meczem z Realem Madryt wytłumaczył powód odejścia jego wychowanka do Bayernu Monachium. - Jeśli ktoś tu jest winny, to jestem to ja. Nie mogę stać się 15 cm niższym, łysym Hiszpanem. Götze chce po prostu pracować z tym wyjątkowym trenerem, który nazywa się Guardiola i nic go przed tym nie powstrzyma - powiedział dziennikarzom Klopp. - Przede wszystkim jednak nie mogę porzucić stylu, którego nauczyłem moich piłkarzy i zacząć grać tiki-takę - zakończył.
Że co proszę ?! Dla mnie Klopp jest najlepszym trenerem na świecie i ... nikt go nie zastąpi!
A Mario ? Mario spieprzył sprawę. Wbił mi nóż w plecy , ale pewnie nie tylko mi... Zawiódł kibiców , fanów piłki nożnej ! Wychował się w tym klubie a teraz od tak pójdzie do największego wroga... super ! Wszystko po to aby pracować z najlepszymi ? Dobra, ale ... kibice go kochali... on podobno kochał ten klub. Nie rozumiem go i szczerze nie wiem co o tym myśleć.
Na szczęście Mario to nie całe BVB . Mam nadzieję ,że więcej piłkarzy już nie odejdzie...a nawet jeśli to nie zrobi takiego świństwa jak Mario. A najgorsze jest to ,że ujawnili jego decyzję przed LM , tylko po co ? Żeby zdezorientować naszych Borussen ? To w stu procentach chamskie !
Mimo tego co zrobił , będę mu kibicować. Będę wobec tego lojalna. Nie tak jak on wobec kibiców i klubu. Strzelał bramki dla BVB , a ten klub bezgranicznie kocham , więc będę i jestem mu wdzięczna. Będę mu kibicować. Ale nie bayernowi. Z każdą sekundą rośnie moja nienawiść do tego klubu. Przykro mi ,ale życze z całego serca miejsca w spadku bawarczykom, chociaż będzie u nich grał mój ... idol ? nie wiem...
A wy co o tym myślicie ?
Trener dortmundczyków przed meczem z Realem Madryt wytłumaczył powód odejścia jego wychowanka do Bayernu Monachium. - Jeśli ktoś tu jest winny, to jestem to ja. Nie mogę stać się 15 cm niższym, łysym Hiszpanem. Götze chce po prostu pracować z tym wyjątkowym trenerem, który nazywa się Guardiola i nic go przed tym nie powstrzyma - powiedział dziennikarzom Klopp. - Przede wszystkim jednak nie mogę porzucić stylu, którego nauczyłem moich piłkarzy i zacząć grać tiki-takę - zakończył.
Że co proszę ?! Dla mnie Klopp jest najlepszym trenerem na świecie i ... nikt go nie zastąpi!
A Mario ? Mario spieprzył sprawę. Wbił mi nóż w plecy , ale pewnie nie tylko mi... Zawiódł kibiców , fanów piłki nożnej ! Wychował się w tym klubie a teraz od tak pójdzie do największego wroga... super ! Wszystko po to aby pracować z najlepszymi ? Dobra, ale ... kibice go kochali... on podobno kochał ten klub. Nie rozumiem go i szczerze nie wiem co o tym myśleć.
Na szczęście Mario to nie całe BVB . Mam nadzieję ,że więcej piłkarzy już nie odejdzie...a nawet jeśli to nie zrobi takiego świństwa jak Mario. A najgorsze jest to ,że ujawnili jego decyzję przed LM , tylko po co ? Żeby zdezorientować naszych Borussen ? To w stu procentach chamskie !
Mimo tego co zrobił , będę mu kibicować. Będę wobec tego lojalna. Nie tak jak on wobec kibiców i klubu. Strzelał bramki dla BVB , a ten klub bezgranicznie kocham , więc będę i jestem mu wdzięczna. Będę mu kibicować. Ale nie bayernowi. Z każdą sekundą rośnie moja nienawiść do tego klubu. Przykro mi ,ale życze z całego serca miejsca w spadku bawarczykom, chociaż będzie u nich grał mój ... idol ? nie wiem...
A wy co o tym myślicie ?
niedziela, 21 kwietnia 2013
Rozdział 47.
Na początku imprezy wszyscy byli trochę spięci ,lecz później goście się rozluźnili i zaczęła się prawdziwa biba. Łukasz pił z kolegami i jakoś nie widzieli końca ,a Eliza stała obok niego i darła mu się do ucha , aby przestał. On tylko się uśmiechał i nie zważał na słowa swojej żony.
-Łukasz już skończ ! -nalegała.
- Kochanie, daj spokój.
-Dobra! -była zła.-Idę do dziewczyn, a ty tu chlaj degeneracie!
-Złotko nie denerwuj się.-zaśmiał się Kosecki.
-Ty też pij wódę i się nie odzywaj.-wkurzona Eliza odeszła od stolika mężczyzn i podeszła do grupki dziewczyn. Te też były nieźle wstawione , więc Piszczek oszczędziła sobie wchodzenia z nimi w rozmowę i poszła dalej do Agaty i Sandry. One były w miarę trzeźwe więc Elizka chętnie z nimi rozmawiać. Chwilę później poszła się przewietrzyć. Przeczuwała,że stanie się coś niedobrego , ale do końca nie wiedziała o co może chodzić. Usiadła na ławeczce przed lokalem . Patrzyła w ziemię zastanawiając się co mogło lub co może się stać. A może to tylko przeczucia... sama nie wiedziała co am myśleć. Chwilę później ktoś się do niej dosiadł. Spojrzała na twarz i zobaczyła ,że to nikt inny jak Robert Lewandowski.
-Co tam ? -zapytał szczerząc się do żony Piszczka.
-A tak myślę... czuje ,że coś się stało.
-Jak to ? Co niby miało się stać ?
-Właśnie nie wiem .-rzekła.-Ale czuje ,że coś wisi w powietrzu..
-Ty to tylko czarne myśli masz ...-zaśmiał się.
-O a widzę ,że jesteś całkiem trzeźwy.-zobaczyła.
-Tak, ograniczam .-uśmiechnął się.
-Odprowadzisz mnie do mieszkania ?-zapytała z nadzieją ,że nie będzie musiała patrzeć na pijanego męża.
-Jasne,że tak.-wstał i pociągnął za sobą Elizę.
Szli do mieszkania rozmawiając o różnych sprawach . Ważnych i mniej ważnych. Odnaleźli wspólny język.
-Ej a co ze mną ?-zapytał , gdy Eliza weszła do klatki schodowej.
-No myślałam ,ze to oczywiste. Chodź ! -uśmiechnęła się szeroko.
Robert podążył za żoną przyjaciela i po chwili znaleźli się w mieszkaniu. Ku ich zdziwieniu opiekunka nie spała , więc pani Piszczek zapłaciła jej i pozwoliła iść do domu .
-O jak mi się spać chce.-ziewnął Lewy.
-To idź do pokoju , tam.-wskazała na wolny pokój na przeciw jej sypialni.
-Pooglądam sobie TV.
-Nie działa.-westchnęła ściągając buty.
-Zobaczymy , może da się naprawić.-podszedł do urządzenia i pogrzebał trochę w kabelkach. Puknął , stuknął i szklany Bóg zaczął działać. Lewy rozłożył się wygodnie na kanapie i zaczął oglądać jakiś spektakl, bo tylko to było w telewizji o 1 w nocy.
-Czy ciebie Bóg opuścił ?-zaśmiała się Eliza.-W środku nocy będziesz oglądał telewizor ?
-Tak , cicho , cicho..-uciszył przyjaciółkę.-Siadaj i oglądaj... patrz ona zaraz wyskoczy zza szafy...
-Fascynujące..-przewróciła oczyma. Eliza położyła się obok Lewandowskiego i oparła głowę o jego ramię. Było jej trochę zimno więc nakryła siebie i Lewego miękkim kocem. Teraz było jej naprawdę ciepło i wygodnie. Nie wiedząc kiedy zasnęła.
____
Obudziła się niemalże w ramionach napastnika Borussi jak i reprezentacji Polski. Nie miała ochoty wstawać ,ale musiała. Podniosła głowę i spokojnie wyszła spod kocyka . Stanęła na nogi i obejrzała się dookoła. Chwilę później poszła się ubrać i przygotować śniadanie. Gdy zrobiła kanapki , poszła zobaczyć czy dzieci śpią. Weszła do pokoju w którym spała Sara i ku jej zdziwieniu dziewczynka była już na nogach. Stała w pidżamce i czesała gęste włosy. Eliza uśmiechnęła się i podeszła do Sary , aby dać jej buziaka. Dziewczynka oczywiście ucieszyła się widząc 'ukochaną przyjaciółkę'. Eliza powiedziała ,aby mała się ubrała i przyszła na śniadanie ,a sama poszła do Franka. Jej mały synek , również nie spał. Leżał w łóżeczku i przyglądał się wiszącym nad nim maskotkom. Oczywiście uśmiechnął się i wydał z siebie dźwięk zadowolenia , gdy zobaczył swoją mamę. Eliza wyjęła go z łóżeczka postanowiła go przebrać.
Kiedy wykonała tą czynność , zabrała Franka do kuchni , aby go nakarmić. W między czasie wstał Lewy , praktycznie nie wiedząc co się stało i dlaczego jest w obcym mieszkaniu. Dopiero gdy zobaczył Elizę wszystko sobie przypomniał.
-Hej.-uśmiechnął się do kobiety.
-Hej , hej. Jak się spało ?
-Ramię mnie boli... od Twojej głowy.-zaśmiał się.
-Nie dramatyzuj, Lewusku.-poczochrała jego włosy.
Do kuchni weszła Sara i szeroko się uśmiechnęła na widok Roberta.
-Cześć Robercik ! -podbiegła i przytuliła się do swojego ulubionego zaraz po Marco wujka.
-Hejo mała.-uśmiechnął się.
-A gdzie tatuś ?-zapytała.
-Pewnie w hotelu , odpoczywa.-powiedziała ironicznie Eliza.
-Mhm.-mruknęła Sara.
-Dobra , jedzmy kanapeczki.
Sara i Robert zaczęli jeść przyrządzone przez Elizę śniadanie,a sama Eliza zaczęła karmić Franka.
Po pewnym czasie usłyszała jak ktoś energicznie otwiera drzwi frontowe i wparowuje do mieszkania. Nim zdążyła zareagować w drzwiach kuchni zobaczyła wściekłego Łukasza.
-Od dawna z nim sypiasz ?! -wykrzyczał .-Wiesz co ?! Myślałem ,że mogę Ci ufać , a ty mnie zdradzasz z kolegą z klubu ?!
-O co Ci chodzi ?-zapytała zdziwiona Eliza.
-Jak to o co ? Jessica mi wszystko powiedziała ! -nadal krzyczał.-Jesteś skończoną idiotką! Nie chcę Cię widzieć !
-O czym ty do mnie rozmawiasz !? Przecież ja nic nie zrobiłam ! Zwariowałeś ?!
-To Ty zwariowałaś , bo puszczasz się z moim przyjacielem !
-Przecież ja Cię nigdy w życiu nie zdradziłam człowieku!-zaczęła płakać.
-No właśnie.-wtrącił się Robert.
-Ty się lepiej zamknij !- warknął Piszczek.-Jak mogłaś mi to zrobić ?!-wrócił do obwiniania Elizy.
-Wyjdź stąd idioto ! Jak ochłoniesz to pogadamy ! -Lewy wyrzucił nabuzowanego Piszczka. Zamknął za nim drzwi , które zakluczył. Piszczek jeszcze dobijał się do mieszkania, ale po nieudanych próbach odpuścił.
Sara przyglądała się całemu zajściu i z płaczem pobiegła do pokoju. Franek także był przestraszony ciągłymi krzykami i oczywistym było iż płakał. Eliza cała roztrzęsiona próbowała uspokoić malucha,ale bez efektów. Zdenerwowany na Piszcza Robert, podszedł do Elizy i zabrał jej z rąk syna .
-Idź ochłoń , ja się nim zajmę ,później to rozwiążemy.-nakazał. Eliza cały czas płacząc poszła do sypialni i ukryła twarz w dłoniach... Nie mogła uwierzyć w to co się przed chwilą wydarzyło... Co ta głupia Jessica nagadała Łukaszowi ?-zadawała sobie pytania. Jedno wiedziała na pewno... Gdy tylko przyjedzie do Polski ma jakiś problem i kłopot.
Kiedy trochę ochłonęła, ułożyła się na łóżku i zasnęła.
Robert uspokoił płaczącego Franka, którego chwilę później położył spać. Mały zasnął błyskawicznie. Lewy postanowił ,że musi iść do Sary, bo przecież jest teraz roztrzęsiona. Uchylił drzwi od pokoju i ujrzał zapłakaną sześciolatkę siedzącą na skraju łóżka. Podszedł do niej i wziął na ręce po czym mocno przytulił. Na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech.
-Nie smutamy.-uśmiechnął się do niej.
-Ale tatuś krzyczał na Elizę...-wydukała.
-Każdy się kiedyś kłóci , ale na pewno się pogodzą , ponieważ się kochają.-tłumaczył jej.
-Na pewno ?
-Oczywiście ,że tak.-postawił ją na podłogę.-Ale pamiętaj ,że zawsze wujek Robert Ci pomoże , tak ?
-Tak , tak.-uśmiechnęła się do niego, a jemu spadł kamień z serca.
Robert siedział z nimi do wieczora. Pocieszał zdołowaną Elizę i próbował rozweselić. Niestety musiał iść , gdyż o 19 miał zameldować się w hotelu. Pożegnał się z nimi , gdyż będą mogli zobaczyć się dopiero po meczu. Robert wyszedł z mieszkania i udał się do hotelu. Miał już przygotowaną reprymendę, którą skarci Łukasza.
_______________________________________________
Pozdrawiam ;3
-Łukasz już skończ ! -nalegała.
- Kochanie, daj spokój.
-Dobra! -była zła.-Idę do dziewczyn, a ty tu chlaj degeneracie!
-Złotko nie denerwuj się.-zaśmiał się Kosecki.
-Ty też pij wódę i się nie odzywaj.-wkurzona Eliza odeszła od stolika mężczyzn i podeszła do grupki dziewczyn. Te też były nieźle wstawione , więc Piszczek oszczędziła sobie wchodzenia z nimi w rozmowę i poszła dalej do Agaty i Sandry. One były w miarę trzeźwe więc Elizka chętnie z nimi rozmawiać. Chwilę później poszła się przewietrzyć. Przeczuwała,że stanie się coś niedobrego , ale do końca nie wiedziała o co może chodzić. Usiadła na ławeczce przed lokalem . Patrzyła w ziemię zastanawiając się co mogło lub co może się stać. A może to tylko przeczucia... sama nie wiedziała co am myśleć. Chwilę później ktoś się do niej dosiadł. Spojrzała na twarz i zobaczyła ,że to nikt inny jak Robert Lewandowski.
-Co tam ? -zapytał szczerząc się do żony Piszczka.
-A tak myślę... czuje ,że coś się stało.
-Jak to ? Co niby miało się stać ?
-Właśnie nie wiem .-rzekła.-Ale czuje ,że coś wisi w powietrzu..
-Ty to tylko czarne myśli masz ...-zaśmiał się.
-O a widzę ,że jesteś całkiem trzeźwy.-zobaczyła.
-Tak, ograniczam .-uśmiechnął się.
-Odprowadzisz mnie do mieszkania ?-zapytała z nadzieją ,że nie będzie musiała patrzeć na pijanego męża.
-Jasne,że tak.-wstał i pociągnął za sobą Elizę.
Szli do mieszkania rozmawiając o różnych sprawach . Ważnych i mniej ważnych. Odnaleźli wspólny język.
-Ej a co ze mną ?-zapytał , gdy Eliza weszła do klatki schodowej.
-No myślałam ,ze to oczywiste. Chodź ! -uśmiechnęła się szeroko.
Robert podążył za żoną przyjaciela i po chwili znaleźli się w mieszkaniu. Ku ich zdziwieniu opiekunka nie spała , więc pani Piszczek zapłaciła jej i pozwoliła iść do domu .
-O jak mi się spać chce.-ziewnął Lewy.
-To idź do pokoju , tam.-wskazała na wolny pokój na przeciw jej sypialni.
-Pooglądam sobie TV.
-Nie działa.-westchnęła ściągając buty.
-Zobaczymy , może da się naprawić.-podszedł do urządzenia i pogrzebał trochę w kabelkach. Puknął , stuknął i szklany Bóg zaczął działać. Lewy rozłożył się wygodnie na kanapie i zaczął oglądać jakiś spektakl, bo tylko to było w telewizji o 1 w nocy.
-Czy ciebie Bóg opuścił ?-zaśmiała się Eliza.-W środku nocy będziesz oglądał telewizor ?
-Tak , cicho , cicho..-uciszył przyjaciółkę.-Siadaj i oglądaj... patrz ona zaraz wyskoczy zza szafy...
-Fascynujące..-przewróciła oczyma. Eliza położyła się obok Lewandowskiego i oparła głowę o jego ramię. Było jej trochę zimno więc nakryła siebie i Lewego miękkim kocem. Teraz było jej naprawdę ciepło i wygodnie. Nie wiedząc kiedy zasnęła.
____
Obudziła się niemalże w ramionach napastnika Borussi jak i reprezentacji Polski. Nie miała ochoty wstawać ,ale musiała. Podniosła głowę i spokojnie wyszła spod kocyka . Stanęła na nogi i obejrzała się dookoła. Chwilę później poszła się ubrać i przygotować śniadanie. Gdy zrobiła kanapki , poszła zobaczyć czy dzieci śpią. Weszła do pokoju w którym spała Sara i ku jej zdziwieniu dziewczynka była już na nogach. Stała w pidżamce i czesała gęste włosy. Eliza uśmiechnęła się i podeszła do Sary , aby dać jej buziaka. Dziewczynka oczywiście ucieszyła się widząc 'ukochaną przyjaciółkę'. Eliza powiedziała ,aby mała się ubrała i przyszła na śniadanie ,a sama poszła do Franka. Jej mały synek , również nie spał. Leżał w łóżeczku i przyglądał się wiszącym nad nim maskotkom. Oczywiście uśmiechnął się i wydał z siebie dźwięk zadowolenia , gdy zobaczył swoją mamę. Eliza wyjęła go z łóżeczka postanowiła go przebrać.
Kiedy wykonała tą czynność , zabrała Franka do kuchni , aby go nakarmić. W między czasie wstał Lewy , praktycznie nie wiedząc co się stało i dlaczego jest w obcym mieszkaniu. Dopiero gdy zobaczył Elizę wszystko sobie przypomniał.
-Hej.-uśmiechnął się do kobiety.
-Hej , hej. Jak się spało ?
-Ramię mnie boli... od Twojej głowy.-zaśmiał się.
-Nie dramatyzuj, Lewusku.-poczochrała jego włosy.
Do kuchni weszła Sara i szeroko się uśmiechnęła na widok Roberta.
-Cześć Robercik ! -podbiegła i przytuliła się do swojego ulubionego zaraz po Marco wujka.
-Hejo mała.-uśmiechnął się.
-A gdzie tatuś ?-zapytała.
-Pewnie w hotelu , odpoczywa.-powiedziała ironicznie Eliza.
-Mhm.-mruknęła Sara.
-Dobra , jedzmy kanapeczki.
Sara i Robert zaczęli jeść przyrządzone przez Elizę śniadanie,a sama Eliza zaczęła karmić Franka.
Po pewnym czasie usłyszała jak ktoś energicznie otwiera drzwi frontowe i wparowuje do mieszkania. Nim zdążyła zareagować w drzwiach kuchni zobaczyła wściekłego Łukasza.
-Od dawna z nim sypiasz ?! -wykrzyczał .-Wiesz co ?! Myślałem ,że mogę Ci ufać , a ty mnie zdradzasz z kolegą z klubu ?!
-O co Ci chodzi ?-zapytała zdziwiona Eliza.
-Jak to o co ? Jessica mi wszystko powiedziała ! -nadal krzyczał.-Jesteś skończoną idiotką! Nie chcę Cię widzieć !
-O czym ty do mnie rozmawiasz !? Przecież ja nic nie zrobiłam ! Zwariowałeś ?!
-To Ty zwariowałaś , bo puszczasz się z moim przyjacielem !
-Przecież ja Cię nigdy w życiu nie zdradziłam człowieku!-zaczęła płakać.
-No właśnie.-wtrącił się Robert.
-Ty się lepiej zamknij !- warknął Piszczek.-Jak mogłaś mi to zrobić ?!-wrócił do obwiniania Elizy.
-Wyjdź stąd idioto ! Jak ochłoniesz to pogadamy ! -Lewy wyrzucił nabuzowanego Piszczka. Zamknął za nim drzwi , które zakluczył. Piszczek jeszcze dobijał się do mieszkania, ale po nieudanych próbach odpuścił.
Sara przyglądała się całemu zajściu i z płaczem pobiegła do pokoju. Franek także był przestraszony ciągłymi krzykami i oczywistym było iż płakał. Eliza cała roztrzęsiona próbowała uspokoić malucha,ale bez efektów. Zdenerwowany na Piszcza Robert, podszedł do Elizy i zabrał jej z rąk syna .
-Idź ochłoń , ja się nim zajmę ,później to rozwiążemy.-nakazał. Eliza cały czas płacząc poszła do sypialni i ukryła twarz w dłoniach... Nie mogła uwierzyć w to co się przed chwilą wydarzyło... Co ta głupia Jessica nagadała Łukaszowi ?-zadawała sobie pytania. Jedno wiedziała na pewno... Gdy tylko przyjedzie do Polski ma jakiś problem i kłopot.
Kiedy trochę ochłonęła, ułożyła się na łóżku i zasnęła.
Robert uspokoił płaczącego Franka, którego chwilę później położył spać. Mały zasnął błyskawicznie. Lewy postanowił ,że musi iść do Sary, bo przecież jest teraz roztrzęsiona. Uchylił drzwi od pokoju i ujrzał zapłakaną sześciolatkę siedzącą na skraju łóżka. Podszedł do niej i wziął na ręce po czym mocno przytulił. Na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech.
-Nie smutamy.-uśmiechnął się do niej.
-Ale tatuś krzyczał na Elizę...-wydukała.
-Każdy się kiedyś kłóci , ale na pewno się pogodzą , ponieważ się kochają.-tłumaczył jej.
-Na pewno ?
-Oczywiście ,że tak.-postawił ją na podłogę.-Ale pamiętaj ,że zawsze wujek Robert Ci pomoże , tak ?
-Tak , tak.-uśmiechnęła się do niego, a jemu spadł kamień z serca.
Robert siedział z nimi do wieczora. Pocieszał zdołowaną Elizę i próbował rozweselić. Niestety musiał iść , gdyż o 19 miał zameldować się w hotelu. Pożegnał się z nimi , gdyż będą mogli zobaczyć się dopiero po meczu. Robert wyszedł z mieszkania i udał się do hotelu. Miał już przygotowaną reprymendę, którą skarci Łukasza.
_______________________________________________
Pozdrawiam ;3
piątek, 19 kwietnia 2013
Rozdział 46.
Z samego rana , gdy dzieci jeszcze spały Eliza wyszła na małe zakupy . Supermarket nie znajdował się daleko. Może z 200 metrów od bloku w którym Piszczek miał mieszkanie. Eliza wkroczyła do marketu , wzięła wózek i zaczęła wsadzać do niego najpotrzebniejsze rzeczy. Okazało się ,że prawie wszystko co zobaczyła na półkach było jej potrzebne. Tak więc do kasy podeszła z prawie pełnym wózkiem.
Po piętnastu minutach była już przed sklepem i zamawiała taksówkę. Chwilę później samochód stał już obok niej. Wsiadła do auta i podała adres . Nie długo później była już na klatce schodowej. Wyjęła klucze i weszła do mieszkania. Dzieci nadal spały . W sumie nie ma się co dziwić , była dopiero 8 rano. Pani Piszczek weszła do kuchni i zaczęła rozpakowywać zakupy. Na całe szczęście nie zapomniała o niczym i mogła swobodnie przyrządzać śniadanie na siebie , Sary i Franka.
Po zjedzonym śniadaniu, cała trójka zaczęła oglądać bajki na laptopie, ponieważ tutejszy telewizor był niezbyt sprawny. Eliza dostała smsa od Łukasza .
''Hej kotek ;* Dzisiaj mamy trening ... wiesz o tym ;) Ale mogłabyś wpaść , trener nam pozwolił :D Na 13 . Czekam ;* O oo przyjdź z dziećmi ! Kocham Was <3''
''Hej, hej ;* Pewnie,że przyjdziemy :) Ale muszę Ci powiedzieć ,że Franek dzisiaj grzeczny ;D Do zobaczenia ;*
Po piętnastu minutach była już przed sklepem i zamawiała taksówkę. Chwilę później samochód stał już obok niej. Wsiadła do auta i podała adres . Nie długo później była już na klatce schodowej. Wyjęła klucze i weszła do mieszkania. Dzieci nadal spały . W sumie nie ma się co dziwić , była dopiero 8 rano. Pani Piszczek weszła do kuchni i zaczęła rozpakowywać zakupy. Na całe szczęście nie zapomniała o niczym i mogła swobodnie przyrządzać śniadanie na siebie , Sary i Franka.
Po zjedzonym śniadaniu, cała trójka zaczęła oglądać bajki na laptopie, ponieważ tutejszy telewizor był niezbyt sprawny. Eliza dostała smsa od Łukasza .
''Hej kotek ;* Dzisiaj mamy trening ... wiesz o tym ;) Ale mogłabyś wpaść , trener nam pozwolił :D Na 13 . Czekam ;* O oo przyjdź z dziećmi ! Kocham Was <3''
Eliza odpisała mu następująco
''Hej, hej ;* Pewnie,że przyjdziemy :) Ale muszę Ci powiedzieć ,że Franek dzisiaj grzeczny ;D Do zobaczenia ;*
W sumie Elizie i dzieciom i tak się nudziło , więc pójście na trening było doskonałym wręcz pomysłem. Ubrała Frankowi małe trampeczki , które dostał od Marco .Sam kupił sobie takie same , tylko rzecz jasna dużo większe. Reus chciał zakupić również trzecią parę , tym razem dla Sary, ale ta stanowczo odmówiła.
Po niecałej godzinie Eliza z dziećmi była już w drodze na Stadion. Łukasz objaśnił Elizie , którym wejściem mają przejść ,więc bez problemu znaleźli się w środku. Miły pan z ochrony zaprowadził ich na trybuny. Pokazał Elizie idealną drogę ,aby nie mieć problemów z wózkiem Franka.
Po pewnym czasie do Elizy podeszła młoda kobieta, Elizka domyśliła się ,że to partnerka jakiegoś z piłkarzy.
-Hej.-przywitała się.-Jestem Jessica Ziółko , dziewczyna Arka Milika .-uśmiechnęła się przyjaźnie.
-O hej ,miło poznać .-Eliza odwzajemniła gest.-Ja jestem Eliza Ska...Piszczek.-zaśmiała się.-A to Sara i Franek .
-O jakie słodkie dzieciaczki.-zaśmiała się.- Wiesz co ? Pójdę po coś do picia i pogadamy .
Eliza jedynie skinęła głową i popatrzyła pytająco na Sarę , a Sara na nią. Na pierwszy rzut oka Eliza w życiu nie pomyślałaby ,że ta dziewczyna to partnerka Arka Milika .Jakby w ogóle do siebie nie pasowali. Ale to nie jest najważniejsze , bo Eliza dostrzegła jak Łukasz jej macha . Stał na środku murawy i krzyczał -KOOOOOOCHAM WAS !
-Boże, świr...-mruczała Eliza , tłumiąc śmiech.
-Elizka..-odezwała się Sara.-Tatuś chyba trochę oszalał.
-Może nie oszalał , ale na pewno się czegoś naćpał.-zaśmiała się i odmachała swojemu mężowi.
-Jestem .-przypomniała o sobie Jessica.-Już nie mogę się doczekać piątku i tego jak będziemy świętować zwycięstwo...
-Niemcy to silny przeciwnik.-Eliza przygasiła jej optymizm.-Ale będzie dobrze.
-Musi być dobrze , po za tym... Wygramy !
-Myślałam raczej o remisie , ale okej.-oby dwie wybuchnęły śmiechem. Jessica okazała się być miła, a nawet fajna.
-E tam , ja obstawiam 2 : 1 dla nas .-uśmiechnęła się.-Dla Niemców strzeli...ten no... yy... Reus , albo ten drugi , a dla nas Kuba i Teodorczyk... tak sądzę.
-A ja Ci mówię ,że historia się powtórzy i będzie 2 : 2 .-stwierdziła.-Dla Niemców Ozil i Gotze, a dla nas Kuba i Łukasz.-uśmiechnęła się beztrosko.-Prawda Sara ?
-Taaaaaak ,Mario strzeli i tata strzeli ! I wujek Kubuś też !
-No okaże się w piątek.-skwitowała Ziółko.-A teraz ja uciekam do toalety.
-Okej.-uśmiechnęła się.-Sara , nie chce Ci się pić ?
-Nie.-odparła.-Patrz tata idzie !
Eliza odwróciła głowę w stronę z której rzekomo miał nadchodzić Piszczek . Poczuła na swoich ustach, usta swojego męża. Uśmiechnęła się pod nosem i kontynuowali pocałunek.
-Mmm.-westchnął Łukasz.-Słodka jesteś.
-To nie ja , to mój truskawkowy błyszczyk.-zaśmiała się.
-Mówiłem już ,że was kocham ?
-Tak , mówiłeś ! Nawet jak nie słyszały to mówiłeś ! W szatni ! Rozumiesz Eliza , że on cały czas nadaje o tym jak bardzo Was kocha i w ogóle ?-skarżył oburzony Wasyl.
-O siema Wasylek.-przybiła z nim żółwika .-Łukasz jest wspaniały , wiem o tym .
-Oooo jejku to jest mały Piszczek ? Jaki słodziaaak ! -zachwycali się Frankiem.
Po piętnastu minutach rozmowy z Elizą , piłkarze wrócili do treningu , a sama Eliza do rozmowy z Jessicą. Sara obserwowała swojego ojca , a Franek zasnął. Po skończonym treningu , piłkarze wrócili do hotelu , a Eliza do mieszkania . Zrobiła obiad , a po zjedzonym posiłku zabrała się za sprzątanie mieszkania.
Wieczorem dostała smsa od Łukasza.
''Elizka , wpadnij pod stadion o 20, bo jest impreza taka i musisz być . Zapraszają Cię wszyscy i w ogóle ;* Opiekunka przyjdzie za 30 minut ;)''
Eliza zaśmiała się , ponieważ jeszcze nigdy nie widziała tak zorganizowanego Piszczka. Ubrała kremową sukienkę i czarne szpilki. Pokręciła lekko włosy i czekała o opiekunkę. Trochę się spóźniła . Eliza wyszła z bloku i ruszyła pod Stadion . Zauważyła pod nim grupkę mężczyzn. Rozpoznała trio z Dortmundu , Szczęsnego i Wasyla. Uśmiechnęła się i chwilę późna już się z nimi witała.
Przyjaciele weszli do klubu i zaczęła się impreza , jak później się okazało była to impreza urodzinowa Waldemara Fornalika.
___________________
Trochę przynudzam , ale już niedługo rozkręcę :)
Nie zamierzam go jeszcze kończyć <3
Kurdę ja mam dzisiaj takiego pecha ;// Rozwalił mi się telefon -.- i szanowna nauczycielka od angielskiego nie zgłosiła mnie na olimpiadę ;< a od tej olimpiady mogłaby zależeć moja ocena na koniec roku... ŚWIETNIE ;c taka zła byłam ,że masakra-.-
Pozdrawiam ;3 i życzę udanego weekendu <3
czwartek, 18 kwietnia 2013
Rozdział 45.
Kilka miesięcy później...
Wielkimi krokami zbliżał się termin porodu. Mimo tego Eliza czuła się świetnie . Łukasz cały czas spełniał jej zachcianki i potulnie znosił jej huśtawki nastroju. W końcu czego się nie robi dla ukochanej osoby.
Dzisiejszy dzień był słoneczny i napełniony pozytywną energią. Łukasz siedział przed telewizorem razem z Sarą. Eliza gotowała obiad w kuchni. Tego nie dała sobie zabronić .
Przy wykonywaniu sałatki poczuła dziwne skurcze i ból. Wiedziała ,że właśnie zaczęła rodzić. Ze szkoły rodzenia wiedziała ,że musi być spokojna i głęboko oddychać. Tak więc rzuciła robienie obiadu i spokojnie weszła do salonu.
-Łukasz ...ałaaa..Rodzę.-powiedziała z trudnością.
-Jak to ? Boże ... co teraz ? co teraz ? -zaczął panikować.
-Uspokój się ! Musimy jechać do szpitala .-tłumaczyła mu.
-A Sara ?
-Zadzwoń po Age. Szybko !!-krzyknęła, a on wykonał jej rozkaz. Pięć minut później Agata była już u nich w domu , a Łukasz zabrał swoją ukochaną żonę do szpitala. Stamtąd lekarz od razu zabrał już na porodówkę. I zaczęło się czekanie ...
Niestety Łukasza nie chciano wpuścić do sali w której przebywała Eliza. Piszczu próbował się wykłócać ,ale nic to nie dało. Grozili mu nawet ,że wyproszą go ze szpitala jeżeli się nie uspokoi. Do Łukasza na poczekalnie dołączyli Marco , Moritz , Lou , Kat oraz Kuba . Czekali może 3 godziny.
-Ile jeszcze ? Już ? Błagam już..-marudził Piszczu.
-Pan Piszczek ?-z sali wyszła pani doktor.
-Tak.-odpowiedział.
-Gratuluje , urodził się panu zdrowy syn.-powiedziała z uśmiechem na twarzy. -Teraz może pan wejść do środka, do żony.
-A...tak.-wymamrotał i stracił grunt pod stopami. Zemdlał.
Ocucali go dobre pół godziny. Krzyczeli mu nad uchem i oblewali zimną wodą.
-Co się dzieje ?-otworzył oczy.-Jezus , ale miałem głupi sen..-uśmiechnął się.
-Dobra , wstawaj inteligencie i idź do żony.-rozkazał mu rozbawiony Kuba.
-Ah tak... idę.-wstał powoli.
Otworzył drzwi do Sali w której leżała Eliza . Uśmiechnął się szeroko i podszedł do zmęczonej żony.
-Hej słońce , jak się czujesz ? -usiadł obok niej .
-Wszystko mnie boli, ale jestem szczęśliwa.-powiedziała.-Zaraz przyniosą naszego synka.-powiedziała podekscytowana. -Jak damy mu na imię ?
-Łukasz.-zaśmiał się.
-Jasne..-uśmiechnęła się.
-A tak serio to Kuba .-powiedział poważnie.
-Tak a jak Kubie urodzi się syn to dadzą mu na imię Łukasz i będzie drugie pokolenie Piszczykowskiego...
-No jasne.-przytaknął.-Co powiesz na Igor ?
-Hmm.. nie.
-Franuś ?
-Aww Franek . Świetnie. Franuś Piszczek.-rozmarzyła się.
Po chwili do sali pielęgniarka przyniosła nowo urodzonego chłopca. Był taki malutki i słodki. Pielęgniarka kazałą Elizie go nakarmić. Więc tak zrobiła , później do sali przyszli przyjaciele , aby zobaczyć nowego potomka Piszczka. Byli zachwyceni maleństwem. Cały czas przyglądali się śpiącemu Frankowi. Był przecudowny. Rysy tarzy podobne miał do Łukasza , jednak nos był w 100 % taki sam jak Elizy.
-Patrz jaki słodziak..-zachwycała sie Louise.-Jejku , patrz rusza rączką !
-Zakochałam się w nim...aww..-wyznała Kat.
-No super , patrz taki mały nawet nic nie mówi tylko je i śpi a laski do niego same lgnął.-oburzył się Marco.-Też tak chce.-zaśmiał się.
-Co się dziwisz? Przystojny po tatusiu. -uśmiechnął się Łukasz.
-No oczywiście.-zaśmiała się Eliza.-Ale ja nie wierze ... najszczęśliwszy dzień mojego życia.
-Cudownie.-skomentowała Lou.-A kiedy będziesz mogła wrócić do domu ?
-Za trzy dni.-odpowiedziała.
-O to fajnie.-uśmiechnęła się.-Kochani , jest 23 , zbieramy się co nie ?
-A fatk chodźmy.-stwierdził Marco.-Łukasz idziesz ?
-Nie mam wyjścia , bo mnie wywalą ze szpitala.-zaśmiał się.-Hej myszo.-pocałował swoją żonę.-Hej Franuś.-ucałował w czoło swojego malutkiego synka.
Kilka miesięcy później .
Przez to pół roku, Eliza dawała sobie doskonale radę z dwójką dzieci- większą Sarą i malutkim Frankiem. Łukasz również wzorowo wywiązywał się z roli ojca. Stworzyli świetną rodzinę. Świetnie się dogadywali z przyjaciółmi , którzy strasznie rozpieszczali Sarę i Franka.
Już dzisiaj Łukasz , Kuba i Robert mieli jechać do Polski , gdyż zbliżał się mecz reprezentacji. Piszczek chciał się jakoś wymigać i zostać z żoną i dziećmi w domu , ale uświadomił sobie, że przecież mogą jechać z nim i zatrzymać się w jego mieszkaniu w stolicy. W końcu chodziło o mecz reprezentacji Polski , który wcale nie był mniej ważny od tych meczy Borussi.
Elizie nie zbyt chciało się jechać do Polski. Szczerze wolała zostać na ten tydzień w domu , ale Łukasz powiedział ,że nie może zostawić ich we trójkę w domu , bo nie dadzą rady. Nie działały nawet zapewnienia ,że ciocia Irenka przyjedzie i będzie im pomagać.
-Istny osioł.-mówiła cicho Eliza.
-Mówiłaś coś skarbie ?-spytał uśmiechnięty Piszczek.
-Nie skąd..-
-Mhm.-mruknął.-To ja zaniosę te walizki do samochodu.-oznajmił.
-Świetnie.-rzekła sarkastycznie.
-To Ty weź Franka i zawołaj Sarę.
-Wiem.-uśmiechnęła się. Poszła po swojego synka i Sarę , którą traktowała tak jakby była jej córką . Sara też bardzo kochała nową żonę swojego taty.
-Saruś , chodź .-zawołała.
-Idę , idę.-przybiegła.-Ale muszę się jeszcze pożegnać z Lili.
-A faktycznie ..-przytaknęła.-To leć szybko , bo tata będzie się denerwował.-uśmiechnęła się.
-E tam.-zaśmiała się i pobiegła do ogrodu. Eliza wzięła wózek z dzieckiem i wyszła przed dom. Chwilę później przełożyła syna do fotelika i przypięła pasami. Po niecałych pięciu minutach przybiegła Sara i wszyscy usiedli do samochodu. Po piętnastu minutach byli już na lotnisku.
Po półtoragodzinnym locie wysiedli na lotnisku w Warszawie. Piszczek musiał pożegnać się z rodziną i iść na zgrupowanie reprezentacji. Podał jej klucze i zaczęli się żegnać.
-Misiu dasz radę ?-dopytywał .
-Tak ,dam.-powtarzała.
-Jak będę miał czas to do was wpadnę.-uśmiechnął się.
-A można w ogóle ?
-Oj tam.-zaśmiał się.-No to do zobaczenia.-pocałował swoją żonę w usta.
-Papa , kochanie.
-Cześć Saruś.-pocałował swoją córkę w czoło.-Papa Franuś.-uczynił ten sam gest.
Eliza zabrała dzieci i ruszyła w stronę mieszkania Łukasza. Po kilkunastu minutach była już w bloku. Otworzyła drzwi i wkroczyła do wielkiego mieszkania . Szczerze , to cieszył ją fakt ,że mieszkanie było na parterze... inaczej nie dałaby rady wejść z tymi wszystkimi manatkami. Po godzinie ogarniania nowego lokum , zmęczona Eliza położyła dzieci spać i sama rzuciła się na wielkie łóżko.
___________________________________________
Taki nie wiem... jak wam się podoba ? ; ) Piszcie ! ;*
Chciałabym napisać ,że dzisiaj urodziny obchodzi legenda BVB - Dede.
Ode mnie oczywiście wszystkiego co najlepsze... !
Pozdrawiam ;333
wtorek, 16 kwietnia 2013
Rozdział 44.
Po kilku godzinnym śnie nasi kochani imprezowicze powrócili do świata żywych . Eliza była rozbawiona ich stanem . Jednak próbowała im pomóc i podawała im wodę i cieplutki rosołek.
-I jak ? Główka Cię boli , skarbie?-zaśmiała się z Moritza.
-Oj tak..-westchnął.-A już mi lepiej..-uśmiechnął się.
-To świetnie !-krzyknęła.-Teraz wszyscy wstajemy! -próbowała wszystkich postawić na nogi.-I sprzątamy ten bałagan ! To znaczy Wy drodzy chłopcy sprzątacie , a my kobiety idziemy na zakupy.-oznajmiła szczęśliwa.-Tylko ,że Moritz idzie z nami.
-Awww już lece kochana ! -podniósł się z kanapy i ruszył pod drzwi frontowe.
-Ej , ale dlaczego Mo idzie ?-oburzył się Łukasz.
-Jestem zaniepokojona jego stanem psychicznym, misiu.-dała mężowi soczystego buziaka w policzek.
-Mhm ... Ty Mo masz Mi żony nie podrywać , czasami ! -krzyknął.-Ty będziesz... pilnował...Sary .
-Ja nigdzie nie idę.-powiedziała zmęczona dziewczynka.-Idę oglądać bajki...SIO !- wygoniła Marco , Mario i Kubę z kanapy.
-Oj Łukasz Ty słodziaku...-zaśmiała się Elizka.-My właśnie idziemy szukać Moritzowi jakiejś niezłej laski.
-To znajdźcie dwie.-poprosił Leo.
-Tobie innym razem.-odezwała się Lou.
Leonadro machnął ręką i wrócił do rozmowy z czterolatką. Dziewczyny i Mo opuściły dom i skierowały się do rezydencji państwa Leinterów.
-Ej , po co idziemy do mojego domu ?-spytał zdezorientowany.
-Chcesz wyrwać jakąś niezłą dupę ? Musisz jakość wyglądać . Teraz wyglądasz co najmniej jak skacowany tenisista.
-Chyba penisista .-Kat wybuchła śmiechem .-Nic nie mówiłam..
-No to chodźmy.-westchnął bezradny .
Przyjaciele weszli do domu Leinterów i od razu poszli do pokoju Moritza , który połączony był z jego garderobą. Lou i Kat zbliżyły się do szafy z t-shirtami. Przewróciły je do góry nogami i dopiero później zorietowały się ,że szukają jednak koszul , gdyż są bardziej seksowne i pociągające. Mo załamał ręce i zaczął układać to co one narozwalały.
-Mam ! Ta jest okej.-wyjęła całkiem znośną jeansową koszule.-Założysz tą koszule , ten T-shirt oraz...
-Te spodnie oczywiście ! -krzyknęła Eliza wyjmując z szafy materiałowe rurki.-No kochanie idź się ogarnij i szybcitko mi przychodź ! Musimy iść wyrwać Ci dziewczynę.-popędzała przyjaciela.
Moritz według rozkazu przyjaciółki poszedł się odświeżyć i ubrań w wybrany przez dziewczny strój. Wrócił do przyjaciółek po 30 minutach , odstawiony jak stróż w Boże Ciało.
-No teraz wyglądasz jak człowiek .-pochwaliła go Eliza.
-No dziękuje.-uśmiechnął się.-Idziemy ?
-Tak , chodźmy.-powiedziała i wszyscy wyszli przed dom . Moritz wziął swój samochód i razem pojechali do najbliższej kawiarnii. Dziewczyny miały już obmyślony plan podrywu. Kiedy siedzieli już przy stoliku , postanowiły wtajemniczyć w ów plan Mo.
-Patrz , widzisz dziewczynę , która Ci się podoba , co nie ?
-Mhm.
-Podchodzisz i siadasz na przeciwko niej i się na nią patrzysz.
-Wyjdę na idiotę , ale okej...
-Oj tam cicho ! I po chwili zaczynasz rozmowę .
-Powiesz ''Moritz jestem tak w ogóle.''
-A jak sobię pójdzie ?
-No to uderzasz do następnej , a jak ten podryw się nie uda to idziemy na miasto i będziesz taranował ładne laski.
-Ja cię nie rozumiem Leinter !-powiedziała po chwili namysłu Kat.-Jesteś piłkarzem , a dziewczyny nie masz ?
-Bo wszystkie sa jakieś dziwne.-odparł.
-Chyba ,że tak.
Przyjaciele siedzieli chwilę w kawiarni i wyłapywali ładne i interesujące dziewczyny.
-Patrz ta jest dobra , widzisz ?-Lou wskazała na atrakcyją brunetkę siedzącą cztery stoliki przed nimi. Siedziała sama , więc była idealna na ofiarę Mo.
-No idziesz !-Eliza wypchnęła przyjaciela i nakazała mu iść do dziewczyny.
Piłkarz nie pewnie podszedł do dziewczyny i usiadł na przeciwko niej . Ona nawet na niego nie spojrzała. Cały czas spoglądała w okno kawiarnii i patrzyła na urokliwe ulice miasta.
Mo patrzył na nią i po chwili , dziewczyna poczuła na sobie jego wzrok . Odwróciła się i nieśmiało się uśmiechnęła. Na pierwszy rzut oka wszystko było tak jak być powinno ,lecz Moritz po chwili obserwacji zdołał dostrzec iż dziewczyna płakała.
-Jestem Moritz, a ty ? -uśmiechnął się.
-Akurat wiem jak się nazywasz.-powiedziała.-Jestem Karen.
-Ślicznie.-próbował ją pocieszyć.-Czemu taka smutna siedzisz ?
-Naprawdę Cię to interesuje ?
-Tak .
-Wyrzucili mnie z klubu.-odparła.-Podobno jestem zbyt pyskata i nie szanuje trenera.
-Przykro mi..-posmutniał.-A mogę wiedzieć jaki sport uprawiasz ?
-Siatkówka.
-Ahh , ja nie przepadam za tym sportem.-zaśmiał się.
-A ja nie przepadam za nożną .-uśmiechnęła się lekko.
-Pójdziemy się przejść ? -zapytał ni stąd ni zowąd.
-Możemy iść , pod warunkiem ,że zabiorę Cię na boisko i pogramy w siatę .-zaśmiała się.
-Niech stracę . Chodźmy .-uśmiechnął się i razem opuścili kawiarnię.
Eliza z triumfalnym uśmiechem na twarzy postanowiła wyjść z kawiarni i iść do domu. Razem z dziewczynami poszły do domu Piszczków. Zadowolone z siebie rozmawiały o przysłości. Kiedy dotarły do domu zaczęły oglądać horror Hannibal. Przyłączył się do nich także Łukasz oraz Reus. W straszniejszych akcjach filmu Eliza z Lou wtulały się w Łukasza , a Kat w swojego Marco. Po 22 wszyscy rozeszli się do domu.
_______________________________
Hejo ;d Miłego dnia ;*
sobota, 13 kwietnia 2013
Rozdział 43.
Nadeszła środa. Elizie niezbyt chciało się robić tą parapetówkę , ale niestety musiała się zgodzić . Na dodatek kobieta doskonale zdawała sobie sprawę z tego, iż chłopaki lubią opijać różne wydarzenia , a jeżeli chodzi o dom to w szczególności. Obawiała się ,że opiją się jak meserszmity i nie będzie w stanie nad nimi zapanować.
-Kupiłeś ananasy ?-zapytała , gdy Łukasz z Sarą weszli do domu. Mężczyzna miał pełne siatki zakupów.
-O cholera...-zaklną.
-Łukasz ! Co ja teraz zrobię ?! Potrzebuje ananasy do sałatki , no !
-Spokojnie , przecież kupiłem..-zaśmiał się.
-Grrr obiecuje Ci ,że jak kiedyś będziesz spał to cię uduszę ! -zagroziła, śmiejąc się.
-Ahh kocham Cię ty wiedźmo .-pocałował ją w usta.
-Tylko nie wiedźmo ! Jak już to czarownico , okej ?!- oburzyła się.
-Dobra , dobra .-kontynuował pocałunek.
-Idę robić tą sałatkę.-powiedziała i uciekła do kuchni , gdzie ujrzała Sarę , która wyjadała Nutellę ze słoika.
-Sara co Ty wyprawiasz ?-zapytała uśmiechając się do dziewczynki.
-Jem .-rzekła spokojnie.-Idę do salonu.-pobiegła ze swoim przysmakiem .
Eliza zabrała się do krojenia warzyw na wcześniej wspominaną sałatkę. Po niecałej minucie usłyszała krzyk swojego męża.
-SARAAAA !
Eliza już wiedziała o co chodzi... Sara zapewne wybrudziła kanapę Nutellą . Początkowo kobieta była nieco zdenerwowana , ale po chwili zaczęła się śmiać . Do kuchni wszedł podirytowany Piszczek .
-Nic już nie mów , posprzątam to.-powiedziała i poszła zobaczyć jak bardzo wybrudzona jest owa kanapa. Nie wyglądała aż tak źle ... Przecież szybko można było to wyczyścić.
-Co teraz ? Co teraz ..? -Łukasz chodził nerwowo po kuchni , zachowywał się jakby faktycznie stało się coś poważnego.
-Jejku przecież dzieci brudzą , to normalne... -rzekła spokojnie .-Uspokój się , już jest czysto.
-Naprawdę ? Myślałem ,że będziesz zła czy coś..
-Za co zła ? Że dziecko ubrudziło kanapę ? Ogarnij się to tylko dziecko. Przecież nie zrobiła tego specjalnie , a Ty się wydzierasz.. Oj Ty ...
-Masz rację ... przesadzam , ale rozumiesz , stresuje się.-tłumaczył się.
-Czym ?-zmrużyła oczy.
-Wszystkim.-odparł .-Idę do Sary... muszę ją przeprosić ,że krzyczałem.
-Mhm.
Łukasz wszedł do salonu i ujrzał roześmianą Sarę. Oglądała bajki .
-Przepraszam ,że krzyczałem...-przyznał ze skruchą.
-Spoko , kazdy krzycy...Rozumiesz młody ?-zaśmiała się.
-Rozumiem , rozumiem.-uśmiechnął się.-Czy mi się wydaje , czy Ty przestajesz seplenić?
-Moze..-wróciła do oglądania kreskówek. Łukasz zaś , udał się do kuchni , aby powiedzieć Elizie o zaistniałym zdarzeniu.
-Ja to mam najcudowniejszą córkę na świecie ! -powiedział dumnie.
-No wiem o tym .-uśmiechnęła się.
-Rozumiesz jaka ona jest świetna? Mówi do mnie ''rozumiesz młody ?'' ahh .
-Aww jaka słodka.
-I przestaje seplenić.
-Super ! Już niedługo będziemy musieli chłopaków z domu wyganiac.-zaśmiała się.
-Kubuś też mnie straszył.-uśmiechnął się.-Muszę ją zapisać do przedszkola.-stwierdził.
-Masz racje , ale przecież teraz są jeszcze wakacje , co nie ? -uświadomiła go.
-Wiem , ale od początku roku szkolnego... I chciałbym ,żeby trenowała jakiś sport, co ty na to ?
-Dobry pomysł , im wcześniej zacznie tym lepiej , a jaki ? Nie mów ,że piłkę nożną...
-No a co w tym złego ?
-A nie pomyślałeś o sporcie indywidualnym , co ? Karate czy coś ?
-Karate ? Przecież coś może jej stać.
-Nie panikuj. To całkiem ciekawy sport. Kyokushin na przykład.
-Nie wiem , zawołam Sarę i zapytamy co bardziej do niej przemawia.-zasugerował.-Sara, chodź na chwilkę !
Po chwili w kuchni znalazła się Sara , która nie wiedziała o co chodzi.
-Hmm ?
-Co byś wolała trenować ? Karate czy siatkówkę ? A może nogę tak jak tatuś ? -zapytała Eliza.
-Mhm... Karate !-krzyknęła .-Będę was bronić psed Gargamelem !
-Czyli świetnie ! -ucieszyła się.-Naprawdę przestajesz seplenić.
-Fajnie !-rzuciła obojętnie i wróciła do oglądania .
-Która godzina Łukasiu ? -
-15.21-powiedział ,śmiejąc się ze zdrobnienia jego imienia.
-Spoko , poustawiaj szklanki , bo o 16 mają przyjść wszyscy .
-Oczywiście.
O 15.45 wszystko było gotowe . Eliza jeszcze pomknęła się przebrać . O umówionej godzinie , zaczynali pojawiać się pierwsi goście. Na początku przyszedł Gotzeus z Kat i Lou. Zaraz po nich Kuba z Agatą . Następnie Robert z Anią , Mats z Cathy , Marcel z Jenny , Sebastian z Tiną , Roman z Lisą , Mo , Leo , Ilkay z dziewczyną , Sven z Simoną, Nuri z żoną , Mitchel z Riahannon, Kevin z Niną , Neven z Isabelą i inni goście .
Impreza trwała w najlepsze. Mimo ,że Leo i Mo zaliczyli zgona , wszystko odbywało się kulturalnie. Była dobra muzyka , dobre jedzenie i oczywiście dobry alkohol.
Eliza musiała zareagować na zalanych w trupa przyjaciół. Przebudziła Moritza i zmusiła aby podniósł się z dywanu. Ten niechętnie wstał i poddał się Elizie , która nakazała mu iść do pokoju gościnnego i położyć się do łóżka. Oczywiście musiała pomóc mu od człapać do pokoju. Rzuciła go na łóżko i miała już wychodzić , gdy ten zaczął coś mamrotać pod nosem.
-Co ?
- Eliza.. ja umieram .-wył.
-Opamiętaj się Moritz ! Idź spać !
-Ale ja chce umrzeć !
-Tak , tak jasne , śpij zaraz przyprowadzę Ci twojego kompana.
-Dobrze , kochanie.
Eliza tak jak obiecała przyprowadziła Leo do sypialni w której spał Morizt.
-No to śpijcie !
-Mhm...-mruczeli.
Kobieta wróciła do towarzystwa i dobrze się bawiła , choć intrygowały ja słowa Leintera ''Ale ja chcę umrzeć..'' .O co mogło chodzić ?-zadawała sobie pytanie.
Impreza skończyła się o 5 nad ranem , kiedy połowa gości zaliczyła tak zwanego zgona. Jedyna Eliza nie wypiła żadnych procentów i to ona musiała ogarniać niezdolnych do życia przyjaciół.
_______________________________________
Hej :* Zbliżamy się do końca opowiadania... no niestety. Przywiązałam się do niego ,ale wszystko ma swój początek jak i koniec. :)
Pozdrawiam i czekam na opinie i komentarze :**
czwartek, 11 kwietnia 2013
Rozdział 42.
Eliza z Łukaszem dumnie obchodzili poprawiny . Jeszcze dwa dni po ślubie , żyli swoim ślubem i emocjami związanymi ze zmianą stanu cywilnego . Byli prze szczęśliwi Mieli cały wtorek na odpoczynek , ponieważ w środę obiecana parapetówka.
Wtorkowe popołudnie postanowili spędzić we trójkę w domu . Na spokojnie , spędzić miły , rodzinny dzionek.
-To co robimy dziewczyny ?-spytał Łukasz.
-Siedzimy ... Tu na wygodnej kanapie ...-mówiła zmęczona Eliza.
-Niech psyjadą dwa pedały ! Jeden Mo a drugi mały ! -krzyczała uśmiechnięta Sara. Łukasz chciał wybuchnąć śmiechem , ale jak na tatę przystało musiał zwrócić uwagę córce , aby nie stracić autorytetu.
-Sara przestań się tak brzydko wyrażać !
-Ale tu jest nudno .
-Może upieczemy babeczki ?-zaproponował Piszczu.
-Tiaaaaaaaaaak! -ucieszyła się.
-To wy sobie pieczcie babeczki , ciasteczka czy co tam tylko chcecie . Ja odpoczywam.-oznajmiła spokojnie Elizka.
-Masz racje , prześpij się , odpręż ... w Twoim stanie nie wolno się przemęczać .-powiedział szybko Piszczu , po czym zbliżył się do żony i przykrył ją mięciutkim i cieplutkim kocykiem.
-Dziękuje , kocham Cię.-rzekła czule i pocałowała swojego ukochanego.
-Mmm słodka jesteś , żonko.-zaśmiał się i kolejny raz wpił się jej usta.
-Ty mężu ! Leć do córki , bo kuchnię do góry nogami przewróci.-uśmiechnęła się.
-Lecę ! -powiedział i pobiegł do Sary . Zobaczył córkę , która właśnie wkładała rączki do mąki.
-Tatuś weźmie miseczkę i zrobimy te babeczki , co nie ?-uśmiechnął się do latorośli.
-Mhm . Tatuś , a co to znacy pedał ? -popatrzyła na Łukasza pytającymi oczami. Ten pomyślał ,że lepiej będzie jeśli jej wytłumaczy i przekaże definicję ów słowa.
-No wiesz , pedał to takie bardziej wulgarny synonim-człowieku ona nie zna tego słowa.- określenia 'gej'.
-Co to gej ?
-Bo widzisz , mężczyźni dzielą się na dwa typy : Ci którzy wolą kobiety i Ci których zachwyca ich własna płeć , nadążasz ?
-Yyy.. niom.-uśmiechnęła się.-Cyli jak Mo nie ma dziewcyny to jest gejem , cyli pedałem , tak ?
-Nie ! W żadym razie nie można tak tego nazwać... Bo Mo na razie nie chce mieć dziewczyny , rozumiesz , jest za młody ... tam mu się wydaje , rozmawiałem z nim o tym .
-A Malco mówił ,że to pedał.-upierała się i całkiem ignorowała tłumaczenie ojca.
-Bo wśród młodzieży szerzy się używanie dziwnych wulgaryzmów ,aby obrażać rówieśników.-wyrażał się mądrze , tak jakby rozmawiał z profesorem.
-Ahiaaa, to psepraszam ,że tak mówiłam ... ale to śmiesne .-powiedziała ze skruchą.
-No nic się nie stało , ale więcej tak nie mów.-powiedział i przytulił ją do siebie .
-Ale tu jest niudno...-westchnęła.-Jedziemy do wujka ? -spytała .
-A Eliza ?
-Będzie spała , psecies my tylko chwileckę...
-Dobra to idź zakładaj buciki , a ja pójdę powiedzieć Elizie , że wrócimy za godzinkę.
-Jupii !-zawołała wesoło.-Juz idę !
W czasie gdy Sara zakładała małe Conversy na nóżki , Łukasz poszedł oznajmić Elizie ,że wychodzą do Kuby.
-Kochanie , idę z Sarą do Kuby .
-Mhm... -mruknęła zaspana.
-Zamknę dom , żeby Cię nikt nie ukradł .-zaśmiał się.-To znaczy was.-powiedział cicho.
-A druga para kluczy gdzie jest ? -wymamrotała.
-Na komodzie.-oznajmił.-Idziemy pa.
Nie usłyszał odpowiedzi , więc wziął Sarę na ręce i zaniósł ją samochodu. Włożył do fotelika i zapiął pasy bezpieczeństwa, które tak denerwowały młodą Piszczkównę.
-Weź to tato ! -wkurzała się.
-Nie mogę tego zabrać , to dla twojego dobra .-tłumaczył.
-Dobra już ... ale mas mi za to kupić żelki.
-Zgoda szantażystko .-zaśmiał się.
-Sam jestes santazysztka .
-Nie bo ty jesteś.
-Nie bo ty jesteś.
-Nie bo ty jesteś.
-Ja nie jestem ! -oburzyła się.
-Jestes.- śmiał się
-Nie !
-Tak !
-Nie !
-Tak !
Piętnaście minut później pod domem Kuby...
-Nie!
-Tak ! -weszli do domu Kuby .-O siemka Kubuś , hej Aguś.
-Nie !
-Tak !
-Ogarnij się Łukasz ! I nie kłóć się z dzieckiem ! -krzyknęła Agata i zabrała Piszczkowi dziecko z rąk.
- Haha.-zaśmiała się i pokazała język swojemu tacie.
-Grr.-zaśmiał się.
-Wiesz co Łukasz ? Czasami się zastanawiam czy ty traktujesz Sarę jak córkę czy jak kumpelę..-stwierdził Kuba , podając przyjacielowi szklankę z sokiem malinowym.
-Przesadzasz. To co mam ją traktować jak .... no właśnie ?
-No nie wiem... nie wtrącam się .-uśmiechnął się.
-A Sara kocha tatusia , co nie ? -zwrócił się do 'obrażonej' córki.
-Tiaaaak , najbaldziej na świecie ! -powiedziała uśmiechnięta.-Chocias mnie wkurza strasnie.-wszystcy wybuchnęli śmiechem .Szczególnie Agata .
-Dobra to co robimy ? -zapytał Kuba.
-Lubis babecki ?
-Mhm.-pokiwał potwierdzająco głową.
-Widzisz tato , mogliśmy upiec !
-Oj tam oj tam ...-zaśmiał się.
-Wujek... a ty to jesteś pedał ?
-Pfh..-zadławił się konsumowanym ciastkiem.-Co proszę ?
-Sara... błagam Cię idź z ciocią się pobawić ..-poprosił dziecko.
Dziewczynka posłusznie wy człapała z Agatą na taras , a Łukasz mógł przeprowadzić z Kubą poważną rozmowę.
-Widzisz Kubuś , Sara od pewnego czasu mówi różne głupie rzeczy... np . pedał i potem się pyta co to oznacza. No to jej tłumaczę...
-Taka rola ojca ... rozumiesz , nie ?
-No rozumiem. Ona tak szybko rośnie...-powiedział wzruszony.
-Nim się obejrzysz, a będziesz musiał jej tłumaczyć żeby nie chodziła z chłopcami do toalety.-zachichotał.
-A idź w pyry , zboczeńcu ! -zaśmiał się.
-Ej no ja prawdę mówię.-rzekł.-Zobaczysz jeszcze z 10 lat ... a później będziesz się modlił ,żeby nie przyszła po imprezie i nie powiedziała Ci ''Tatuś , będziesz dziadkiem''
-A weź mi nawet nie mów !
-Prawda w oczy kole .-zaśmiał się.-Z chłopcami jest chyba prościej...
-Mówisz ?
-No raczej . Nie buntują się tak jak nastolatki ... czasami palą fajki ,ale dasz szlaban na komputer i już grzeczny.
-Oby mi się teraz synek urodził.-powiedział z nadzieją w głosie.-Ej Kuba a skąd Ty się tak na dzieciach i życiu znasz ?
-Oglądam Trudne Sprawy , wiem co to prawdziwe życie...-oboje wybuchnęli śmiechem.
Mężczyźni porozmawiali jeszcze pół godziny o życiu i innych sprawach, takich jak kobiety i piłka nożna . Po miło spędzonych chwilach z przyjacielem , Piszczu postanowił wracać do domu ...
-Sara ! Idziemy do domu ! Chodź ! -zawołał córkę.
-Idę ! -krzyknęła i przybiegła cała wymazana szminką Agaty.
-Widzisz to zbliża się wielkimi krokami.-szepnął Kuba.
-Mhm. Cześć Kubuś , Cześć Aguś ! -pożegnał się .
-Hej ! -krzyknęła mała dziewczynka.
Lekko przestraszony Łukasz i jego wesoła córka wrócili do domu , po którym krzątała się znudzona Eliza. Raz jadła lody , raz chipsy, jabłko lub inny owoc. Jak na kobietę w ciąży przystało miała dziwne zachcianki i huśtawki nastrojów... Raz płakała przy dennym dramacie , a za chwilę śmiała się z tego samego filmu. Łukasz miał czasem wszystkiego dość , ale robił co mógł ,aby Eliza czuła się komfortowo i ogólnie dobrze.
_______________________________________________
Awww *-* Mam 16 plakatów BVB :D Brat mi kupił awawawaw <3 Kocham go <3
Jesteś już ? Zostaw komentarz :*
Miłego dnia , pozdrawiam :*
NOWY BLOG : Nic na świecie nie zdarza się przez przypadek. ------> Pojawili się BOHATEROWIE ;)
Jeszcze dzisiaj prolog :*
środa, 10 kwietnia 2013
Rozdział 41 : Ślub !
To dzisiaj ten uroczysty i bardzo ważny dzień dla Elizy i Łukasza - dzień ich ślubu. Dzień wcześniej odbyła się próba generalna całej ceremonii , aby wszystko wyszło perfekcyjnie. Goście z Polski są już w hotelu .
Każdy był zestresowany i podekscytowany całym wydarzeniem . Chyba najbardziej przejęte były ciocia Irenka i Halina- mama Łukasza. Chodziły jakby były po jakiś środkach pobudzających. Nie mogły usiedzieć na miejscu. To wszystko wzbudzało jedynie uśmiech na twarzy Elizy. Ciocia Irena odebrała suknie i szybko dostarczyła nią do domu . Nie zastała nikogo w nim, ponieważ Eliza wraz z czterema druhnami była u fryzjera. Matka Łukasza ,zaś musiała pojechać do domu Kuby Błaszykowskiego ,aby zobaczyć jak sobie radzi jej ukochany synek.
Ciocia korzystając z okazji robiła coś do jedzenia dla Elizy , aby czasem nie zasłabła w kościele. W sumie nie czekała zbyt długo na dziewczyny, które zjawiły się w domu 30 minut później.
-O ciocia ! Świetnie ,że przywiozłaś tą suknie...-ucieszyła się Eliza.
-Ale na początku musisz coś zjeść.-powiedziała ciocia.
-Ooo z chęcią.-rzekła i szybko pobiegła do kuchni.
Eliza szybko zjadła kanapki przygotowane ,przez ciotkę i postanowiła zacząć zakładać suknię.
Nie szło jej to zbyt dobrze , ponieważ było to iście trudne. Zawołała Anię i Agę , aby pomogły jej się wcisnąć w suknię. Po piętnastu minutach się udało. Eliza była już prawie gotowa. Pozostało jej jedynie poprawić makijaż i założyć buty.
Tymczasem u Łukasza.
Łukasz był już prawie gotowy , gdyby nie fakt ,że gdzieś zapodział marynarkę. Szukał jej wszędzie , ale za chiny nie mógł znaleźć. Nawet jego mama nie mogła jej odszukać. A chłopaki tylko pogarszali sprawę.
-Zgubiłeś pietrucho.-mówił Kuba.
-Cicho bądź i pomóż szukać.
-Kurdę idioto Ty wziąłeś tą marynarkę z tego sklepu w ogóle ?
-Ty... chyba nie.
-I co teraz geniuszu ?
-Kubuś ... jedź do tego sklepu , masz paragon.-podał mu świstek.-I powiedz ,że zapomniałem marynarki ,a jak nie będą chcieli oddać to kup taką samą -tym razem podał kartę kredytową.
-Pojednało Cię ? -wytrzeszczył oczy.-Mamy 1, 5 godziny.
-Dasz radę . Wierzę w ciebie misiu.-rzekł dodając otuchy Kubie.
-Nienawidzę Cię.-rzucił Kuba na odchodne i wybiegł ze swojego domu . Wsiadł w samochód i pojechał czym prędzej do tego przeklętego sklepu. Wpadł do niego jak poparzony. Za ladą ujrzał tą ... Doris, której bał się jak ognia . Za wszelką cenę unikał kontaktu wzrokowego.
-Hej ... wiesz Łukasz zostawił tu marynarkę normalnie jej nie wziął i mam prośbę... mogłabyś mi ją oddać ? -mówił Kuba patrząc na zegar przywieszony na ścianie.
-Hej , właśnie miałam do niego dzwonić . Już wcześniej , ale przypomniałam sobie ,że nie mam jego numeru.-zaśmiała się.-Już ci daję.
-Dziękuje .-powiedział krótko.Ona szybko wróciła z marynarką i podała mu ją . Ich spojrzenia się spotkały ,ale Kuba natychmiast uciekł wzrokiem w inną stronę.
-Wiesz kim jestem.-powiedziała patrząc na Kubę. -I się boisz. Pewnie już nagadałeś na mnie Łukaszowi , dlatego się nie odezwał . Gdyby nie Ty Łukasz byłby mój . Rozgryzłam was. Jestem mądrzejsza niż wam się wydaje ...
-Nie twierdzę ,że jesteś nie mądra.-powiedział i wyrwał kobiecie marynarkę po czym wybiegł ze sklepu. Wsiadł do samochodu i popędził do domu . Dostarczył marynarkę i jak się okazało mięli jeszcze godzinę do rozpoczęcia ceremonii.
Para młoda podjechała pod świątynie biała ekstrawagancką limuzyną . Wyszli przed kościół i dołączyły do nich druhny czyli Agata , Anka , Kat i Lou , które ubrane były w czerwone sukienki . Każda z nich miała mały bukiecik róż , przyozdobiony kremową wstążką.
Do ołtarza podążali razem. Zatrzymali się u boku ołtarza, gdzie czekał już na nich kapłan.
Cała msza święta przebiegała sprawnie . W końcu nadszedł wiekopomny moment.
-Czy ty Elizo Skalska bierzesz sobie tego oto Łukasza Piszczka za męża ? -zadał pytanie ksiądz.
-Tak ! -odpowiedziała pewnie.
-Czy ty Łukaszu Piszczku , bierzesz sobie , Tę oto Elizę Skalską za żonę ?
-Tak ! -odpowiedział szybko i pewnie , patrząc przyszłej żonie w oczy.
-Tak więc ogłaszam Was mężem i żoną , możecie się pocałować !
Wypełnili słowo kapłana i pocałowali się namiętnie niczym spragnieni siebie kochankowie z dramatu romantycznego. Założyli sobie obrączki.
Wyjście z kościoła nie trwało długo . W jakieś pięć minut wszyscy opuścili świątynie i zatrzymali się przed nią. Tam też zostały wypuszczone dwa piękne gołąbki. Eliza się wzruszyła tym wszystkim.
Po kilku minutach goście oraz para młoda była już w drodze do domu weselnego.
Wesele rozkręciło się po 2 godzinach. Większość gości było już wstawionych.Mo i Leo szczególnie.
Pewnie dlatego , że przyszli bez osoby towarzyszącej . Byli zdania ,że nie warto mieć dziewczyny, bo to same problemy. Bo przecież kumpel wystarczy . Wiadomo ,że każdy mężczyzna ma swoje potrzeby , ale oni załatwiali to chodząc na imprezy i spędzając noc z przypadkową dziewczyną . Było to nieodpowiedzialne i dziecinne , ale przecież to Mo i Leo ... duże dzieci.
O 20 Eliza postanowiła jechać do domu się przebrać , bo trochę niekomfortowo było jej w sukni. Wzięła ze sobą Lou i Kat.
-Jejku , patrz Ty już jesteś mężatką ... coś niesamowitego...-zachwycała się Kat.
-Wiem ! Awwwwww ! -cieszyła się Eli.
-I jeszcze w ciąży jesteś , no !
-Jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie !
-Nawet nie wiesz jak się cieszę , mordko ! -powiedziała szczęśliwa Lou.
-A wiesz już czy to chłopiec czy dziewczynka ?
-Jeszcze za wcześnie . Myślę ,że jak pójdę teraz , czyli za twa tygodnie to zrobię usg.
-Idę z Tobą ! -krzyknęły razem .
-Haha dobrze kochane.-zaśmiała się .
-A jak tam Sara ?
-Świetnie ! Jest dla mnie jak córka .
-A ona Cię akceptuje ?
-Myślę ,że tak . Jest szczęśliwa .
-To świetnie , a była już u matki ?
-Nie chciała iść.
-Mhm .
-Dobra możemy wracać .-powiedziała Eliza .
Dziewczyny wróciły na salę . Eliza widziała zadowolone twarze znajomych , rodziny . Dzięki temu ona była jeszcze bardziej radosna . To był jej dzień . Jej i Łukasza. Właśnie miała do niego iść. Wyłapała go z tłumu , stał przy wyjściu na ogród razem z Jurgenem Kloppem , którego oczywiście zaprosili wraz z jego żoną.
-Ooo panna młoda ! -powiedział jak zwykle uśmiechnięty Kloppo.
-No ja .-zaśmiała się.-Jak tam ?
-A świetne wesele , tylko muszę moich piłkarzy pilnować ,żeby się nie spili..rozumiesz .-uśmiechnął się.
-Tak , tak rozumiem . -pokiwała głową i spojrzała na Leo , który ledwo co siedział na krześle i próbował rozmawiać z kuzynką Elizy. -Musi pan lepiej Leonadra pilnować...
-O faktycznie już lece ! -zorientował się ,że Eliza chce pobyć z Łukaszem chwilę sama.
Podeszła do niego i wtuliła się w jego muskularne ciało . Przeszedł ją dziwny dreszcz . Spojrzała mu w oczy i uśmiechnęła się szeroko.
-Patrz jak tu jest świetnie...-zaczęła.-Kocham Cię.
-To jest chyba najszczęśliwszy dzień mojego życia , wiesz ? Mógłbym Ci cały czas mówić jak badzo Cię kocham , ale Ty chyba o tym wiesz...-pocałował ją namiętnie , a ona wplotła swe palce w jego włosy.
-Awww PATRZCIE JAK SŁODKO ! -krzyknął ktoś z gości i wszystkie pary oczu zostały skierowane na parę młodą.
-Oni się patrzą..-szepnęła zmieszana Eliza.
-No i co ? Niech patrzą.-zaśmiał się Piszczu. -A gdzie jest Sara ?
-Yyy.. widziałam ją. Była z Twoją mamą.
-Poszukajmy jej.-zaproponował.
-Masz rację , chodźmy .
Para obeszła całą salę i ujrzała Sarę z Marco i Moritzem przy stole. Śmiała się z Mo . Eliza uśmiechnęła się i pociągnęła za sobą Łukasza w ich stronę.
-Co robicie ? -zapytał Łukasz .
-Mo mówi ,że jestem trolem , a Malco mi mówi ,zebym powiedziała na Mo że jest pedałem-Sara tłumaczyła, śmiejąc się .
-Ejejej , nie mówimy na nikogo pedał , tak ?
-Ale to pedał.
-Sara , przeproś Moritza !-nakazywał Łukasz.
-Ale to pedał.
-Sara , przeproś Mo !
-Ale Malco mówi ,że zawse stalsy ma lacje i on jest stalsy i on mówi ,że Mo jest pedałem cyli to plawda.-mówiła.
-Marco ty gamoniu ! - krzyknął .-Coś ty nagadał Sarze ?! Teraz mówi na Moritza 'pedał' ...
-Aaaaa moja Sara , piątka ! -śmiał się Reus.
-Piątecka ! -przybiła z Marco hajfaj.-Z pedałami nie zbijamy piątecek !- pokazała Moritzowi język.
-Sara ! Nie mów tak ! -krzyknęła Eliza.-Przepraszaj Mo , bo widzisz ,płacze.-wskazała na wylewającego smutki Leintera.-Przeproś go i nigdy tak nie mów.
-Malco , plawda ,że chłopaki nie płacą ?
-Prawda.
-A płaczą tylko pedały .-zaśmiała się złowieszczo . -Pedał , pedał , pedał , pedał. ! -zaczęła biegać pomiędzy krzesełkami.
-REUS ! ZEPSUŁAŚ MI DZIECKO ! -krzyknął Piszczek.
-Przesadzasz... widzisz jaka jest śmieszna ? -wskazał na biegające dziecko.
-Jak wytrzeźwiejesz to Ci przywalę.-zagroził .
-Uuu boję się..
Łukasz poszedł do córki i wziął ją na ręce. Było to dość trudne , gdyż Sara dostała jakiejś potrójnej dawki energii.
-Sara uspokój się , chodź pójdziesz spać... już późno.
-No dobra...
-Poczekaj zawołam Elizę.
-Mhm.
Eliza zabrała dziecko do pokoju , który wynajęli wraz z salą weselną. Był on przeznaczony specjalnie dla Sary . Wiedzieli ,że będzie śpiąca . Eliza położyła ją do łóżka i czekała aż zaśnie. W sumie nie musiała długo czekać , ponieważ Sara pomimo nadpobudliwości była strasznie zmęczona. Po piętnastu minutach Eliza wróciła na salę.
-Zasnęła ?-zapytał Piszczek.
-Tak ... o Boże , która godzina ?
-Chyba 6... -rzekł.-Ale się wytańczyłem...
-Hahah , ale nikt nie przebije naszych tańców na imprezach .
-Masz rację.-zaczął się śmiać.-Ej a teraz nie powinna być noc poślubna ?
-Może..-uśmiechnęła się zalotnie.
-Tam gdzieś jest wolny pokój ...-pocałował ją delikatnie.
-Uciekać ,ze swojego wesela ? Trzy razy tak , dziękujemy.-zaśmiała się.
-Chodźmy .
______________________________
1.Moje drogie ! <3 Miałam wczoraj zawał ... 3 razy . :D Ten mecz był niesamowity , fantastyczny , nieziemski ! Ale tyle nerwów mi zjadł ... :D Ale to nic , ponieważ radość była ... AAAA <3 Kocham ICH ! <3 To wszystko co ja mam na świecie ... <3
2. ŚLUUUBB ! :D
3.
DLA TAKICH CHWIL WARTO ŻYĆ <3 |
<333333
Subskrybuj:
Posty (Atom)